6.15.2017

Od Chiary

Ahh... Poniedziałek. Uwielbiam początek nowego tygodnia. Nowe wyzwania, nowe sukcesy. Nie rozumiem, jak większość ludzi przychodzi taka zmarnowana do szkoły właśnie w ten piękny dzień tygodnia. Ale w sumie to mnie mało obchodzi. Podążałam właśnie na zajęcia z matematyki, które prowadził pan Stanley. Niby dobrze uczył, ale chyba lepszy z niego aktor niż matematyk. A może to tylko ja byłam zbyt dobra z matmy? Możliwe. Idąc korytarzem pełnym uczniów, co chwila machałam komuś ręką i posyłałam automatyczny uśmiech. Lubiłam to uczucie, kiedy wiedziałam doskonale, że każdy mnie rozpoznaje. Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce.
-Hej Chiara! - Odezwała się moja koleżanka z ławki obok, Eliza.
-Cześć! - Odparłam lekko obojętnie, gdyż ostatnio jakoś nie bardzo miała coś ciekawego do powiedzenia. Ciągle tylko trajkotała o jej nowym związku z jakimś starszym gościem. Pytam się... Na co mi te informacje? Poza tym przestała chodzić do klubów, gdzie mogła mi załatwiać darmowe wejściówki dla moich znajomych, których musiałam w jakiś sposób przekupić, bądź przekonać do siebie.
-Co tam u ciebie słychać? - Zadała to najbanalniejsze na świecie pytanie, by po chwili podzielić się ze mną jakimś ckliwym wspomnieniem z ostatniej randki. Przewróciłam oczyma, westchnęłam i spojrzałam się na nią z udawanym, słodkim uśmiechem dobrej przyjaciółeczki.
-Oh, wiesz... Mam wrażenie, że ostatnio przelizałam się z twoim chłopakiem na imprezie, ale było ciemno... - Nachyliłam się ku niej. - Więc lepiej się go dopytaj i nie zawracaj mi głowy, dobrze skarbie?
-Co? Ale jak to? - Jej oczy prawie wypełniły się łzami, ale do klasy wszedł nauczyciel.
-Nie mógł się oprzeć mojemu urokowi. - Uśmiechałam się dalej słodko. - A teraz skup się na lekcji, jak nie chcesz dostać kolejnej jedynki.
Zajęcia zleciały szybko i sprawnie. Przynajmniej dla mnie. Eliza łapała co chwila zawias i ciągle patrzyła się na mnie ze zdziwieniem. Po matematyce podeszłam jeszcze do niej i grając "ciocię dobrą radę" pogładziłam po ramieniu.
-Nie warto się zamartwiać dla takiego chłopaka. Rzuć go. - Udałam współczującą i chciałam odejść, gdy ona zatrzymała mnie.
-Masz rację, ale... - Zaczęła się jąkać. - Z tobą też nie mam ochoty się już zadawać.
-Co? Jaka szkoda. - Wyraziłam prawie szczery smutek z tego powodu, a w głębi duszy się cieszyłam, że będę mieć ją z głowy. - Ale rozumiem cię. Pewnie postąpiłabym podobnie. Nasza znajomość zawsze będzie mi się dobrze kojarzyć.
-Zejdź mi już z oczu. - Rozpłakała się na dobre. Jakie to łatwowierne. Mogła najpierw zapytać swojego chłoptasia, czy to prawda... Ale pewnie o tym nie pomyśli. W końcu ja nigdy się nie mylę, więc ludzie mi wierzą. Musiałam się pośpieszyć, bo za chwilę rozpoczynały się zajęcia z aktorstwa, a sala do nich znajdowała się dość daleko. Przemierzając korytarze rozmyślałam nad tym, jakby tu zwiększyć swoją popularność i wpływ na innych. Hmm... Internet jest źródłem, które wiele może zdziałać. Może tak bym zaczęła nagrywać filmiki o szkole? W sumie to nie jest zwykła szkoła, jest tu wiele ludzi, którzy mogą się wydać godni zainteresowania dla innych. Oczywiście ja bym przeprowadzała różne wywiady i inne tego typu sprawy. Tylko jest jeden mały problem. Kto by miał to nagrywać? Zatrudnić profesjonalnego operatora? Strata pieniędzy. Ludzie oglądający yt nie umieją docenić dobrej jakości filmu o nawet najbardziej prowizorycznym temacie, jakim jest życie szkolne. Z takimi myślami wkroczyłam do wielkiej sali, w której zgromadziło się już większość osób. Tak samo, jak na korytarzu, tak i tu miałam sporo znajomych, którym musiałam machnąć łapką, albo powiedzieć krótkie cześć. Aczkolwiek, kiedy przybył pan Stanley stanęłam sama na uboczu, by móc skoncentrować się na zajęciach.
-Dzisiaj będziemy pracować w niewielkich grupach. - Rozpoczął. Na sali zapanował szum. Każdy pewnie ustalał z kim będzie. Ja badałam uważnie tłum, by wyłapać tych najlepszych. Ale kiedy już miałam kogoś na oku, nasz nauczyciel znowu się odezwał. - Cicho. Nie będziecie się sami dobierać w grupy.
-Jak to? - Ktoś głupi musiał oczywiście zadać zbędne pytanie, na które i tak za chwilę otrzymalibyśmy odpowiedź.
-Będzie losowanie. - Wyciągnął plastikową kulę, w której znajdowały się różne, kolorowe papierki. - W tej kuli znajdują się  po 3 listki papieru w tym samym kolorze. Zasady są proste. Każdy, kto wylosuje ten sam kolor jest razem w grupie. Podchodźcie proszę według listy.
Ustawiła się kolejka. Byłam, gdzieś w pierwszej połowie. Kiedy dotarło do mnie, przymknęłam oczy i na chybił trafił wylosowałam błękitny świstek. Rozejrzałam się po osobach, które były już po losowaniu, ale jeszcze nikt nie miał błękitu, więc stanęłam z boku. Po kolejnych dłużących się minutach dostrzegłam, że jakiś wysoki chłopak o włosach w odcieniu ciemnego blondu, trzymał w ręku błękitny świstek. W tym samym momencie on spojrzał na mnie i zaraz się odwrócił, bo niższy o głowę od niego ciemnowłosy chłopak podszedł do niego i coś powiedział. Jak po chwili zauważyłam, także posiadał błękitny papierek. Świetnie. Ani jednego, ani drugiego nie kojarzyłam. Podeszłam do tej dwójki z uśmiechem wymalowanym na ustach. Trzeba wybadać kim są.
-Hejka, jestem Chiara, może mnie kojarzycie? - Popatrzyłam po ich twarzach.
-Ja cię znam. Jesteś dość popularna w szkole. - Odezwał się dość cicho ten niższy. - Jestem Jeff.
-Miło mi cię poznać Jeff! - Posłałam mu uroczy uśmiech. Przeniosłam wzrok na tego drugiego. Miał niewzruszoną minę.- A ty?
-Nie znam cię. - Odparł krótko. - Kojarzę z widzenia ewentualnie.
-Ehem... Dziwne. Ale mniejsza. - Odchrząknęłam.- Jak masz na imię?
-Alec. - Nadal miał minę, która niewiele dawała mi do zrozumienia.Odwróciliśmy się wszyscy w stronę Stanleya, który znowu zabrał głos.
-Dobrze. Widzę, że wszyscy są już dobrani w drużyny. Teraz waszym zadaniem będzie wymyślenie własnego scenariusza i nakręcenie filmiku do niego. - Po sali przebiegła fala szeptów. - Ale uwaga! Musicie napisać tak ten scenariusz, by dla każdego z was rola była całkowicie niezgodna z waszym charakterem.
Zapadła cisza. Zapewne każdy się zastanawiał, jaki jest i kim jednocześnie nigdy nie będzie. Hehe, to będzie świetne wyzwanie. Zmierzyłam wzrokiem Jeffa. Nie należał raczej do najbardziej śmiałych i zdobywających świat. Powinien zagrać osobę, która tryska pewnością siebie i jest wiecznie rozgadana. A co z Aleciem? Przyglądałam się mu dłuższą chwilę. Chłopak to dostrzegł i uniósł pytająco brew.
-Mam coś na twarzy? - Spytał po prostu.
-Hmm... - Odparłam jedynie, intensywnie myśląc. Alec przyglądał mi się, a kąciki jego ust poszybowały ku górze. Chyba go rozbawiłam. Potrząsnęłam głową. - Spotykajmy się o 18 w pokoju 35, to znaczy moim pokoju, żeby wszystko obgadać.
-Ale chyba teraz coś można już zacząć? - Jeff o dziwo coś się odezwał. No w sumie nie mógł być tak do końca nieśmiały, chodząc na zajęcia z aktorstwa.
-No nie wiem, pewnie będziemy teraz coś innego robić. A masz jakąś propozycję? - Zerknęłam na pana Stanley'a,który właśnie przymierzał się, by dalej prowadzić zajęcia.
-Yyy... Nie. - Chłopak odwrócił wzrok.
-Dobra... To pomyślcie, jakimi charakterami będziecie i obgadamy to u mnie.- Machnęłam im ręką na pożegnanie i ruszyłam bliżej nauczyciela.
(...) Po zajęciach, zjadłam szybki obiad, przećwiczyłam krótki utwór na skrzypcach i ogarnęłam pokój, który w sumie i tak był w idealnym porządku. Układałam sobie właśnie plan spotkania w głowie, kiedy rozległ się odgłos pukania do drzwi. Otworzyłam i do mojego pokoju weszli moi dwaj chwilowi partnerzy.
-Nie ma co się obijać. Jakieś konkretne pomysły? - Spojrzałam po nich dwóch.
-Hmm... Myślę, że powinienem zagrać kogoś pełnego energii i entuzjazmu.- Pierwszy odezwał się Alec. Ponownie zlustrowałam go wzrokiem. No nie wyglądał na takiego.
-A ja... - Zaczął niepewnie Jeff.
-Ty kolego, będziesz musiał zagrać kogoś super pewnego siebie i bardzo rozgadanego. - Dokończyłam za niego. - Zgadzasz się ze mną?
Kiwnął głową.
-No to świetnie. - Wyjęłam notatnik.
-A ty kogo chcesz zagrać? - Alec przekrzywił głowę i teraz to on zmierzył mnie wzrokiem.
-Jakąś niedoskonałą istotę o niskich pobudkach. - Oparłam poważnie.
-A po angielsku? - Chłopak zmrużył oczy. Prychnęłam.
-Czy ja muszę takie proste rzeczy tłumaczyć? - Westchnęłam.- Będę osobą, która jest raczej cicha, trochę taka niedorajda albo nawet całkowita porażka i fascynuje się czymś pospolitym.
-A masz jakiś pomysł, żeby dopasować każdemu nasze role do jakiegoś sensownego scenariusza? - Jeff spostrzegł całkiem mądrze, jak na takiego... no takiego kogoś niedoskonałego.
-Po to tutaj jesteśmy, żeby coś wspólnie wymyślić. - Uśmiechnęłam się i postukałam w mój notatnik.
-Może odegrajmy scenkę, gdzie Jeff będzie znanym aktorem, a ja i ty zapalonymi fanami? - Alec wysunął pierwszą propozycję.
-Hmm... Dobry pomysł, podoba mi się. - Pokiwałam głową i szybko zanotowałam wszystko na kartce. - Jeff, zgadzasz się, prawda?
Chłopak tylko kiwnął głową.
-Świetnie. Pytanie kolejne jak to nagramy i jak piszemy scenariusz? - Znowu spojrzałam na nich w oczekiwaniu na jakąś zgrabną odpowiedź.
[Alec?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz