3.06.2017

Od Katfrin CD Maddoxa

Spojrzałam w jaki sposób złożył dłonie i uniosłam jedną brew, zwykle łatwo było mi kogoś odczytać, bardzo mnie to wkurwiało. Patrząc w jego oczy widziałam jedynie coś czego nie widziałam u innych. Jakby chciał się odłączyć od reszty, skupić się w swoim świecie i z pogardą oglądać poczynania innych, patrzeć jak się potykają. Niby cichy chłopak, a coś ukrywa. No ale cóż nie moja sprawa, nie będę się nią interesować.
- Zgadzam się, jednak nigdy więcej mnie nie dotykaj - powiedziałam i ruszyłam przed nim.
- No i załatwione - zadowolony dogonił mnie, a ja wywróciłam oczami. Rozumiałam, że jestem wredną suką, ale żeby nie móc ze mną wytrzymać kilku minut? Czyżbym była, aż tak zła? Jeśli tak jestem z siebie dumna.
- Tutaj jest jadalnia - pokazał mi na prawo, skinęłam i już teraz próbowałam zapamiętywać wszystkie o to miejsca w całej akademii. Szkoła była duża co łączyło się z ewidentnym zgubieniem się w niej. Nagle zaczęłam mieć zawroty głowy, Katfrin nie zwracaj na to uwagi. Wiele razy już tak miałaś, dasz radę i tym razem... nie załamuj się, unieś wysoko głowę i idź obok tego chłoptasia jakby nigdy nic. Jednak nie mogłam, nie wiedziałam gdzie jestem, chłopak coś do mnie mówił jednak ja tego nie słyszałam. Wyciągnęłam dłoń w kierunku głosu mężczyzny i po chwili poczułam jak go dotykam, albo kogoś innego.
- Co robisz? - usłyszałam niewyraźne pytanie.
- Zabierz mnie gdzie nikogo nie ma - szepnęłam, nie wiedziałam czy chłopak wszystko dosłyszał jednak po chwili poczułam jak mocniej mnie chwyta i prowadzi. Musiałam mu zaufać, nienawidziłam tego cholernego stanu!
- Jesteś nikim - słyszałam, skuliłam się bardziej chcąc uchronić się przed daną osobą. Nagle poczułam jak chłopak pomaga mi usiąść co szybko uczyniłam.
- Co się dzieje? - zapytał, a ja próbowałam się otrząsnąć.
- Nic poważnego... - szepnęłam, a atak powoli przechodził, a ja wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy i odchyliłam lekko głowę.
- Na pewno? - usłyszałam pytaniu po około dwóch minutach. Dziwiło mnie to, że nadal tutaj był. Otrząsnęłam się i otworzyłam oczy, wreszcie wszystko było wyraźne, a ja mogłam spokojnie siedzieć, bez lęku, że... bez lęku. Nigdy kurwa nie będę żyła bez lęku! Zawsze się czegoś będę bała, przez te pojebane leki. Zacisnęłam mocniej szczękę zła na swoją chorobę.
- Wybacz, nieraz mi się coś takiego zdarza, choroba nie pozwala na to bym mogła normalnie funkcjonować - powiedziałam i wstałam powoli z krzesła co nie było dobrym pomysłem. Zakręciło mi się w głowię, a na oczach pojawiły się czarne kropki.
- Ale dziękuje Ci za pomoc, i że oprowadziłeś mnie po szkole - dodałam i spojrzałam na niego niepewnie.
- Nie ma za co - odpowiedział i zmarszczył czoło. Ruszyłam do wyjścia chwiejnym krokiem.

Maddox? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz