4.07.2017

Od Spencera CD Charlotty

Ta dziewczyna powinna zostać zamknięta w specjalnym zakładzie bez klamek i okien, dodatkowo w podwójnym kaftanie. Stwarzała zagrożenie dla siebie oraz osób ze swojego otoczenia. Patrząc na nią z innej strony, należała do tych normalniejszych kobiet, nieśliniących się na widok półnagiego faceta.
Skoro pozwolił sprowadzić się do parteru, musiał wysunąć jakiś kontratak. Z jakże niewinnym uśmiechem odepchnął jej nogi od swojej szyi, po czym uniósł tułów, mając znakomitą przeciwwagę. Złapał ją za ramiona i, niczym nic nieważące piórko, przerzucił na podłogę tuż obok. Lewą oraz prawą rękę dziewczyny zamienił ze sobą miejscami, nadgarstki dociskając do posadzki, zaś ciężar swojego ciała umieścił na jej biodrach, mocno ściskając je ze sobą swoimi kolanami. Nachylił się tak, że czubki ich nosów niemalże się stykały. Blaszki zawieszone na szyi chłopaka obiły się wzajemnie, wydając charakterystyczny brzdęk, po czym spoczęły w prawym dole nadobojczykowym Lotty. Na usta Hyuka wpełzł tryumfalny uśmieszek.
- Dobra próba, ale to za mało. – Szepnął, w tym samym momencie puszczając jej subtelne oczko. Nie wyglądała na zadowoloną takim obrotem zdarzeń. Gdyby tylko to było możliwe, z jej nosa ulatniałby się dym. Po paru sekundach patrzenia w oczy dziewczyny, odpuścił. – Wystarczy zabawy na dzisiaj.
Zszedł ze swej ofiary i zebrał puste butelki po wodzie, własną koszulką wytarł resztki potu z okolicy karku, końcowo przerzucając ją sobie przez ramię. Do pokoju nie miał daleko, na dworze zimno nie było, a jedynym niebezpieczeństwem były sztuczne paznokcie oraz brak rozwagi niektórych uczennic. W końcu, co cię nie zabije, to cię wzmocni, tak?
Oboje rozeszli się do swoich pokoi, uprzednio umawiając na kolację w szkolnej stołówce, aby w teorii dopracować nieco układ. I, dla odmiany, zjeść w miłym towarzystwie. Po trochę zbyt długim prysznicu, czym prędzej ubrał się nazbyt elegancko i truchtem ruszył ku zapachowi jedzenia. Oczywiście musiał się wrócić do pokoju. Zamienił soczewki na okulary, co by oczy odpoczęły, gdyż zaczynało go już boleć.
Gdyby tym razem się spóźnił, dziewczę miałoby ostre narzędzia pod ręką.  Wyrzucił z głowy makabryczne obrazy wbitego noża w oko, z gracją wchodząc do rozległego pomieszczenia. Echo rozmów roznosiło się niczym podmuch wiatru. Charlotta znajdowała się już przy bufecie z tacą o talerzem na niej. Po paru sekundach znalazł się przy jej boku. W większości na tacy mieściła się sałatka, ale nawet nie chciał tego komentować. Zbyt wiele w niej agresji.
- Pójdę zająć stolik. Nie każ mi długo czekać, Spencer. – Z dumą uniosła podbródek i odeszła w głąb sali.
Ten w odpowiedzi pokręcił lekko głową z niedowierzaniem. Na talerz nałożył sobie nie za dużo, i nie za mało, co by w nocy nie wstawać z łóżka z powodu głodu. W chwili, kiedy parzył herbatę, wzrokiem wyszukał przyjaciółkę, która umieściła się niemalże na samym końcu sali. Z zastawiona tacą ruszył ku niej, kiedy ta wstała, widocznie także zapragnąwszy czegoś do picia. Normalnie wyminęliby się, lecz coś musiało doprowadzić do anomalii, a dokładniej noga jednej z dziewczyn, która została podstawiona Charlotcie. Hyuk odruchowo uniósł tacę ku górze, lecz trzymając ją tylko w prawej dłoni. Drugą ręką zdążył złapać Lottę w pasie, dzięki czemu nie upadła.
Takie zamieszanie nie mogło się obejść bez zainteresowania innych, obecnych na stołówce. Sprawczynię nietrudno było znaleźć, gdyż to właśnie ona szczerzyła się najbardziej. Przywrócił przyjaciółkę do pionu i oddał jej swoje jedzenie, by następnie stanąć przed uczennicą, która parę godzin temu obśliniła mu nogę. Jakże okropnym (nie) przypadkiem  dłońmi potrącił talerz pełen jedzenia, stojący tuż przed nią, którego zawartość wpasowała się w ubrania nastolatki.
- Ty debilu! – Wrzasnęła, podrywając się z miejsca, zaś Spencer przyłożył dłoń do ust, wydając fałszywe „ups”.
Śmiech osób postronnych doprowadził do tego, że dzikie dziewczę uciekło ze stołówki, dłońmi zakrywając czerwoną twarz. W takich momentach nie miał ani krzty poczucia winy. To była niewielka zemsta w porównaniu do tego, co próbowała zrobić. Nie wolno mordować jedzenia Hyuka, bo wtedy naprawdę można źle skończyć.
Odebrał od Lotty swoje szczęście i udał się do ówcześnie zajętego przez nią stolika, gdzie od razu zaczął konsumować, usiadłszy tyłem do reszty pomieszczenia. Charlotta wróciła parę chwil później, z sokiem pomarańczowym. Zajęła miejsce naprzeciw blondyna. Ledwo zaczęła jeść, kiedy ni stąd, ni zowąd zasiadł obok niej chłopak, którego znał tylko z widzenia oraz słyszenia. Podobno ruchał wszystko, co żywe. Nigdy nie pytał, więc nie oceniał.
- Christian? – Spojrzała na bruneta  ewidentnie zdziwiona jego nagłym pojawieniem się, kiedy ten bez żadnych skrupułów objął ją ramieniem i uśmiechnął się lubieżnie.
- Charlott skarbie, dzisiaj nie mam żadnych planów na wieczór, więc wpadnij do mnie. – Niby szeptał do jej ucha, aczkolwiek ów szept był na tyle głośny, by Hyuk go słyszał.
Przenosił wzrok raz na niego, raz na nią, spokojnie jedząc dalej. Skoro miała kogoś, to nie powinno mu to przeszkadzać. Ani trochę. Wcale. Nawet interesować. Dlaczego więc, tak trudno było mu wziąć kolejny kęs, patrząc nieprzychylnie na napalonego gościa?
- Widzę, że znalazłaś sobie nowego przyjaciela, który należy do rasy tych żółciejszych. Oczywiście bez urazy. – Perfidny uśmiech, fałszywy gest dłonią, przez co Lee zaczął czuć do niego tak silną niechęć, że był gotów wsadzić mu widelec w gardło. – On jest niemową? Głuchoniemy?
- Christian! – Charlotta zbeształa go lekko uniesionym głosem. – Porozmawiamy później, bo teraz jestem zajęta. Idź.
Wypierdalaj, przeleciało komuś przez myśl.
- Dobrze, złociutka, bez agresji. Taka możesz być tylko w moim łóżku. – Puścił jej oczko i jakże powoli odszedł od ich stolika.
Dziewczyna westchnęła ciężko, patrząc z małą skruchą na Spencera.
- Wybacz mu. Jest nieokrzesany. – Psie oczy nie podziałały. Nie wybaczył.
- Jutro dopracujemy twoją choreografię, a teraz przepraszam, ale tak mnie szczypią oczy, że dzisiaj położę się wcześniej.
Nie czekał na odpowiedź. Zebrał swoją tacę ze stolika i odszedł bez pożegnania. Wyrzucił resztki, odłożył brudną zastawę, po czym opuścił stołówkę. Czy to była złość albo irytacja? Cholera wiedziała. Dziwne, nieopanowane emocje kłębiły się w klatce piersiowej Hyuka.  Aby się ich pozbyć, opuścił budynek akademii i zmierzył całkowicie poza jej granice. Wieczorny spacer na pewno pomoże mu przemyśleć kilka spraw, a także  znaleźć rozwiązanie dla zaistniałej sytuacji.

Następnego dnia.

Ukochany samochód Spencera zasłużył na wymianę oleju po dwunastu miesiącach wożenia jego tyłka. Dlatego od razu po poniedziałkowej matematyce wyruszył na umówione spotkanie w jednym z warsztatów samochodowych, znajdującym się w Scottsville, nieopodal Jackson. Pech ciągnął się za nim od paru dni. W warsztacie mieli poślizg, przez co musiał poczekać, aż skończą trzy inne auta. Czas mu się tak cholernie dłużył, że miał wrażenie, iż zdążyłby pójść do akademii i wrócić. Walenie czołem w kierownicę nie pomagało. Co gorsza, przypomniał sobie o sprawdzianie z języka norweskiego. Niezbyt dobre oceny z niego miał, dlatego poczuł dreszcze na plecach. I oddech pana Seagala.
Pod szkołę zajechał tuż przed piętnastą. Nie widział sensu w dzikim biegu na ostatnią lekcję. Nawet jeśli był na niej ważny sprawdzian. Nie mając ochoty nawet na jedzenie, zabrał się za sprzątanie wnętrza samochodu, dopóki Lotta nie skończy zajęć. Prosta robota, a pochłonęła jego myśli, jakby w inny wymiar. Nie słyszał ani dzwonka, ani tego, jak Lotta go wołała. Dopiero kątem oka dojrzał znajome nogi, stojące tuż obok, gdy ten grzebał w bagażniku. Odwrócił się ku niej i nawet nie zdążył się uśmiechnąć, kiedy ta zamachnęła się torbą pełną książek, którą niemalże przetrąciła mu głowę. Cudem oparł się o bok auta.
- Normalni ludzie najpierw się witają! – Oburzył się, kiedy nastąpił kolejny atak, tym razem w prawe biodro.
Odskoczył nieco, lecz i tak poczuł kanciaste podręczniki.
- Dlaczego nie było cię na norweskim? Taki zaawansowany w nim jesteś?! – Zamrugał parokrotnie, niemalże pokornie słuchając jej opierdzielu. – Gdzieś ty, do cholery, był?
Westchnął tylko i zamknął klapę bagażnika, opierając się o nią.
- Szukałaś mnie? – Zapytał, ciekaw odpowiedzi, gdyż oczy dziewczyny nieco się zmrużyły.

Właśnie znakomity plan wskoczył mu do głowy. Korepetycje z norweskiego to było coś, co mogło pomóc mu zbliżyć się ku wyznaczonemu celowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz