3.18.2017

Od Aarona CD Charlotty

Dziewczyna wydawała się być ciut nieśmiała. Przejmowała się swoimi pomyłkami i plątał jej się odrobinę język.
- Znaczy właściciel słodkiego psiaka! W takiej kolejności, hah... - poprawiła się
Nieco zakłopotany położyłem dłoń na karku schylając przy tym głowę, lecz kątem oka zauważyłem jak na policzki dziewczyny wstępują delikatne rumieńce.
- Nazywam się Aaron Emirals, nie wydaje mi się byśmy się wcześniej widzieli w szkole. - uśmiechnąłem się by przypadkiem nie wyjść na niemiłego gbura
Starałem się jednocześnie wyplątać ze smyczy, którą Lux uporczywie obwiązywał moje nogi ganiając dookoła. Byłem jednak zbyt wolny, gdy nagle dalmatyńczyk zauważył wiewiórkę na pobliskim drzewie i zerwał się by ją złapać. Jak się można domyślić wywinąłem niemałego kozła przy okazji niemal upadając na podopiecznego Charlotty. Twardo wylądowałem na ziemi, a dziewczyna śmiejąc się wzięła swojego przestraszonego kota na ręce. Zauważyłem, że mocno ją przy tym podrapał. W ostatniej chwili pochwyciłem rączkę smyczy i skutecznie hamując psa przejechałem na brzuchu ładne parę metrów. (Pingwiny by mi pozazdrościły tego ślizgu.) Po chwili Lux wrócił na ziemię i widocznie ucieszony moim widokiem, lub po prostu robił mi na złość, wylizał mnie po twarzy. Za plecami słyszałem tylko wesoły śmiech dziewczyny. Podniosłem się do siadu, a wtedy Maurycy wskoczył mi na kolana.
- Chyba robię marne pierwsze wrażenie. - westchnąłem patrząc na ubrania, które zmieniły barwę na zielono-brązową
- Marne to ono nie jest, ale wrażeniem bym go nie nazwała. - zaśmiała się radośnie i podała mi rękę
Skorzystałem z jej pomocy, bo sam i tak tylko wywinąłbym kolejnego kozła na ślizg błocie. Dziewczyna uśmiechnęła się rozbawiona widząc moje ubranie. W tym samym momencie przy moim boku znalazł się Lux, który mają nagłe ataki radości skoczył na mnie dzięki czemu wywinąłem orła i na nowo wylądowałem w błocie. Niestety Charlotta nie zdążyła się odsunąć i nieco błota poleciało wprost na nią. Wstałem pospiesznie bez chwili przerwy ją przepraszając i jednocześnie odganiając nadpobudliwego psa by znowu mnie nie przewrócił.
- Naprawdę Cię przepraszam - westchnąłem zakłopotany i wyciągnąłem chusteczkę z kieszeni, po czym dodałem spoglądając na jej zabrudzoną i poranioną przez kota dłoń - Mogę?
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się wesoło i podała mi rękę po chwili zawahania
Przetarłem dokładnie jej pojedyncze rany, ale nadal mogło wdać się zakażenie. Puściłem jej delikatną dłoń i schowałem chusteczkę do kieszeni.
- Już jest lepiej, ale i tak powinnaś ją porządnie umyć i opatrzeć - wskazałem na dłoń dziewczyny jednocześnie łapiąc Luxa za smycz
Charlotta przytaknęła na zgodę i zabrała swojego podopiecznego na ręce. Szliśmy przez pusty korytarz co jakiś czas pozostawiając za sobą plamki błota ściekającego z naszych ubrań i zwierzaków. Przed wejściem zabrałem buty w rękę i szedłem obok dziewczyny w samych skarpetkach co jakiś czas się ślizgając, a ona śmiała się cicho pod nosem. Odprowadziłem ją pod sam pokój.
- Wiem, że nie zrobiłem za dobrego wrażenia, ale może dasz się zaprosić na spotkanie w kawiarni za jakieś półtorej godziny jak oboje wykąpiemy swoje zwierzaki i samych siebie? - zapytałem dosyć cicho z uśmiechem na ustach
Wydawała się być naprawdę miła i czułem, że może się dogadamy w rozmowie chociażby ze względu na zwierzaki. Nie miałem wielkich nadziei, że się zgodzi, ale miło by było móc z nią jeszcze trochę porozmawiać bez mojego rozentuzjazmowanego psa.
(Charlotta?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz