Ta dziewczyna powinna zostać zamknięta w specjalnym
zakładzie bez klamek i okien, dodatkowo w podwójnym kaftanie. Stwarzała
zagrożenie dla siebie oraz osób ze swojego otoczenia. Patrząc na nią z innej
strony, należała do tych normalniejszych kobiet, nieśliniących się na widok
półnagiego faceta.
Skoro pozwolił sprowadzić się do parteru, musiał
wysunąć jakiś kontratak. Z jakże niewinnym uśmiechem odepchnął jej nogi od
swojej szyi, po czym uniósł tułów, mając znakomitą przeciwwagę. Złapał ją za
ramiona i, niczym nic nieważące piórko, przerzucił na podłogę tuż obok. Lewą oraz
prawą rękę dziewczyny zamienił ze sobą miejscami, nadgarstki dociskając do
posadzki, zaś ciężar swojego ciała umieścił na jej biodrach, mocno ściskając je
ze sobą swoimi kolanami. Nachylił się tak, że czubki ich nosów niemalże się
stykały. Blaszki zawieszone na szyi chłopaka obiły się wzajemnie, wydając
charakterystyczny brzdęk, po czym spoczęły w prawym dole nadobojczykowym Lotty.
Na usta Hyuka wpełzł tryumfalny uśmieszek.
- Dobra próba, ale to za mało. – Szepnął, w tym
samym momencie puszczając jej subtelne oczko. Nie wyglądała na zadowoloną takim
obrotem zdarzeń. Gdyby tylko to było możliwe, z jej nosa ulatniałby się dym. Po
paru sekundach patrzenia w oczy dziewczyny, odpuścił. – Wystarczy zabawy na
dzisiaj.
Zszedł ze swej ofiary i zebrał puste butelki po
wodzie, własną koszulką wytarł resztki potu z okolicy karku, końcowo
przerzucając ją sobie przez ramię. Do pokoju nie miał daleko, na dworze zimno
nie było, a jedynym niebezpieczeństwem były sztuczne paznokcie oraz brak
rozwagi niektórych uczennic. W końcu, co cię nie zabije, to cię wzmocni, tak?
Oboje rozeszli się do swoich pokoi, uprzednio umawiając
na kolację w szkolnej stołówce, aby w teorii dopracować nieco układ. I, dla
odmiany, zjeść w miłym towarzystwie. Po trochę zbyt długim prysznicu, czym
prędzej ubrał się nazbyt elegancko i truchtem ruszył ku zapachowi jedzenia. Oczywiście
musiał się wrócić do pokoju. Zamienił soczewki na okulary, co by oczy odpoczęły,
gdyż zaczynało go już boleć.
Gdyby tym razem się spóźnił, dziewczę miałoby ostre
narzędzia pod ręką. Wyrzucił z głowy
makabryczne obrazy wbitego noża w oko, z gracją wchodząc do rozległego
pomieszczenia. Echo rozmów roznosiło się niczym podmuch wiatru. Charlotta
znajdowała się już przy bufecie z tacą o talerzem na niej. Po paru sekundach
znalazł się przy jej boku. W większości na tacy mieściła się sałatka, ale nawet
nie chciał tego komentować. Zbyt wiele w niej agresji.
- Pójdę zająć stolik. Nie każ mi długo czekać,
Spencer. – Z dumą uniosła podbródek i odeszła w głąb sali.
Ten w odpowiedzi pokręcił lekko głową z
niedowierzaniem. Na talerz nałożył sobie nie za dużo, i nie za mało, co by w
nocy nie wstawać z łóżka z powodu głodu. W chwili, kiedy parzył herbatę,
wzrokiem wyszukał przyjaciółkę, która umieściła się niemalże na samym końcu sali.
Z zastawiona tacą ruszył ku niej, kiedy ta wstała, widocznie także zapragnąwszy
czegoś do picia. Normalnie wyminęliby się, lecz coś musiało doprowadzić do
anomalii, a dokładniej noga jednej z dziewczyn, która została podstawiona
Charlotcie. Hyuk odruchowo uniósł tacę ku górze, lecz trzymając ją tylko w
prawej dłoni. Drugą ręką zdążył złapać Lottę w pasie, dzięki czemu nie upadła.
Takie zamieszanie nie mogło się obejść bez
zainteresowania innych, obecnych na stołówce. Sprawczynię nietrudno było
znaleźć, gdyż to właśnie ona szczerzyła się najbardziej. Przywrócił
przyjaciółkę do pionu i oddał jej swoje jedzenie, by następnie stanąć przed uczennicą,
która parę godzin temu obśliniła mu nogę. Jakże okropnym (nie) przypadkiem dłońmi potrącił talerz pełen jedzenia, stojący
tuż przed nią, którego zawartość wpasowała się w ubrania nastolatki.
- Ty debilu! – Wrzasnęła, podrywając się z miejsca,
zaś Spencer przyłożył dłoń do ust, wydając fałszywe „ups”.
Śmiech osób postronnych doprowadził do tego, że
dzikie dziewczę uciekło ze stołówki, dłońmi zakrywając czerwoną twarz. W takich
momentach nie miał ani krzty poczucia winy. To była niewielka zemsta w
porównaniu do tego, co próbowała zrobić. Nie wolno mordować jedzenia Hyuka, bo
wtedy naprawdę można źle skończyć.
Odebrał od Lotty swoje szczęście i udał się do
ówcześnie zajętego przez nią stolika, gdzie od razu zaczął konsumować,
usiadłszy tyłem do reszty pomieszczenia. Charlotta wróciła parę chwil później,
z sokiem pomarańczowym. Zajęła miejsce naprzeciw blondyna. Ledwo zaczęła jeść,
kiedy ni stąd, ni zowąd zasiadł obok niej chłopak, którego znał tylko z
widzenia oraz słyszenia. Podobno ruchał wszystko, co żywe. Nigdy nie pytał,
więc nie oceniał.
- Christian? – Spojrzała na bruneta ewidentnie zdziwiona jego nagłym pojawieniem
się, kiedy ten bez żadnych skrupułów objął ją ramieniem i uśmiechnął się
lubieżnie.
- Charlott skarbie, dzisiaj nie mam żadnych planów
na wieczór, więc wpadnij do mnie. – Niby szeptał do jej ucha, aczkolwiek ów
szept był na tyle głośny, by Hyuk go słyszał.
Przenosił wzrok raz na niego, raz na nią, spokojnie
jedząc dalej. Skoro miała kogoś, to nie powinno mu to przeszkadzać. Ani trochę.
Wcale. Nawet interesować. Dlaczego więc, tak trudno było mu wziąć kolejny kęs,
patrząc nieprzychylnie na napalonego gościa?
- Widzę, że znalazłaś sobie nowego przyjaciela,
który należy do rasy tych żółciejszych. Oczywiście bez urazy. – Perfidny uśmiech,
fałszywy gest dłonią, przez co Lee zaczął czuć do niego tak silną niechęć, że
był gotów wsadzić mu widelec w gardło. – On jest niemową? Głuchoniemy?
- Christian! – Charlotta zbeształa go lekko
uniesionym głosem. – Porozmawiamy później, bo teraz jestem zajęta. Idź.
Wypierdalaj, przeleciało komuś przez myśl.
- Dobrze, złociutka, bez agresji. Taka możesz być
tylko w moim łóżku. – Puścił jej oczko i jakże powoli odszedł od ich stolika.
Dziewczyna westchnęła ciężko, patrząc z małą skruchą
na Spencera.
- Wybacz mu. Jest nieokrzesany. – Psie oczy nie
podziałały. Nie wybaczył.
- Jutro dopracujemy twoją choreografię, a teraz
przepraszam, ale tak mnie szczypią oczy, że dzisiaj położę się wcześniej.
Nie czekał na odpowiedź. Zebrał swoją tacę ze
stolika i odszedł bez pożegnania. Wyrzucił resztki, odłożył brudną zastawę, po
czym opuścił stołówkę. Czy to była złość albo irytacja? Cholera wiedziała.
Dziwne, nieopanowane emocje kłębiły się w klatce piersiowej Hyuka. Aby się ich pozbyć, opuścił budynek akademii
i zmierzył całkowicie poza jej granice. Wieczorny spacer na pewno pomoże mu
przemyśleć kilka spraw, a także znaleźć
rozwiązanie dla zaistniałej sytuacji.
Następnego dnia.
Ukochany samochód Spencera zasłużył na wymianę oleju
po dwunastu miesiącach wożenia jego tyłka. Dlatego od razu po poniedziałkowej
matematyce wyruszył na umówione spotkanie w jednym z warsztatów samochodowych,
znajdującym się w Scottsville, nieopodal Jackson. Pech ciągnął się za nim od
paru dni. W warsztacie mieli poślizg, przez co musiał poczekać, aż skończą trzy
inne auta. Czas mu się tak cholernie dłużył, że miał wrażenie, iż zdążyłby pójść
do akademii i wrócić. Walenie czołem w kierownicę nie pomagało. Co gorsza,
przypomniał sobie o sprawdzianie z języka norweskiego. Niezbyt dobre oceny z
niego miał, dlatego poczuł dreszcze na plecach. I oddech pana Seagala.
Pod szkołę zajechał tuż przed piętnastą. Nie widział
sensu w dzikim biegu na ostatnią lekcję. Nawet jeśli był na niej ważny
sprawdzian. Nie mając ochoty nawet na jedzenie, zabrał się za sprzątanie
wnętrza samochodu, dopóki Lotta nie skończy zajęć. Prosta robota, a pochłonęła
jego myśli, jakby w inny wymiar. Nie słyszał ani dzwonka, ani tego, jak Lotta
go wołała. Dopiero kątem oka dojrzał znajome nogi, stojące tuż obok, gdy ten
grzebał w bagażniku. Odwrócił się ku niej i nawet nie zdążył się uśmiechnąć,
kiedy ta zamachnęła się torbą pełną książek, którą niemalże przetrąciła mu
głowę. Cudem oparł się o bok auta.
- Normalni ludzie najpierw się witają! – Oburzył się,
kiedy nastąpił kolejny atak, tym razem w prawe biodro.
Odskoczył nieco, lecz i tak poczuł kanciaste
podręczniki.
- Dlaczego nie było cię na norweskim? Taki zaawansowany
w nim jesteś?! – Zamrugał parokrotnie, niemalże pokornie słuchając jej
opierdzielu. – Gdzieś ty, do cholery, był?
Westchnął tylko i zamknął klapę bagażnika, opierając
się o nią.
- Szukałaś mnie? – Zapytał, ciekaw odpowiedzi, gdyż
oczy dziewczyny nieco się zmrużyły.
Właśnie znakomity plan wskoczył mu do głowy.
Korepetycje z norweskiego to było coś, co mogło pomóc mu zbliżyć się ku
wyznaczonemu celowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz