4.02.2017

Od Vanessy CD Hangagoga

Kończyłam przygotowywanie na jazdę konną. Spięłam włosy, założyłam toczek, włożyłam sztyblety i dopięłam do nich czapsy. Stresowałam się trochę dzisiejszą jazdą. Chociaż Han nazwał to randką. Według mnie jest trochę wcześnie, a mu i tak zależy tylko na seksie. W takim razie skupię się na jeździe... i postaram się nie zaciągnąć do łóżka po pierwszej godzinie.
Mimo że jest taki przystojny.
Otrząsnęłam się z przemyśleń i wyszłam z pokoju zabierając ze sobą przygotowane wcześniej jabłka dla koni. Od razu skierowałam się na górę, nie mogą się już doczekać. Tak dawno nie jeździłam. Brakowało mi tego.
Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył mi Hangagog ubrany w strój jeździecki. Zaczęłam się śmiać.
- Co cię tak bawi? - zapytał na powitanie.
- Ciekawie w tym wyglądasz. - Uspokoiłam się, choć nadal się uśmiechałam. - To zaprowadź mnie do tej stadniny.
Szybkim tempem wyszliśmy z budynku Akademii. Po piętnastu minutach drogi naszym oczom ukazały się boksy. Zaczęłam biec, by przywitać się z każdym koniem po kolei i częstując jabłkiem je wszystkie.
- Które to twoje? - zapytałam, gdy Han do mnie dołączył.
- Te dwa tutaj. - Wskazał palcem dwa konie rasy Shire. - Ale jest mały problem.
- Jaki? - Spojrzałam podejrzliwie na chłopaka. W jego oczach paliły się psotne chochliki.
- Klacz spodziewa się źrebięcia, więc pojedziemy na jednym.
Zatkało mnie. Od początku kłamał, przecież wiedział o tym wcześniej!
Odwróciłam się, by odejść, ale Hangagog złapał mnie na za ramię i szepnął do ucha:
- Chcesz zaprzepaścić taką okazję? No weź...
Westchnęłam przeciągle. Nadal byłam na niego zła, ale tak wielką miałam ochotę pojeździć.
- Ja prowadzę - powiedziałam.
- To mój koń, a ty dawno nie jeździłaś. Ja prowadzę.
Wyprowadził konia z boksu i założył mu kantar. Usiadłam na ławce i czekałam, aż chłopak skończy siodłać zwierzę.
- Da się tak naprawdę jeździć we dwie osoby? - spytałam.
- Tak, ale będziemy jechać na oklep; zakładam tylko uzdę. Będziesz musiała uważać na nerki, więc trzymaj się głównie mnie, nie ściskaj konia.
- Zrobiłeś to specjalnie.
- No co ty. - Czy jego wypowiedzi zawsze muszą ociekać takim sarkazmem?

- Gotowe - oznajmił po chwili.
Wyprowadził konia z siodlarni i wsiadł używając schodków. Wstałam z ławki i skierowałam się w ich stronę. Weszłam na schodki, złapałam się ramienia Hangagoga i znalazłam się na koniu.
Objęłam chłopaka.
To będzie ciekawa jazda.

Hangagog? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz