3.29.2017

Od Katfrin CD Maddoxa

- Katfrin Slavadore - przeczytał na kartce chyba psychiatra.
- Tak? - zapytałam "szczerze" się uśmiechając.
- Na co jest Pani chora? - zapytał mężczyzna nawet na mnie nie patrząc.
- Kurwa... ma Pan od tego o to kartę, zaraz Panu pokażę gdzie to jest - powiedziałam i już chwytałam kartkę jednak on odsunął ją ode mnie.
- Nadpobudliwość... będzie trzeba dopisać - rzekł i zanotował to sobie. A ja trzęsłam się nie tylko z zimna ale i ze złości. Maddox chuju zapłacisz mi za to.
- Na co jest Pani chora? - zadał znów to samo pytanie. Zamknęłam oczy, wzięłam kilka wdechów, kłóciłam się z nim już o to koło dwudziestu minut, co i raz wypisywał mi o to nowe choroby lub skutki uboczne moich leków. Jednak nadal nie odczytał z tej cholernej kartki nazwy mojej choroby.
- Napady leku - szepnęłam z trudem i otworzyłam oczy. Można było ujrzeć w nich łzy. Tak płakałam, jest to rzecz ludzka.
- Ale przecież ty nie jesteś człowiekiem - usłyszałam głos za sobą. Zadrżałam. Znów oni. Są wszędzie.
- Dziękuje za miłą odpowiedź zapraszam częściej - powiedział, a ja ustałam na nogi i ruszyłam do wyjścia nie interesując się tym, że przede mną stoją trzy czarne postacie z kosami. Uśmiechnęli się do mnie "miło", a ja wyszłam z pomieszczenia zostawiając ich samym z lekarzem. Christian czekał przed szpitalem swoim samochodem. Wsiadłam do niego i od razu wtuliłam się w brata, a po moich policzkach spłynęły łzy. Maddox zafundował mi kolejną niepotrzebną wizytę u potworów. Kochany "przewodnik", nie obchodziło mnie jego zdanie, nie interesowało mnie nic. Jednak przechodzenie przez ten horror... w psychiatryku byłam tydzień, miałam siedzieć więcej jednak za dobre zachowanie, wyszłam wcześniej. Wiedziałam, że im będę grzeczniejsza tym szybciej mnie wypuszczą.
- Już skarbie, już - szeptał Christian gładząc moje tłuste włosy. Rzadko kiedy mogliśmy się myć i byłam cała brudna.
- Zawieź mnie do domu, do domu... nie akademii - szepnęłam, a on skinął głową, odsunęłam się od niego i zapięłam. Chłopak dał mi swoją bluzę, a ja opierając głowę o szybę zamknęłam oczy. Cąły tydzień nie spałam, cały tydzień nękały mnie potwory przeszłości.

~~~~ ** ~~~~

Obudziłam się w swoim łóżku, w swoim pokoju, w swoim (Christiana) domu. Uśmiechnęłam się lekko i odkryłam się by uderzyła we mnie fala zimna, zadrżałam jednak nie poddałam się i wstałam na drżących nogach. Od dawna nic nie jadłam, poszłam jednak do łazienki. Nalałam sobie wody do wanny, rozebrałam się mimo iż moje ciało pełne było siniaków. Tak... zawsze takie było po kilku dniach w tym miejscu. Każdy dotyk sprawiał ból, na moim ciele nie były tylko siniaki ale także i rany otwarte. A najwięcej na brzuchu i dłoniach... teraz gdy ktoś to zobaczy będzie myślał, że się tnę. Jednak nie ma on racji. To ojciec mi to zrobił.
Weszłam do gorącej wody i ciesząc się ciepłem zamknęłam oczy. Mimo iż rany bardzo szczypały próbowałam na to nie reagować. Wiedziałam, że niedługo muszę wyjść jednak nie chciałam... dlatego po 30 minutach moja woda była czerwona od krwi z jeszcze dzisiejszych ran. Syknęłam z bólu gdy zaczęłam myć głowę, ciało umyłam tylko w niektórych miejscach tak by ominąć rany. Po chwili wyszłam z wanny jednak nie dane mi było długo stać na swoich nogach gdyż upadłam na ziemię.
- Kurwa! - krzyknęłam jednak po chwili poczułam ból, wielki ból w okolicach kostki. Skręcona... kuźwa. Po kilku sekundach od upadku Christian wszedł do łazienki.
- Nic Ci nie jest? - zapytał, a ja zaprzeczyłam. Nie wstydziłam się iż byłam nago, brat wiele razy mnie taką widział i nic z tego nie robił, ja widuję go, on widuje mnie.
- Chyba skręciłam kostkę - powiedziałam, a on skinął i wziął ręcznik okrył mnie nim i wziął na ręce.

~~~~ ** ~~~~

 Do szkoły wróciłam z kostką w bandażu. musiałam go nosić przez kolejny tydzień przynajmniej co wiązało się z kolejnym tygodniem brze ćwiczeń. Już drugim. Westchnęłam i skierowałam się do swojego pokoju w akademii. Pierwsze co miałam to aktorstwo. Miałam jeszcze kilka minut nim zadzwoni dzwonek dlatego usiadłam przy biurku i zaczęłam szkicować Demona.

Maddox?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz