3.12.2017

Od Rosaline CD Aleca

Z samochodu, którego światła nas bardzo oślepiły wysiadł Peter - był on również uczniem akademii, ale także moim kuzynem, który otrzymał telefon o moim wypadku prosto ze szpitala. Był on bardzo zaniepokojny zaistniałą sytuacją.
-Rosie? Co dokładnie z tą kostką? - podszedł do mnie i do Aleca.
-Źle stanęłam na siatkówce, nic wielkiego. - mruknęłam, opuszczając wzrok w dół.
-Może cię zabiorę? - powiedział troskliwie, zerkając na moją chorą nogę.
-Jasne, możemy podrzucić też Aleca, bardzo mi pomógł. - odpowiedziałam, spoglądając na mojego nowego znajomego. - Pojedziesz z nami? - spytałam z uśmiechem.
-Nie, muszę coś jeszcze załatwić. - odparł obojętnie.
-No dobrze. W każdym razie chciałam Ci podziękować za to, że mi pomogłeś. I za wcześniejszy miło spędzony czas. - obdarowałam chłopaka promiennym uśmiechem, po czym wyciągnęłam w jego kierunku rękę. Odwzajemnił uścisk dłoni, po czym kiwnął głową i się pożegnał.
Z pomocą Petera wsiadłam do samochodu i opowiedziałam dokładnie o wszystkim. Oczywiście musiał nazwać mnie sierotą i w ogóle trochę pomarudzić, ale potem mu przeszło, choć i tak przez cały czas bardzo się martwił.

***

Zgodnie z zaleceniami lekarza bardzo na siebie uważałam i nie wykonywałam zbyt wielu aktywnych czynności, dzięki czemu już po tygodniu stan mojej chorej kostki znacznie się poprawił. Po dwóch tygodniach byłam już całkowicie zdrowa, jakbym nigdy nic sobie nie zrobiła. Spotkałam kilka razy na swojej drodze Aleca i wymieniliśmy kilka słów. Wciąż byłam mu bardzo wdzięczna za pomoc.

nie musisz odpisywać, bo zostawiam Cię z niczym, sama też nie mam pomysłu na dalsze opka, może jak obudzi się wena to znów zaczniemy pisać, mam nadzieję, że nie masz za złe. bynajmniej moja wena to dno totalne,a tutaj już w ogóle nie mam pomysłu. :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz