6.04.2017

Od Leandera CD Sylvaina

Pocałunek chłopaka był nieprzyjemny, gwałtowny i bolesny. Nie... Skłamałbym, gdybym powiedział, że go nie chciałem, ale nie w taki sposób i nie teraz.
Chłopak kompletnie zawiódł mnie swoją osobą, zwyczajnie wykorzystał, a ja jakby zbrukany i ze złością zaparłem się by go od siebie odepchnąć. Gwałtowne otrzeźwienie i szok sprawiły, że zakręciło mi się w głowie. Spojrzałem wściekle na ciemnowłosego i potknąłem się odwracając od zszokowanych zebranych i zwyczajnie odszedłem opuszczając miejsce całego zajścia.
- Pojebało Cię?! - karcący i podniesiony głos Anthonego, słowa skierowane do Sylvaina, nie zwróciłem jednak na nie uwagi, niesiony złością i swego rodzaju... upokorzeniem? Potarłem chude ramiona zimnymi dłońmi kierując się do szkoły, która w tym momencie jakby zaczęła się oddalać gdy postać, która chwilę wcześniej stanęła w mojej obronie, teraz zaczęła się do mnie zbliżać.
- Leeeoś - przeciągnął zdrobniale moje imię, chwytając mnie za nadgarstek - Poczekaj - odwróciłem się do chłopaka, w uszach piszczało mi od nadmiaru adrenaliny i alkoholu więc słowa chłopaka ledwo do mnie docierały. Ten chwycił moje ramiona i ściągnął na ziemię, zmuszając bym usiadł na ziemi.
- Co? - burknąłem, jak dziecko zaplatając dłonie na kolanach i chowając w nie twarz. Nie wiem czemu tak strasznie to przeżyłem, ale zachciało mi się płakać.
- To było głupie - skwitował, jedną dłoń kładąc na moim ramieniu, ściągnąłem brwi w odpowiedzi, czego jednak nie mógł zobaczyć więc wymruczałem jedynie nieskładne litery i mocniej zacisnąłem powieki, byłem tak cholernie zły i zawiedziony.
- Czemu tak? Czemu muszę się tak łatwo przyzwyczajać do ludzi, którzy mają to gdzieś? - spojrzałem na białowłosego, który tak samo jak ja chwilę temu ściągnął do dołu pomalowane brwi.
- W tym nie ma nic złego - zaczął, a wiatr smagał jego włosy, plącząc je i zanosząc na wszystkie strony - Nie wiem co mam Ci powiedzieć, nie złość się na niego, jest pijany - wzruszyłem obojętnie ramionami, nie chcąc go w żaden sposób usprawiedliwiać - Chodź, nie będziesz tu siedział sam - wyższy podniósł się z miejsca i skinieniem głowy zachęcił do pójścia za nim, a ja rzucając ostatnie spojrzenie w stronę Sylvaina, który jak widać bawił się w najlepsze i kompletnie nie przejmował swoimi czynami, wstałem i spełniłem oczekiwania chłopaka, idąc do jego pokoju... Stanęliśmy przed zamkniętymi drzwiami, gdy jasnowłosy wyjął klucze z tylnej kieszeni spodni zacząłem zastanawiać się czy nie zachowuję się jak Sylvain chwilę temu, ja jednak szedłem tylko do pokoju chłopaka, którego pierwszy raz widzę na oczy. Błękitnooki spojrzał na mnie podejrzliwie i jakby odgadując moje myśli rzekł ciche.
- Nie bój się, chciałem tylko włączyć jakiś film - zaśmiał się kręcąc głową. Odetchnąłem cicho, uśmiechem wskazując na to, że przecież wiem. 
Wszedłem do środka, rozglądając się po pokoju. Szczerze mówiąc był dokładnie taki, jak się spodziewałem.
W sensie... mało męski?
Oh, bo akurat z Ciebie jest przykładny samiec alfa.
Usiadłem na kanapie, nie chcąc wyjść na ciekawskiego i wlepiłem wzrok w twarz swojego towarzysza. Po głowie nadal błądził mi moment pocałunku z Sylvainem, ten, za który tak go znienawidziłem.
Czy aby na pewno zacząłem żywić wobec niego tak wrogie uczucia? 
Sam przed sobą musiałem przyznać, że gdyby nie sytuacja, naprawdę mi się podobało... Ten moment gdy natarczywość minęła, a on jakby pozwolił sobie na chwilę... Szczerości?
Odrzuciłem od siebie tę pocieszającą myśl wracając do ogóły sprawy. Prawda była taka, że blondynka nie przypadła mu do gustu i jak widać niezbyt kulturalnie chciał ją od siebie odrzucić. Zatwierdziłem taką wersję wydarzeń, żadna inna nie była bardziej prawdopodobna.
- Odpowiesz mi? Na pewno nie wypiłeś za dużo? - za dużo? Chyba o wiele za mało...
- Nie, jest dobrze, po prostu.... Się zamyśliłem - szepnąłem, obserwując jak wyciąga laptopa spod biurka i rozkłada go na swoich kolanach.
- No nie bój się tak - zaśmiał się, machając dłonią, abym podszedł bliżej. Tak więc zrobiłem, a grawitacja, która nie współgrała z alkoholem, cofnęła mnie ponownie na fotel - Jest dobrze - uprzedziłem chęć pomocy i o własnych siłach doczołgałem się do łóżka, czując jak moją twarz oblewa silny rumieniec.
- Nigdy więcej się tak nie upiję - mruknąłem, opierając głowę o poduszkę. Obserwowałem jak Anthony sprawnie wpisuje tytuły w przeglądarkę, by wreszcie wybrać film, którego tytułu już nie zarejestrowałem...
Mrużąc powieki, poczułem jak stają się one ciężkie i niemal bolesne, zaczęły ciążyć mi tak bardzo, że koniec końców, przytuliłem się do ramienia chłopaka i odpłynąłem...

***

- Leander, możesz zostać jak chcesz, ale odrobinę mi niewygodnie - tymi słowami i delikatnym szturchnięciem w ramię, białowłosy przywracał mi świadomość. Wydałem ciche mruknięcie i zamknąłem wysuszone usta. 
- Ja... co? - spojrzałem na chłopaka, do którego ramienia wciąż byłem przytulony i natychmiast poczułem się znacznie lepiej. Jak oparzony odskoczyłem od źródła usypiającego ciepła i spojrzałem na nie pełnymi stresu i wstydu oczami.
- Przepraszam... - wydukałem tylko, spuszczając wzrok. - Już idę i - zastanowiłem się chwilę jak skończyć tę sytuację, jak widać wyjątkowo ona bawiła starszego chłopaka - Dziękuję za pomoc - dźwignąłem się na nogi słuchając jego ciepłego pożegnania. Mimo wszystko cieszyłem się, że nie zostałem kompletnie zignorowany i ktoś pomógł mi, uporać się ze stanem w jaki wpadłem na ognisku.  
Pech jednak chciał, że nie na tym zakończyły się moje alkoholowe przygody, bo wychodząc z pokoju Anthonego wpadłem na większą sylwetkę. Uniosłem wzrok do góry by ujrzeć twarz niezdary i omal nie zapadłem się pod ziemię. 
- Sylvain.. - zacząłem, na co przerwał mi machnięciem ręki.
- Chciałem Cię przeprosić, ale widzę zapewniłeś sobie rozrywkę na poprawę humoru - dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego jak źle musiało to wyglądać. Cały potargany i rozpiętą koszulą i wciąż zmroczonym od snu wzrokiem wychodziłem z pokoju innego chłopaka.
Tyle, że o tym śnie nikt nie wiedział.
Już chciałem ruszyć za starszym, z tłumaczeniem na ustach, ten jednak zniknął za rogiem, nie obdarzając mnie nawet krótkim spojrzeniem.
Cholera.


Sylvain?
dam dam dam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz