3.26.2017

Od Aleca C.D Leny

   Trzy dni przeleciały mi jak przez palce. A jednak przez cały czas, gdy podejmowałem wyzwanie nauczenia Isabelle matematyki, odnosiłem wrażenie, że w tych dniach czegoś mi brakuje. Kogoś. Ta codzienność różniła się od tej sprzed kilku dni, i niespecjalnie odpowiadała mi ta nagła zmiana. Ale... Isabelle była całkiem miła, nieśmiała i łagodna. Poza faktem, że całkiem odrywała mnie od utrzymywania innych znajomości, z czasem edukowanie jej traktowałem jak prawdziwy obowiązek, tracący na jakichkolwiek chęciach. Czasami przyłapywałem się na rozmyśleniach, że ona dawno już wszystko zrozumiała, tylko udaje, że nic nie wchodzi jej do głowy. To dziwne. Ciągle miałem nadzieję, że Lena zrozumie to, że chcę pomagać, chociaż... przez te krótkie trzy dni nawet nie zdążyłem zamienić z nią najmniejszego zdania; bałem się, że całe moje budowanie naszej relacji w tej chwili burzy się jak mur, a ja nie zdaję sobie z tego sprawy.
   Alec, dzisiaj z nią porozmawiasz. 
   – Alec? Zawiesiłeś się? – Czułem, jak czarnowłosa szturcha mnie w ramię. Rozejrzałem się dookoła, jakby dopiero teraz wracając umysłem do rzeczywistości. Byliśmy na tarasie, już jako jedyni po lekcjach.
   – Nie, co jest? – Mój lekko zmęczony, może znudzony wzrok skierował się na książkę, którą Isabelle trzymała na swoich kolanach. Jednocześnie zlustrowała mnie wzrokiem, utwierdzając mnie w przekonaniu, że najwyraźniej trafnie odczytuje moją twarz.
   – Nie chcę cię znowu męczyć, bo widzę, że jesteś wyczerpany, ale... – zawiesiła głos – znowu nie rozumiem tego tematu. – Zacisnęła usta z cienką kreseczkę, sprawiając wrażenie przestraszonej tym, że właśnie to powiedziała.
   Zaczerpnąłem większy haust powietrza, ocierając wierzchem dłoni oczy. Odebrałem jej książkę, patrząc w jej treść i niestety w obecnym stanie umysłowym mogłem jedynie udawać, że czytam. Miałem dość na dzisiaj. 
   – Przepraszam, Isabelle. Jestem już mocno zmęczony, tłumaczę ci to dziesiąty raz. Nie obrazisz się, jeśli... zaczniemy od jutra? – Wypuściłem powietrze z płuc. W odpowiedzi uniosła niespodziewanie głos, mówiąc nie szkodzi, uśmiechnęła się i... położyła rękę na moim ramieniu, od razu zabierając ją, gdy mój wzrok dotarł w tamto miejsce.
   – Przepraszam... jasne, że możemy jutro. A mogę o coś zapytać?
   Podniosłem na nią pozbawiony wyrazu wzrok, czekając na to, aż otworzy usta. Cholera, naprawdę każde sekundy przewijały mi się tak wolno, jakbym siedział w jednej pozycji przez co najmniej dwie godziny. Była już osiemnasta i pierwsze, co chciałem zrobić przed długo wyczekiwanym snem to odwiedzić Lenę. Fakt, że dawno z nią nie rozmawiałem, dźgał moje wnętrze prawdziwym ostrzem oplutym groźnym jadem, który roznosił się w moich żyłach. Naprawdę potrzebowałem obecności Leny. 
   – Widziałam tę dziewczynę... – Zrobiła przerwę, jakby chcąc przypomnieć sobie jej imię i wszystkie wspomnienia z nią związane. – Lenę. – To, co powiedziała, sprawiło, ze w moim sercu na nowo obudził się uszczypliwy ból. – To... twoja dziewczyna? Przepraszam, że pytam, ale wyglądacie naprawdę ładnie razem. Więc...?
   Zastanowiłem się chwilę, choć wcale tego zastanowienia nie potrzebowałem. Lena była mi naprawdę bliska i czułem to jeszcze wyraźniej, gdy stałem obok niej i na nią patrzyłem. Skąd ta wścibskość, Isabelle?
   Zmuszony pod wpływem przesuwającego się czasu, odparłem:
   – Jest mi bliska. Ale to nie moja dziewczyna. – Widziałem, jak moja uczennica spuszcza głowę i pod kosmykami włosów skrywa niewyraźny uśmiech. Zignorowałem to, starając sobie uświadomić, co naprawdę czuję, lecz za każdym razem, gdy chciałem ułożyć sobie wszystko w głowie, coś mi przeszkadzało i cofało taśmę od nowa. To było cholernie męczące. 
   – Muszę iść – powiedziałem mimowolnie, zbierając każdą książkę należącą do mnie. Zgarnąłem je w plecak, i w chodzie krzyknąłem do jutra, jak najszybciej oddalając się w stronę wyjścia z tarasu. Isabelle rozdrapała drażliwy dla mnie temat, którego całkiem nie rozumiałem; bezustannie miałem wrażenie, że jak nad nim myślę to umyka mi dziwny fakt, przez który nie mogę sklecić wszystkiego w całość.

***

   Stykałem pięść z powierzchnią drzwi, pukając kilkukrotnie do pokoju Leny. Słyszałem... dwa kobiece głosy? Natychmiast ucichły, gdy tylko dałem o sobie znać. Delikatne kroki zbliżały się w moją stronę, a potem zrozumiałem, że drzwi otwierają się, a w nich stanęła Lena. Spojrzałem bez żadnego słowa na jej twarz, chcąc odczytać jakiekolwiek wiadomości, ale całkiem na próżno. A moja wyrażała najszczersze troski, które pragnąłem jej w tym momencie przekazać. Przeprosić za to, że tak długo się nie odzywałem...
   – Lena... – urwałem, gdy złapała za klamkę, posyłając mi pytające spojrzenie.
   – Przepraszam, mam teraz gościa. – Zbyła mnie i poczułem niemiłe ukłucie w sercu, zdając sobie szybko sprawę z tego, że Lena miała przez ostatnie trzy dni dokładnie tak samo. Dlaczego, do cholery, jestem takim idiotą? 
   – Lena, nie rozma...
   – Wiem, nie rozmawialiśmy. Od dawna. – Wypuściła powietrze z płuc, jakby zmęczona tą krótką rozmową. Pierwszy raz czułem tak skomplikowane uczucie, jakbym chciał ją zatrzymać przy sobie i nie pozwolić, żeby mnie opuściła, mimo że sprowadziłem na nią dokładnie to samo. Miałem ogromny żal do siebie, a nawet nie wiedziałem jak to naprawić. Moje oczy wręcz przewiercały jej niebieskie tęczówki w poszukiwaniu najmniejszego śladu smutku, rozpaczy, tęsknoty, ale one były jak wyprane z uczuć.
   Między nami narodziła się dołująca cisza, przez którą dziewczyna delikatnym ruchem zamknęła drzwi, a ja stałem dalej jak słup i patrzyłem jak to robiła, czując, jak w moich oczach zakorzenia się jeszcze większa rozpacz. Wówczas uświadomiłem sobie, jak narasta we mnie falująca pustka. Proszę, Lena, proszę... – te słowa rozbrzmiały głęboko w moim umyśle, ale to, co się w nich zmieniło to to, że były przepełnione prośbą i troską, której nie potrafiłem uzasadnić. Po prostu chciałem ją zatrzymać... ale czego ja oczekuję, gdy przez te trzy dni praktycznie nie miałem warunków, by się z nią zgrać. Wtedy w moje myśli wplątała się Isabelle, i to pomogło mi dojść do wniosku, że tak naprawdę przez nią zbywałem Lenę. Jak długo można było kogoś uczyć? 
   Poczułem, jak przez moje żyły momentalnie przepływa iskra podekscytowania. Alec, cholera, jesteś genialny. Odbiegłem od drzwi jak poparzony, kierując się w stronę tarasu, czyli miejsca, w którym ostatnio przesiadywała Isabelle. Zauważyłem ją dokładnie na tej samej kanapie, otaczała ją samotność, i pisała coś w swoich notatkach. W jednej chwili napłynął do mnie pomysł, jak spróbować zrekompensować wszystko mojej przyjaciółce. Tylko była mi potrzebna pomocna dłoń, która nie wyda mnie przy najbliższej okazji.
   – Alec? – Dziewczyna dostrzegła mnie już w połowie drogi, a na jej twarzy odmalował się niewidoczny ślad uśmiechu.
   – Potrzebuję cię, chodź ze mną. – Złapałem ją z nadgarstek, pozbawiony wszelkich skrupułów ciągnąc ją w stronę zaplecza, gdzie będę miał pewność, że nikt nas nie podsłucha. Czułem się jakbym popełnił najmroczniejszą zbrodnię i ukrywał się przed siłami specjalnymi, a w rzeczywistości byłem po prostu przerażony, że ta myśl za chwilę rozpłynie się w powietrzu.
   – Alec, proszę, wytłumacz mi to szybciej – powiedziała, kiedy byliśmy już w odosobnionym miejscu.
   Wziąłem głęboki oddech.
   – Za parę dni Lena ma urodziny. Ciągle mnie unika, a ja chyba wiem dlaczego – urwałem. – Ale nieważne. Chcę jej to zrekompensować. I chcę też, żebyś zajęła ją jutro na... nie więcej niż dziesięć minut. Potrzebuję znaleźć coś w jej pokoju, to pilne.
   – Co...? – Isabelle spojrzała na mnie w taki sposób, jakbym powiedział coś skrajnie nieprzyzwoitego. – Bo wiesz, Alec... podob... hm. Dobrze, zrobię to dla ciebie. – Pokiwała nerwowo głową, a ja czułem, jakby wszystkie obawy i wątpliwości mnie opuszczały jak po przebiciu balonu. Uśmiechnąłem się do niej, a w tym uśmiechu zawarłem całą swoją ulgę.
   I to też była forma moich podziękowań.

***

   Następnego dnia stałem nabuzowany przy ścianie, czekając na Isabelle, która miała pojawić się w tym miejscu znacznie wcześniej. Było wczesne popołudnie, co znalazło swoje odzwierciedlenie w obrazie kilkudziesięciu uczniów przenoszących się od korytarza do drugiego korytarza. Ciągle bałem się, że Lena znienawidzi mnie jeszcze bardziej, ale jednocześnie wiedziałem, co muszę robić i co mam w planach. Żal ściskał moje serce za każdym razem, gdy widziałem ją gdzieś niedaleko mnie, ale nasz kontakt ograniczał się do tego wzrokowego. To bolało jak cholera. Jeśli to, co zrobię nie zadziała... nie mam pojęcia, co wtedy zrobię.
   – Alec! – Z tymi słowami poczułem, jak Lena przestaje patrzeć w moją stronę i odwraca się. Uświadomiłem sobie, że Isabelle stoi obok mnie. Z kolejnym niemiłym uściskiem skupiłem się na tym, co było w tej chwili ważne.
   – Zajmij Lenę. Idź, nie może wejść do pokoju – mówiłem półszeptem, który mimo wszystko dziewczyna powinna dobrze zrozumieć. – Już, tam jest. Proszę, postaraj się.
   Jaki więc był mój plan? Czas najwyższy, by opisać go jeszcze raz w swoim umyśle. Gdybym zapomniał o choć jednym szczególe, cały pójdzie na marne. Nie sądziłem, że to kiedyś zrobię, ale miałem w planach zakraść się do pokoju Leny i zebrać wszystkie nasze zdjęcia razem, które znając życie były już wywołane i schowane na półkach, ewentualnie biurku, albo na ścianie. Po prostu wybrać te zdjęcia, które przywodzą za sobą dużo dobrych wspomnień. Jak bolesne patrzenie na to by nie było... Uda mi się. 
 

Lena? Beznadzieja .---. Mówiłam, że nie będzie jakieś ciekawe, ale powoli wcielam coś w życie i nie, to nie tylko to miałam na myśli mówiąc plany na urodziny :v ogólnie możesz tu opisać to, czym zajęła ją Isabelle, możesz napisać jak przyjechał po dniu, dwóch ten ojciec tego dziecka xDD ja się podporządkuje, wazne, żeby było już urodziny albo przeddzień :3 na pewno się poprawię i opowiadanie bedzie lepsze niż to coś co nazwałam opowiadaniem 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz