4.15.2017

Od Charlotty CD Spencera

  Zmrużyłam oczy, próbując zignorować badawcze spojrzenie starszego Azjaty. Słysząc jak mężczyźni rozmawiają po koreańsku, starałam sobie przypomnieć jakikolwiek znany mi język, który chociaż w najmniejszym stopniu przypominałby ich ojczysty język, ale nic z tego. Powinnam chyba nauczyć się któregoś z azjatyckich języków, ale z drugiej strony... Czy ja naprawdę chciałam wiedzieć o czym oni rozmawiają?
- Skończyły się naboje. - Przechyliłam lekko głowę, posyłając Hyukowi zadziorny uśmieszek.
- Chcesz jeszcze postrzelać? - Spytał już w zrozumiałym dla mnie angielskim.
- Pewnie. Pokażę ci jak się strzela. - Uśmiechnęłam się szerzej, widząc oburzenie na twarzy Spencera, pomieszane oczywiście z rozbawieniem pewnością w moim głosie.
- Ty mi? Nie bądź taka pewna. - Złapał mnie za ramię, prowadząc z powrotem na stanowisko, wymieniając po drodze magazynek na pełny. Nacisnął guzik, dzięki któremu tarcza pofrunęła w tył, na sam koniec pomieszczenia. W tym czasie mężczyzna nałożył słuchawki na uszy, nakazując mi to samo i ustawił się, celując w daleki cel. Kąciki moich ust drgnęły w górę, układając wargi w delikatny uśmiech, pełen kpiny; doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że chłopak nie chybi, jednak podpuszczanie go było zabawniejsze niż pokazywanie, że jego umiejętności robią na mnie jakiekolwiek wrażenie. O wiele zabawniejsze. 
  Kiedy tylko huk wystrzału rozniósł się po pomieszczeniu, brązowe oczy popatrzyły na mnie z satysfakcją, czekając na moją reakcję. Prychnęłam, teatralnie przewracając oczami i wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, oczekując, że lada moment poczuję na niej chłód metalu i niewielki ciężar, jednak kiedy to nie nastąpiło, wymierzyłam Spencerowi cios pięścią prosto pod żebra. Oczywiście mój atak nie zrobił na nim żadnego wrażenia, sprawił jedynie, że dostałam pstryczka w nos, za co z kolei Lee został przeze mnie delikatnie zbesztany.
  Tak mniej więcej minęły nad dwie godziny, na wzajemnym dokuczaniu sobie między strzałami i udowadnianiu jak bardzo Hyuk jest lepszy ode mnie w strzelaniu. Ale w sumie mogłam zaliczyć to popołudnie do udanych, gdyż jego cel został spełniony; skupiając się na strzałach, zupełnie zapomniałam o stresie, który towarzyszył mi na dzisiejszym treningu, a po którym teraz nie było nawet śladu.
- Pojedziemy w jeszcze jedno miejsce? - Zapytałam, kiedy tylko drzwi od strony pasażera zamknęły się z cichym trzaskiem. Koreańczyk popatrzył na mnie nieco zdziwiony, unosząc jedną brew w geście zapytania. - Miałam w planach zajrzeć dzisiaj do galerii i...
- No nie, nie jesteśmy jeszcze razem, a ty już zaczynasz... - Westchnął przesadnie, uśmiechając się delikatnie. Popatrzyłam na niego, otwierając nieco usta z oburzenia, po czym strzeliłam go z otwartej dłoni w ramię, śmiejąc się przy tym.
- Nie marudź, co? Do sklepu z bielizną jeszcze cię nie zabieram. - Fuknęłam, udając obrażoną i opadłam ciężko na oparcie fotela, odwracając głowę w stronę okna.
- A szkoda. - Odparł jeszcze, jednak zignorowałam te słowa, przymykając powieki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Tak właściwie to nie do galerii chciałam jechać, lecz do sklepu zoologicznego, który był obok, ale skoro już weszliśmy do tego wielkiego budynku, zamierzałam to wykorzystać. Mimo późnego popołudnia, w budynku panował dość duży tłok, co sprzyjało niemyśleniu, a na tym aktualnie najbardziej mi zależało. Czułam się niejako bezpieczniej, gdy przebywałam między ludźmi, wiedziałam, ze nie mam wtedy czasu na zastanawianie się nad rzeczami, które mnie dręczą. A galerie miały to do siebie, że w nich zawsze panowała atmosfera, która mnie rozluźniała i jeszcze ta muzyka, niby spokojna, a czasem moje ciało samo rwało się przy niej do tańca.
  Zrobiłam obrót wokół własnej osi i gdy tylko stanęłam prosto, na przeciwko rozbawionego Azjaty, złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę sklepu z zabawkami. Byłam prawie pewna, że tam będzie to czego szukam; skoro miałam okazję do poprawienia sobie humoru, to chciałam z niej skorzystać. Hyuk nawet nie protestował, kiedy prowadziłam go... Ekhem. Ciągnęłam go za sobą, mijając przeróżnych ludzi, którzy albo spoglądali na nas ze zdziwieniem, albo w ogóle nie zauważali, jakbyśmy byli dla nich zwykłym powietrzem.
  Bez słowa weszliśmy do kolorowego sklepu pełnego zabawek dla dzieci, od razu kierując się w stronę działu ze strojami na Halloween i tym podobne imprezy.
- Czego ty tu właściwie szukasz? - Spytał chłopak, kiedy ja nurkowałam w koszu pełnym akcesoriów do strojów. Przechyliłam się trochę za bardzo, zapadając się między te wszystkie szeleszczące opakowania, pisnęłam cicho i zaczęłam machać nogami, które automatycznie uniosły się w górę. Mimo całego tego szumu, który towarzyszył coraz głębszemu zapadaniu się, do moich uszu dotarł śmiech Hyuka, który po chwili złapał mnie za ramiona i uniósł do góry, wyciągając z tej śmiertelnej pułapki. Koreańczyk odstawił mnie na posadzkę, z zaciekawieniem przyglądając się opasce, którą kurczowo trzymałam w dłoniach. Uśmiechnęłam się wrednie, chowając natychmiast zdobycz za plecami.
- Zamknij oczy. - Nakazałam głosem nieznoszącym sprzeciwu. Mężczyzna nie mając innego wyjścia opuścił powieki, pogrążając w ciemnościach swoje brązowe oczy. Przechyliłam lekko głowę, omiatając krytycznym spojrzeniem całą jego postać spod przymrożonych powiek. Złapałam jedną ręką za czerwony szalik w czarną kratę, ściągając go tym samym do swojego poziomu. Stłumiłam śmiech w gardle, gdy zakładałam mu na głowę opaskę z baranimi rogami.
- No, teraz oficjalnie mogę nazwać cię baranem. - Parsknęłam śmiechem, uderzając go jednocześnie w oba policzki, otwartymi dłońmi. Zaskoczony Lee otworzył oczy i nadął policzki, spoglądając w lustro, które wisiało niecały metr przed nim. Popatrzyłam na niego zaskoczona, gdy nie usłyszałam żadnej docinki, jednak kiedy tylko odwróciłam głowę w jego stronę, Spencer wsunął mi we włosy podobną opaskę tyle, że... Z aureolą?
  Ściągnęłam brwi, prostując gwałtownie rękę, która uderzyła chłopaka w brzuch.
- Widzisz? Nawet atrybuty aniołów ci nie pomagają, córko szatana. - Powiedział rozbawiony, moją coraz bardziej wkurzoną miną. Ponownie ściągnęłam go do siebie, tym razem łapiąc za klapę od skórzanej kurtki.
- Ty mała, wredna pokrako... - Urwałam, słysząc jak jedna z ekspedientek woła ochroniarza i mówi coś ściszonym głosem. Nie trudno było się domyśleć, że chodzi o nas, gdyż oprócz naszej dwójki w sklepie nie było zupełnie nikogo. Kurwa mać. 
  Prawie natychmiast złapałam Hyuka za dłoń, wyciągając go pospiesznie ze sklepu. Na szczęście mężczyzna był na tyle rozgarnięty, że zdążył ściągnąć nam z głów opaski i zostawić je na swoim miejscu. Oczywiście byłam mu za to wdzięczna, ale nie miałam czasu tego okazywać, zależało mi na jak najszybszym zgubieniu ochroniarza, z którym kilka dni temu także miałam do czynienia. Oczywiście moje szczęście, że wpakowałam się wtedy w zupełnie przypadkowe kłopoty, gdyż jakiś gość, którego zupełnie nie znałam, przyczepił się do mnie, a potem coś zwinął, a że widzieli, że z nim rozmawiałam, mnie także posądzono o kradzież. Naprawdę nie miałam ochoty tłumaczyć się z tego przed Spencerem... 
  Na szczęście Koreańczyk oszczędził mi dopytywanie się o nagłą ewakuację ze sklepu, dzięki czemu przez następne trzydzieści minut kręciliśmy się bez celu między sklepami. Nie mogłam jednak powiedzieć, że te pół godziny było nudne; nuda nam nie doskwierała, umieliśmy znaleźć sobie zajęcie, często z półki tych mniej mądrych pomysłów, jednak wydaje mi się, że taka odskocznia od myślenia była potrzebna nam obojgu.
  Gdy w końcu Lee zarządził taktyczny odwrót na parking, zaczęliśmy powoli kierować się w stronę wyjścia. Galeria zdążyła już opustoszeć i tylko kilka ostatnich osób przyglądało się naszej dwójce, głównie mi, gdyż dobry humor, który osiągnął swój zenit, sprawił, że bez skrępowania tańczyłam do muzyki płynącej z głośników. Nie przeszkadzało mi nawet, że ledwo co ją słyszałam, wystarczyła mi świadomość, że gdzieś tam jest. Robiąc kolejny z obrotów, coś czerwonego na jednej z wystaw przyciągnęło moją uwagę. Wyprostowałam się wpatrując w czerwony, błyszczący, nowiuteńki lakier na gładkiej powierzchni. Otworzyłam szerzej oczy widząc to cudo w okazyjnej cenie, na którą nawiasem mówiąc i tak nie było mnie aktualnie stać.
- Spencer! - Zawołałam błagalnym głosem i łapiąc go za skrawek materiału kurtki, pociągnęłam go w stronę przezroczystej szyby, za którą stała cudowna gitara elektryczna. Od kilku miesięcy polowałam na nią, aż będzie w przecenie, gdyż jej normalna cena była przerażająco wysoka i dziadkowie nawet nie chcieli słyszeć o takiej kwocie. Przylgnęłam nosem do wystawy, pociągając rytmicznie za materiał ubrania chłopaka. Ten tylko pokręcił głową, łapiąc mnie za ramię i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia, argumentując, że mamy jeszcze spory kawałek do przejechania. Odwróciłam się jeszcze ostatni raz w stronę sklepu muzycznego, wyciągając w jego stronę rękę, jakbym chciała się złapać czegoś niewidzialnego. Z boku wyglądało to pewnie tak ,jakby matka próbowała wyciągnąć dziecko ze sklepu z darmowymi słodyczami. No cóż, ostatecznie dałam się wyciągnąć, chociaż niechętnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Tym razem układ zatańczyłam bez najmniejszej pomyłki, pod czujnym okiem nauczyciela, uczniów i rzecz jasna Spencera. Zakończyłam całe przedstawienie w nieco wygiętej w tył pozycji, dostrzegając szeroki uśmiech Lee, który ewidentnie świadczył o tym, że dobrze mi poszło. Wyprostowałam się, próbując jak najszybciej opanować oddech, który nieznacznie przyśpieszył i wbiłam wyczekujące spojrzenie w pana Craver'a, który przez chwilę się namyślał, po czym zaklaskał, spoglądając na mnie z uznaniem. Podskoczyłam w miejscu, piszcząc ze szczęścia. W ułamku sekundy pojawiłam się przed Hyukiem, na którego bez najmniejszego namysłu skoczyłam, przytulając mocno.
- Dziękuję! - Zawołałam, piszcząc ponownie, gdy zostałam oderwana od ziemi. Chrząknięcie nauczyciela szybko przywróciło nas do porządku, a mnie odstawiło na ziemię.
- Powinnaś mu mocno podziękować. Najwyższa ocena, brawo. - Poklepał mnie po ramieniu, a gdy tylko odszedł, spojrzałam na mężczyznę, stojącego za mną, z szerokim uśmiechem, informując go, by koło siedemnastej wpadł do mojego pokoju, bo muszę mu coś dać. Nic poza tym nie powiedziałam, mając świadomość, że te słowa rozbudzą ciekawość Spencera, a przecież nadal bawiło mnie drażnienie go.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Siedziałam na łóżku, oparta plecami o ścianę, przytulając do siebie Vladi'ego i spod przymrużonych powiek obserwując, jak Azjata zjada kolejną potrawę, przygotowaną przeze mnie zaraz po lekcjach.
- Mam nadzieję, że cię nie otruję, nie jestem pięciogwiazdkową kucharką. - Zaśmiałam się, ściskając pluszaka mocniej. Mężczyzna pokręcił tylko głową, przeżuwając kolejny kęs owocowej zapiekanki, którą odkąd tylko pamiętałam, robiła moja babcia.
- Przesadzasz. Dobre jest. - Wskazał widelcem na miskę, na dłuższą chwilę zatrzymując na mnie spojrzenie brązowych oczu. Przez kilka sekund wpatrywałam się w nie, urzeczona ich ciemną barwą, jednak naraz się otrząsnęłam, odwracając natychmiast wzrok.
  Kurwa, Lotta, co się z tobą dzieje, kobieto... To tylko oczy. Przewróciłam oczami, ściągając brwi i zatapiając twarz w futerku ulubionego misia. Kiedyś było bardziej miękkie, teraz już trochę się skołtuniło, przez co było bardziej szorstkie. Ciekawe czy... Zerknęłam ukradkiem na Hyuka. ...też ma szorstkie...? Osłupiałam, słysząc to pytanie we własnych myślach. C-co?! 
  Jak poparzona skoczyłam na równe nogi, ściągając siłą Spencera ze swojego krzesła i zaczynając bez słowa pchać go ku drzwiom.
- Co ty, Lotta? - Tylko tyle padło z jego ust, gdy wystawiałam go za drzwi własnego pokoju.
- Po prostu się wynoś! - Powiedziałam uniesionym głosem, wpychając mu w dłonie resztki jedzenia w pojemnikach i zatrzasnęłam drzwi, opierając się o nie plecami, jak gdyby chłopak miał zaraz przez nie wpaść do środka.
  Cokolwiek robisz, musisz przestać. Pokręciłam głową, próbując się jakoś otrząsnąć. Nie mogłam się znowu do kogoś przywiązać. Tym bardziej do Spencera. Przetarłam twarz dłonią, wypuszczając powoli powietrze w płuc. Kolejne tygodnie zapowiadały się naprawdę ciekawie, głownie na unikaniu Hyuka i... Najlepiej wszystkich innych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz