3.14.2017

Od Leny CD Aleca

  Szeroko otwartymi oczami patrzyłam na chłopaka, nie będąc pewną czy jestem bardziej przerażona, czy rozbawiona jego zachowaniem. Te leki przeciwbólowe zdecydowanie nie służyły jego zdrowiu psychicznemu, które nie działało po nich tak jak powinno. Lub po prostu chłopak przyjął dawkę większą niż powinien.
  Opadłam ciężko na fotel za moimi plecami, oddalony od łóżka o dwa kroki. Wtedy właśnie Alec zaczął mruczeć pod nosem o jakichś odpowiedzialnościach karnych, po czym zamilkł i podniósł się do pozycji siedzącej. Mina którą zrobił zupełnie zbiła mnie z tropu i nie wiedząc co ze sobą zrobić, po prostu patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczyma. Jak to w takich sytuacjach bywa, moje spojrzenie zaczęło powoli ześlizgiwać się po nagim ciele chłopaka, a kiedy zatrzymało się na jego bokserkach, zaczerwieniłam się jak jeszcze nigdy w życiu. Pisnęłam, chowając się szybko za zapisanymi kartkami, jednak kiedy chłopak począł śmiać się nienaturalnie głośno, wychyliłam się z mojej kryjówki. Jeszcze nigdy nie czułam się tak zawstydzona, a to przecież Alec powinien się wstydzić! Chociaż coś w jego minie i oczach mówiło, że jest mu głupio.
  Podniosłam się, wciąż cała czerwona na twarzy i natychmiast się odwróciłam, starając się unikać widoku chłopaka, który był tylko w bokserkach.
- Zostawiam Ci notatki na biurku. Wrócę do Ciebie jeszcze wieczorem. - Nie wiem czy mój głos zdradzał to jak bardzo sztywne było moje ciało ze zdenerwowania, ale jeśli ktoś miałby to usłyszeć, to na pewno Alec. W tempie natychmiastowym opuściłam pokój chłopaka i wróciłam na dwie ostatnie lekcje. Jednak po tym co się stało nie potrafiłam skupić się na słowach nauczyciela, cały czas wracając do tego co widziałam. Doszło nawet do tego, że nauczyciel spytał czy przypadkiem nie mam gorączki, bo wyglądam na rozpaloną. Naprawdę już dawno nie czułam się taka zawstydzona...
  Ostatecznie jednak udało mi się jakoś skupić na lekcji i zapisać w miarę sensowne notatki dla szatyna, którego zamierzałam odwiedzić wieczorem. Chociaż może wieczór to nieodpowiednie słowo. Późnym popołudniem, najpierw chciałam odrobić lekcje i wziąć szybki prysznic.
 
~~~~~~~~~~~~

  Koło siedemnastej zapukałam do drzwi chłopaka, a kiedy ten wrzasnął wejść, otworzyłam powoli drzwi i kiedy już miałam przekroczyć próg, czyjaś ręka spoczęła na moim ramieniu, delikatnie ciągnąc mnie w tył. Popatrzyłam zdziwiona na chłopaka, który jedną ręką trzymał mnie, a w drugiej miał szklankę z wodą. Uniosłam jedną brew w geście zapytania, a on jakby zastanawiał się przez chwilę nad tym co ma powiedzieć, patrząc mi prosto w oczy.
- Dyrektor kazał ci to przynieść. - Wcisnął mi w dłonie pełen kubek i już miał się odwracać, ale zatrzymałam go, łapiąc za rękaw bluzki.
- Ale co to jest?
- Woda z witaminami. - Odpowiedział krótko i zmył się szybciej niż się pojawił. Wzruszyłam ramionami, wchodząc do pokoju Aleca. Chłopak patrzył na mnie przez dłuższą chwilę w milczeniu. Zerknęłam na siebie; byłam w cienkiej bluzce, krótkich spodenkach z mokrymi włosami i na bosaka. Chyba nie było to najrozsądniejsze posunięcie, ale nie miałam ochoty po prysznicu na strojenie się. Podniosłam speszony wzrok na szatyna, który siedział na łóżku, tym razem już w spodenkach i koszulce, posyłając mi przepraszające spojrzenie.
- Słuchaj, Lena... - Zaczął, jednak szybko mu przerwałam, kręcąc głową.
- Nie ma sprawy. To leki, rozumiem... - Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco i położyłam resztę kartek z notatkami na biurku, po czym zasiadłam na krawędzi fotela.
- Kto to właściwie był? - Skinął głową w stronę drzwi, na co tylko wzruszyłam ramionami, spoglądając w stronę kubka z wodą.
- Uczeń, którego wysłał dyrektor. Mówił, że to woda z witaminami.
- I masz zamiar to wypić? - Na jego twarz powrócił zwyczajny, obojętny wyraz, który mimo wszystko polubiłam. Ponownie wykonałam ruch ramionami. Sama nie wiedziałam czy powinnam pić coś co zostało przyniesione przez jakiegoś ucznia. Wciąż mieliśmy na karku Noaha, chociaż odkąd się na niego wydarłam za zdjęcie i grożenie Alecowi, nie pokazywał się mi na oczy. Prawdopodobnie po prostu mnie unikał, a ja nie miałam nic przeciwko temu. Przez całe pięć dni nie wykombinowałam nic, co mogłoby nas zbliżyć do odkrycia kto, dlaczego i jak zatruł Aleca. Chociaż istniało prawdopodobieństwo, że faktycznie było to zatrucie pokarmowe, ale nie za bardzo w to wierzyłam. Niestety mój stan zdrowotny tamtego dnia, który bardzo się poprawił, nie pomagał w odkryciu prawdy. Tamtego dnia byłam po prostu za mało komunikatywna ze światem, żeby pamiętać cokolwiek z tego, co działo się dookoła mnie.
- Dlaczego nie? Skoro przysłał to dyrektor...?
- A może jednak nie?
- Jesteś za bardzo podejrzliwy. - Machnęłam ręką w jego stronę i sięgnęłam po szklankę, wypijając powoli zawartość. Kątem oka widziałam niezadowoloną minę Aleca, ale chłopak nic nie mógł poradzić, byłam zbyt uparta. - Zresztą nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek chciał mi coś zrobić.
- Miejmy nadzieję, że masz rację. - Odparł chłodno. Uśmiechnęłam się do niego, pytając jak minął mu dzień w tej samotni. Szatyn zaczął opowiadać jak bardzo się nudził i co wymyślał, a potem zaczął przepraszać mnie za swoje poprzednie zachowanie. Słuchałam go uważnie, siedząc w fotelu i czując jak powoli ogarnia mnie błogi spokój i przyjemne ciepło. Podciągnęłam kolana pod brodę, jednak kiedy Alec znowu wrócił do tematu leków, zaśmiałam się cicho pod nosem i wstałam, podchodząc do jego łóżka. Przyjaciel zamilkł, obserwując uważnie jak podchodzę coraz bliżej, okrążając łóżko, a potem siadam na materacu z drugiej strony.
- Lena...? - Zaczął, lecz nim doszedł do drugiego słowa, przyłożyłam dłoń do jego klatki piersiowej i pociągnęłam w tył, sprawiając, że jego głowa wylądowała na moich nagich udach. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, zatapiając powoli palce w jego gęstych włosach. Ziewnęłam, przysłaniając usta wierzchem wolnej dłoni i spytałam cicho.
- Więc jak się czujesz?


Alec?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz