Wstąpiłem do pokoju i w półkroku odłożyłem wywołane zdjęcia na najbliższą szafkę. Dopiero po kilku chwilach udało mi się dostrzec postać rozłożoną na podłodze, z kocem na głowie. Uśmiech zmył mi z twarzy beznamiętny wyraz, gdy moja ręka pociągnęła za nakrycie i całkiem odsłoniła twarz dziewczyny. Przez ułamek sekundy w powietrzu rozbrzmiał krótki odgłos czegoś, co się elektryzuje i żadnym wymagającym zadaniem było wywnioskowanie, iż to ta blond czupryna.
– Może nie robię tak dobrych zdjęć jak ty, ale... – Nim zdążyłem skończyć zdanie, ujrzałem, jak usta Leny niebezpiecznie poszerzają się i poszerzają, aż całe jej ciało dziko rzuca się w moją stronę, emanując radością i wdzięcznością dookoła. Ręce oplotły moją szyję, a ja straciłem równowagę, upadając szczęśliwie na niczym niezaścieloną podłogę.
– Jak ja mam ci dziękować, Alec...? – spytała cichutko, między słowami całując mnie kilkukrotnie w policzek i pozostawiając tam wilgotne i przyjemne ślady. Odpowiedź już znałem, jednak uznałem ją za niestosowną, więc w ciągu paru chwil wymyśliłem kolejną:
– Jeszcze będziesz miała okazję. – Uśmiechnąłem się na tyle wymownie, by samym wzrokiem skłonić dziewczynę do zejścia ze mnie. Kiedy jej minimalny ciężar uwolnił moje mięśnie, podniosłem górne partie ciała i skrzyżowałem nogi, siadając po turecku. – Jest tam tyle zdjęć, że skleisz z nich co chcesz. – Powędrowałem wzrokiem na półkę, na której ułożyłem kolejno fotografie.
Dziewczyna usiadła przede mną na łóżku, nadal się uśmiechając. Jej oczy mówiły mi, że dopiero wstała; otumanione snem, zaspane. Postanowiłem dołożyć wszelkich starań, by jak najszybciej się ożywiła, nie wiem dlaczego, po prostu obrałem sobie to sobie za cel. Niebieskie tęczówki zatopiły się w morzu jej oczu, jakby hipnotyzując właścicielkę i blokując każdy jej ruch. Przysunąwszy się bliżej łóżka, usadowiłem się pomiędzy udami Leny, które udało mi się bezproblemowo rozsunąć, a ręce oparłem po obu stronach jej bioder. Pomimo że klękałem jak do rozgrzeszenia, nadal pozostawałem na równi z siedzącą dziewczyną. Na tyle, bym mógł bez żadnych oporów złączyć nasze wargi i ponownie mieć zaszczyt rozkoszowania się tym cudownym smakiem, który bez względu na to, ile razy został przeze mnie poznany, był tak samo piękny jak za pierwszy razem.
Lena, dałaś się perfidnie podejść. Jej sprzeciwy to ostatnie, na co bym wpadł. I moje rozmyślenia na ten temat przerwały nagłe dreszcze, rozchodzące się po mojej skórze; opuszki palców dziewczyny zaczęły skradać się pod moją koszulkę i nieco podwijać ją do góry. Wyrzeźbione mięśnie moich bioder przeszył szybki chłód, zastąpiony temperaturą jej dotyku. Teraz to ona korzystała z nieuwagi, cwana. Ciekawe czy nadal taka będzie, gdy dowie się, że ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że pod jej szarą bluzą kryje się nagość.
Trwaliśmy w jednym, długim pocałunku, przerywanym jedynie przez potrzebę zasilenia płuc powietrzem. Podniecenie przyspieszyło mój oddech, powodując jednocześnie, że moja dłoń z prawego biodra dziewczyny przesunęła się na jej udo i rozpoczęła wspinaczkę w górę, i w górę... Jej skóra była niesamowicie delikatna, gładka i kobieca, nie miałem wystarczającego zasobu słów, by móc opisać to, co właśnie czują moje palce. Istna przyjemność. W pewnym niespodziewanym momencie po prostu chwyciłem dziewczynę za pośladki, zaciskając na nich dłonie i zręcznym ruchem uniosłem ją do góry. Nieświadomie wykonałem krótki krok do tyłu. Włosy dziewczyny zasłaniały mi twarz, gdy ta napierała swoimi ustami na moje wargi, rozchylając je językiem, który wkrótce wspólnie z moim rozpoczął zmysłowy taniec. Nie panowałem nad sobą, kompletnie traciłem kontrolę, będąc tak blisko jej ciała.
Błądziłem rękami po jej pośladkach, ściskając je mocniej, rozluźniając i czując, jak moja koszulka podnosi do góry za sprawą palców Leny, aż zostaję jej całkiem pozbawiony. Ubranie wylądowało na skraju dywanu, a ja, nie starając się już dbać o jakiekolwiek bariery, oderwałem od siebie dziewczynę i miękko rzuciłem ją na łóżko, wręcz natychmiast przyciskając ją do materaca swoim ciałem. Moje usta namiętnie wędrowały po jej odchylonej szyi, nie tracąc sił na kolejne pocałunki. Współbieżnie wsłuchiwałem się w ciche westchnienia, ulatujące z jej ust, które sprawiały, że nie miałem ochoty ani na moment przestawać; ten przyjemny oddech teraz uderzał mnie swoim gorącem w skórę. Czas przestawał istnieć, odepchnęliśmy go daleko w nic nieznaczącą otchłań, i jedyne, co się liczyło, to nasza dwójka, zatracająca się we wzajemnym pożądaniu. W obecności Leny czułem się tak, jak jeszcze nigdy z nikim innym; opanowała mnie niepowtarzalna, długo tłumiona fala namiętności i pragnienia.
Oderwałem się od jej ust, chcąc dać im odrobinę wytchnienia. Wraz z chwilą, kiedy przesuwałem się w dół, słyszałem, jak oddech Leny niesamowicie przyspieszył, a ona łapała go z falującym ruchem klatki piersiowej. Zdjęła szarą, przydużą bluzę, która wcześniej zasłaniała jej nagie piersi. W tym czasie zahaczyłem palcem o skrawek jej... moich spodenek, zsuwając je jednocześnie coraz niżej, dopóki nie przekroczyły one jej stóp. Fakt, że znajdowałem się poniżej poziomu jej bioder, rozkazał dziewczynie rozsunąć nogi na tyle, bym mógł tam działać. Ułożyłem się więc wygodnie, musnąłem ustami wewnętrzną stronę jej ud, a po chwili przeobraziło się to w powolne, namiętne pocałunki. Dłonie Leny ścisnęły pościel tak mocno, że jej palce zbielały jak kość. Czy ja nie posuwam się za daleko... Ta myśl zanikła pośród tysięcy innych. Ująłem pośladki dziewczyny, unosząc je centymetrami do góry, i wsuwając dłonie pod materiał czarnych, koronkowych majteczek. Mój język przestał czuć się w jakikolwiek sposób ograniczany; spojrzałem w górę, na dziewczynę, która okazała się przez cały czas zatapiać swój rozmarzony wzrok w moją czuprynę.
Z jej ust wyleciało tylko westchnięcie głoszące moje imię. I powiedziała to tak uroczo, że sam nie wiedziałem, czy to forma przestań, skończmy, czy może całkiem odwrotnie, ale wbrew intencji sprawiło, że coraz bardziej chciałem kontynuować swoje poczynania. Na jedną chwilę wróciłem do ich ust, obdarowując je krótkim pocałunkiem, a potem szepnąłem jej na ucho:
– Cokolwiek bym robił, będę delikatny jak tylko mogę. Rozluźnij się.
I z tymi słowami powróciłem do jej czarnych majteczek i, palcem odsunąwszy ich materiał, poczułem niezwykłe ciepło, jakby będące centralnym punktem rozgrzewającym jej organizm. Lena wydała z siebie przeciągnięty jęk, kiedy dołożyłem drugi palec, poczynając masować coraz energiczniej jej kobiecość, skrytą wówczas powierzchownie za czarną tkaniną. Poczułem niezwykłą przyjemność spowodowaną faktem, że mogłem być tak blisko jej pięknego ciała, którego pożądałem z każdym dniem coraz bardziej, a dzisiaj te uczucie całkiem mnie przerosło; chciałem więcej i więcej. Dziwny uścisk w żołądku był teraz tak przyjemny, że nigdy nie pomyliłbym go z niczym innym, jak podnieceniem. Dużym podnieceniem. Moje palce zwilgotniały, zaś na dwóch, którymi pracowałem, osiadły błyszczące w świetle pokoju soki wydobywające się z rozgrzanej do granic możliwości dziewczyny. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem i zahaczając o skrawek jej majteczek, całkiem zsunąłem je do dołu. Kiwnięciem głowy zasygnalizowałem jej, by się nie obawiała, przecież to ma być przyjemność. I wtedy mój język zdecydowanie musnął raz jej wnętrze, potem drugi, aż przerodziło się to w namiętne lizanie oraz okazywanie dokładnej czułości tym partiom jej ciała. Czułem się związany z odpowiedzialnością, by zapewnić jej jak największą przyjemność. W pewnym momencie zrozumiałem, że przynajmniej w połowie spełniłem jej oczekiwania, gdy moje władania językiem stawały się coraz szybsze i nieokiełznane. Bowiem poczułem, jak palce Leny wczepiają się w moje ciemne włosy, mierzwiąc je, a powietrze zapełniają jej przesycone pragnieniem jęki, które motywowały mnie jak nic innego.
Po zaledwie paru minutach, kiedy doprowadziłem dziewczynę do granic podniecenia, usłyszałem głęboki, głośny jęk, który w gardle starała się stłumić. Jej ciało przez chwilę targało te uczucie, mówiące jasno o tym, że w tej chwili szczytuje, i nie chciałem za nic przerywać tego momentu; mogłem jedynie być usatysfakcjonowany. Chciałbym... nie, nie mogę. Nie zrobię jej tego – te myśli rozwiały się jak na wietrze, kiedy ręka Leny zagarnęła moją twarz w stronę swojej, a druga zaczęła odpinać gorączkowo pasek moich spodni. To było piorunujące doświadczenie, takie, które nie pozwalało nadążyć mojemu umysłowi za napływem nowych zdarzeń. Właśnie mi ulżyłaś, Lena, nie wiesz jak długo się nad tym zastanawiałem. Znów szeregiem pocałunków zwiedziłem jej szyję, czując, jak mój członek nabrzmiewa pod wpływem dotyku Leny, która teraz zaciskała palce na moich bokserkach. Byłem podniecony, cholernie podniecony. Pozwoliłem, by robiła ze mną co tylko chciała, nawet nie kiwnąłem palcem, by zaprotestować jej dłoni, która wpełzła za materiał i dotknęła stanowczo mojego przygotowanego przyjaciela. Mój oddech wbrew temu, jak bardzo starał się opanować, nie sprostał wyzwaniu. Nim jednak zdecydowałem się zrobić to, na co od początku tego wieczoru miałem ochotę, zbliżyłem swoje usta do ucha dziewczyny i muskając je gorącym powietrzem, szepnąłem:
– Te pytanie zadam tylko raz. Jesteś tego pewna? – Spojrzałem kątem oka na wyraz jej twarzy.
– Jestem pewna. – Skinęła twierdząco głową, nie przestając masować mojego stojącego jak żołnierz na baczności członka, i doprowadzając mnie tym do niesamowitego, piorunującego uczucia, będącego zapowiedzią ekstazy.
– Jesteś dziewicą?
Cisza, przerwana westchnieniem.
– Tak, Alec. – Teraz w jej oczach dostrzegłem pojedynczy błysk strachu. Lena, przecież nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy... i ten wyraz kryjący się wewnątrz jej tęczówek spowodował, że na moją twarz momentalnie wstąpił łagodny uśmiech. Ucałowałem dziewczynę prosto w usta, po czym przemówiłem, chcąc utwierdzić ją w przekonaniu, że w moich ramionach nic jej się złego nie stanie.
– Jesteś w... dobrych rękach, Lena. Będę tak delikatny, jak tylko będę mógł.
– Nieważne, bierz mnie. – W jej głosie wyczytałem pożądanie, które nie pozwalało mi dłużej przedłużać tego momentu. Zacisnęła palce na moich ramionach, a ja jednym, delikatnym ruchem wsunąłem swojego członka w jej kobiecość, powodując, że dziewczyna wydała z siebie głośny jęk, a jej twarz wykrzywił grymas bólu. Czułem, jak wypełniam całe jej wnętrze, które zaciska kurczowo moją męskość. Zanim zacząłem rytmicznie się w niej poruszać, dałem jej chwilę, by mogła się oswoić z nowym doświadczeniem. Dopiero po kilku momentach wsunąłem się głębiej, rozpoczynając stosunek od delikatnych pchnięć, które z upływem czasu stały się szybsze i bardziej mocniejsze. Nie zdołały ograniczyć mnie nawet jej głośne dźwięki, które najwyraźniej teraz wyrażały czystą przyjemność, taką, jaką ja odczuwałem, mogąc na nią patrzeć. Z każdym kolejnym ruchem na mojej skórze osiadały kropelki potu, powoli odbierając mi siły, jednakże miałem w sobie jej na tyle, że nie spodziewałem się szybko stracić kondycji.
Rozkoszowałem się bliskością jej ciała, od którego bił gorąc i niesamowity, kobiecy zapach, który unosił się teraz dookoła nas niczym mgła. Jej nogi oplotły się wokół moich bioder, pogłębiając momenty, kiedy rytmicznie poruszałem się w jej wnętrzu, zwiększając częstotliwość uderzeń o jej delikatną kobiecość, i ponownie dano mi wsłuchać się w jej podniecające jęki, doprowadzające mnie do skrajnego stanu. Paznokcie Leny, tworzące na moich plecach ostre rysy, gdy błądziła tam rękoma, nie sprawiały mi już w ogóle bólu. No, jeśli we wtorek mam się przebierać na treningu to wyjdzie, że moje noce są bardzo ciekawe.
***
Minął dzień, a ja pomimo trwającego poniedziałku nadal myślami odchodziłem w przyszłość. Wtorek, mecz. W moim duchu krzyczała tylko prośba o to, by wszystko przebiegło absolutnie tak, jak sobie to zaplanowałem. Bez bólu łydki, bez uczenia Isabelle. A co do niej... nie miałem sposobu, by zatrzeć dryfujące w mojej głowie myśli, które mimo szczerych chęci nadal zwracały się w nieoczekiwany kierunek. Kierunek, gdzie ciągle miałem na uwadze dziwne zachowanie dziewczyny, i zmieszanie z nim związane. Zwykle żadnym problemem nie było dla mnie krycie się ze spostrzeżeniami, lecz czasami zapominałem o tym, jak dużo rzeczy uległo zmianie. No nic, Alec, postaraj się być entuzjastycznym nauczycielem. Nie, to głupie...
Do rzeczywistości przywrócił mnie nagły cios w bok. Isabelle usiadła nieopodal, na kanapie, cała roześmiana z tego powodu, że właśnie mnie uderzyła. Zaraz jej te rączki urwę.
– Dotąd odnosiłem wrażenie, że lekcje o równaniach liniowych nie sprawiają takiego bólu, ale dzięki, żeś mnie uświadomiła. – Otworzyłem książkę, kładąc ją tak, by oddzielała mnie od czarnowłosej.
– Wybacz. – Kiwnięciem głowy przyjąłem jej przeprosiny, po czym przewertowałem kartki i plasknięciem dłoni zatrzymałem na dwusetnej stronie. Spojrzałem w działanie, dochodząc do wniosku, że mimo kilkusekundowego rozmyślania ani razu nie udało mi się przeczytać go do końca. Jak miałem to zrobić, gdy mój umysł przeniósł się na boisko... Alec, skup się. Nie miałem zamiaru siedzieć tutaj cały dzień; dookoła nas nie chodziła już żadna żywa dusza, taras oprócz nas i stylowych mebli był tylko pustkowiem, gdzie w czasie przerw roiło się od uczniów. Spać, tak bardzo chciało mi się spać. Zarwałem noc, przygotowując wszystkie materiały. Od sobotniego rana przestawałem liczyć przeżyte godziny, kiedy sen obciążał mi powieki, a później niespodziewanie znikał.
– Alec... – Jej ręka ułożyła się na kartce od książki, a ja uniosłem na nią niezrozumiałe, niebieskie tęczówki.
– Hm?
– Ale to jest... geografia. – Przełknęła ślinę, jakby bojąc się, że właśnie zwariowałem. Bo zwariowałem. Otworzyłem geografię, cały czas będąc w pełni świadomym, że to matematyka. Co jest ze mną, do cholery? W jakie zagadki gra mój umysł...
Wewnętrzną stroną obu dłoni zakryłem swoje uszy, przewiercany dookoła okropnym szumem, który zniszczył doszczętnie każdą rozwijającą się w mojej głowie myśl. Ile nie spałem... bo to przez sen, prawda? Bałem się przyznawać przed sobą, że skończę jak mama. Że zwariuję i nie rozróżnię niczego, co znam i kocham. Lena, proszę... – błagalnie zawołałem do niej w myślach, jakby w nadziei, że pojawi się tu i usiądzie obok mnie. Lecz zamiast jej miłej obecności poczułem, jak czyjaś ręka zawiesza się na moim ramieniu. Podniosłem wtedy wzrok i natychmiast wszystko, o czym przed chwilą rozprawiałem, rozpadło się niczym lustro na milion małych kawałków. Usta Isabelle niebezpiecznie zbliżały się w stronę moich, i mimo że dziewczyna była o półtorej głowy niższa, siedząc na kanapie idealnie udawało jej się zatrzeć te różnicę. Najwidoczniej nie tylko ja zaczynam świrować. To chore, dość.
– Isabelle. – Nie wiedząc, czy jestem poirytowany z powodu swoich tajemniczym dolegliwości czy tego, co właśnie zrobiła Isabelle, wstałem z miejsca, odsuwając się od niej na dobre kilka kroków. Mój głos był stanowczy i tak też zabrzmiało w tej chwili jej imię, które momentalnie straciło swój wyraz. Ściągnąłem brwi, sam nie wiedząc, co mam powiedzieć. Szok? – Dziewczyno, proszę, przestań.
– Alec, bo...
– Nie chcę tego słuchać, wyj... – Przerwałem, słysząc kolejny głos dochodzący do moich uszu. Lena.
Lena?
– Alec, bo...
– Nie chcę tego słuchać, wyj... – Przerwałem, słysząc kolejny głos dochodzący do moich uszu. Lena.
Lena?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz