udałem się na taras. Usiadłem na ławce i powolnym ruchem wyjąłem list z koperty. Przeczytałem tylko początek.
" Przepraszam,że nie mogę Ci tego powiedzieć prosto w twarz,ale się boję proszę o to,abyś po przeczytaniu tego nie szukał mnie ani żebyś o mnie nie pomyślał jak i wariace z resztą może proszę o zbyt wiele"
Jakoś po tym wstępie nie miałem siły czytać reszty. Włożyłem go ponownie do koperty i położyłem obok siebie. Na moje nieszczęście chwilowy silny powiew wiatru porwał list daleko, daleko stąd. Już nigdy się nie dowiem jaka była dalsza część ale to było bez znaczenia gdyż wydaje mi się że początek jest najważniejszy. Wyraźnie daje mi znać, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Spełnię jej życzenie i już więcej nie będę jej nachodził, zostawię ją w spokoju. Naszczęście ojciec zakończył już współpracę z Martym taże nie będziemy się już spotykać na żadnych kolacjach czy balach. Znalazłem na telefonie zdjęcie Ashley, na które patrzyłem się przez kolka minut.
W tej oto chwili przyżekłem sobie, że już nigdy się nie zakocham. Koniec z miłością. Mówią, że miłość wszystko zwycięży, każdą klątwę, że nie ma nic piękniejszego niż miłość a tak naprawdę miłość jest klątwą, która niszczy. W tym momencie moje serce bezpowrotnie zemieniło się w kamień, straciłem je bezpowrotnie. Z drugiej strony są tego plusy bo dzięki temu bezproblemowo dotrzymam swojego przyżeczenia. Zanczynam nowy rozdział w swoim życiu po raz drugi i po raz ostatni. Chloe przespała się ze mną a potem pożuciła jak śmiecia i jeszcze nie powiedziała mi tego prosto w twarz tylko napisała list. Do tego jeszcze gdzieś zniknęła. Schowałem telefon i udałem się na lekcje.
(Chloe?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz