6.15.2017

Od Sylvaina CD Leandera

Wróciłem do pokoju. Nie myślałem o niczym. Po prostu zasnąłem.
Rano już nie było tak kolorowo.
Choć... czy kiedykolwiek było?
Wszystkie emocje wróciły ze zdwojoną siłą trzeźwości w połączeniu z kacem, brudem i podobnymi do tych dolegliwościami.
Do sukcesu dochodzi się małymi kroczkami.
A więc prysznic. Powlokłem się do łazienki, rozebrałem się z przepoconych ubrań i wszedłem do kabiny. Ustawiłem wodę na idealnie ciepłą. Zawsze zajmowało mi to dużo czasu. Dokładnie wyszorowałem każdą część ciała. Umyłem również głowę. W końcu zakręciłem wodę i wyszedłem. Otoczyło mnie chłodne powietrze, więc szybko owinąłem się ręcznikiem. Podszedłem do szafy w pokoju i wziąłem ubrania. Pierwsze lepsze. Dzisiaj nie miałem ochoty się stroić. Przebrałem się i wysuszyłem włosy.
W końcu zobaczyłem swoje odbicie.
No i co zrobiłeś? - zdawało się mówić.
Pocałowałem Leandera, jednocześnie tego chcąc i nie. Na pewno nie w ten sposób.
A potem on poszedł na pociechę do Anthony'ego. Nie spodziewałem się tego po Leanderze. Zawsze wydawał się taki... ułożony? I zbyt nieśmiały.
Sam nie jestem lepszy. Miałem gdzieś jego uczucia. Zrobiłem to, by w jakiś sposób zaimponować innym. Już nigdy więcej się nie napiję. Jestem wtedy kompletnie innym człowiekiem.
Gdzie podział się ten miły, pomocny Sylvain?
Zniknął w alkoholowej przepaści.
- Gadasz jak człowiek z depresją - pouczyłem sam siebie. - Nie masz czasami tego dość?
Poszedłem do sypialni i walnąłem się na łóżko. Był weekend, a ja i tak nie miałem co robić. Na razie koniec stawiania kolejnych kroków.
Nie popisałem się.
W końcu odpaliłem laptopa i włączyłem serial. Właśnie tak spędziłem sobotę. Nadrabiając The 100 i zaczynając nowy. No i wypijając dwie butelki wody, ale to już mniej istotne. Jednak o osiemnastej brzuch w końcu się zbuntował. Zwlokłem się z łóżka i powolnym krokiem zszedłem do stołówki Nie tylko ja wyglądałem jak śmierć. Rozpoznawałem wielu ludzi z imprezy, ale z nikim się nie witałem. Założyłem kaptur, nałożyłem sobie posiłek i usiadłem w najdalszym koncie. Przyznałem sam przed sobą, że po prostu się wstydzę. Większość nawet nie pamięta imprezy, jednak JA nie byłem w stanie zapomnieć.
Jadłem w osamotnieniu. Wpadłem w swego rodzaju stan uśpienia. Myślałem tylko o tym by widelec z talerza trafiał do buzi, a z buzi do talerza. W końcu jedzenie się skończyło, więc odłożyłem widelec i siedziałem. Wyobrażałem sobie, jak podchodzę i oddaję talerz, ale nie byłem w stanie tego zrobić.
- Sylvain - usłyszałem szorstki głos Anthony'ego. Usiadł na miejsce na przeciwko. Nawet na niego nie spojrzałem. - Jak bardzo trzeba być bezdusznym, by zrobić coś takiego? Czyżby miły Sylvain był tylko przykrywką?
- Daj mi spokój - wymamrotałem. Wziąłem talerz i odniosłem na miejsce brudnych naczyń. Mało osób to robiło. Większość zostawiała tam, gdzie siedziała, ale ja uważałem to za trochę nie w porządku.
- Rozumiem, byłeś pijany. - Anthony nie poddawał się. Poszedł za mną i dalej truł. - Ale przesadziłeś! Tak się nie robi.
Odwróciłem się do niego.
- Myślisz, że nie wiem? Ale nie w porządku jest też to, że potem poleciał do ciebie i wspólnie się "pocieszaliście". - Wykonałem w powietrzu cudzysłów.
Białowłosy spojrzał na mnie zdziwiony.
- Niby kto ci tak powiedział? To nie prawda. A na pewno nie w taki sposób, jak ty myślisz. My tylko oglądaliśmy film.
Nic na to nie odpowiedziałem. Poszedłem do swojego pokoju, wziąłem szybki prysznic i zasnąłem. Niech jutrzejszy dzień będzie lepszy.

***

Następnego poranka - no dobra, o jedenastej - wstałem z trochę lepszym humorem. Poszedłem do łazienki i ogoliłem się. Potem wyciągnąłem z szafy moje ulubione białe dżinsy i do tego czarny T-shirt. Ułożyłem włosy i wziąłem się za poszukiwanie telefonu. Leżał za łóżkiem, rozładowany. Podłączyłem go do ładowarki i włączyłem. Od piątku go nie dotykałem. Po włączeniu doszedł do mnie jeden, wielki spam. Najważniejsze były wiadomości od Leandera. Dokładniej tylko jedna:
"Spotkajmy się dzisiaj o 13 w stołówce. Proszę".
Wysłana niedawno. Odpisałem "okej" i zszedłem na dół. Była dwunasta trzydzieści, jednak chciałem jeszcze zjeść. Będąc już w stołówce, nalałem do miski mleka i dosypałem płatków. Usiadłem przy jednym z pustych stolików i zacząłem konsumpcję. Stołówka była opustoszała, co wcale mnie nie dziwiło. Sam bardzo rzadko wstawałem o tak późnej porze.
Drzwi otworzyły się. Do środka wszedł Leander. Nasze spojrzenia się spotkały. Usiadł na przeciwko mnie, jak wczoraj Anthony.
- Hej, Leander - przywitałem się.
- Cześć, Sylvain.

Leander?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz