Odłożyłam widelec na talerz, oparłam łokcie o stół, splatając palce i opierając na nich brodę. Patrzyłam na chłopaka spod na wpół przymkniętych powiek z niezbyt zadowoloną miną.
- Ta parodia mnie obraża. - Powiedziałam poważnie, przesuwając leniwie spojrzenie w prawo i zatrzymując je na twarzy jakiegoś chłopaka, z którym rozmawiałam może dwa razy. Przechylił głowę w bok i posłał mi pytające spojrzenie, ja jednak ponownie przeniosłam znużone spojrzenie na sąsiada, który siedział na przeciwko mnie. Na jego twarzy widziałam lekkie zdezorientowanie moją postawą i brakiem uśmiechu, zresztą jak wszystkich dookoła, którzy przyglądali się naszej dwójce uważnie.
Uśmiechnęłam się bardzo delikatnie, ledwo zauważalnie, po czym dodałam dokładnie tym samym poważnym tonem. Jednocześnie udało mi się zauważyć w zachowaniu chłopaka minimalną zmianę, która sugerowała, że on wie, że odgrywam swoją rolę, podobnie jak wcześniej on.
- I nie masz racji. Zajęcia z aktorstwa są bardzo dobrym miejscem do poznania ludzi. Pokazują tam więcej siebie niż myślą. Nawet tacy wybredni ludzie z Orlando, którzy nie lubią takich koleżanek jak ja. - Zmrużyłam lekko oczy, posyłając Alecowi złośliwy uśmiech.
- Więc co takiego pokazałem? - Chyba nieco zaciekawiłam go tym tematem, chociaż nie na tyle by przerywał swoje jedzenie lunchu. Oparłam głowę na jednej ręce, a drugą chwyciłam widelec i zaczęłam mieszać nim w sałatce, przyglądając się jej składnikom. To jedzenie było naprawdę dobre, część z tego co podawali, była nawet przygotowywana przez uczniów uczęszczających na zajęcia kulinarne.
- Masz charakterek. Nie jesteś taki łagodny na jakiego wyglądasz. - Mruknęłam, wzdychając teatralnie. - No.... I jest jeszcze jedna rzecz... - Zerknęłam przelotnie na chłopaka, jednak to wystarczyło, by zobaczyć w jego niebieskich oczach cień zaciekawienia. Podciągnęłam do góry jeden kącik ust, usatysfakcjonowana rezultatem moich działań, po czym odparłam głosem pełnym smutku. - No i zupełnie nie umiesz się uśmiechać na siłę...
Alec parsknął, spoglądając w bliżej nieokreślonym kierunku. Zmrużyłam oczy i przyglądałam mu się przez chwilę, zastanawiając się czy moje zachowanie go irytuje, czy może jednak po prostu wkurza. Jakakolwiek nie byłaby odpowiedź, musiałam przyznać, że chłopak zainteresował mnie sobą. Bardziej swoim charakterem i skrytością aniżeli wyglądem, chociaż jego uśmiech też był zagadką, którą chciałam ujrzeć. I jako prawdziwy fan Sherlock'a Holmes'a miałam za zadanie rozwiązać tą zagadkę!
- A szkoda. Kiedy się przedstawiałam też się uśmiechałeś. Ale to był zupełnie inny uśmiech niż ten tutaj, taki wymuszony... Nijaki. Tamten był naprawdę... - Umilkłam na moment, szukając odpowiedniego słowa, jednocześnie przesuwając językiem po wszystkich swoich zębach. - Uroczy. Tak to chyba trafne słowo.
- Przestań mówić i jedz, bo przerwa ci się skończy.
- A co to za różnica? I tak mamy godzinę wolną, no chyba, że chodzisz na reżyserię... - Uważnie spojrzałam na twarz szatyna, a po chwili potrząsnęłam głową ze śmiechem. - Nie, nie jesteś tym typem człowieka.
Alec uniósł brew w geście zapytania, ja jednak zignorowałam to nieme pytanie, zjadając sałatkę i co chwila zerkając w kierunku swojej torby. Od teraz musiałam mieć aparat cały czas przy sobie, żeby tylko czasem nie przegapić momentu, gdy niebieskooki uśmiechnie się szczerze. I co lepsza, uwiecznić ten moment na fotografii. Takie chwile były naprawdę wielkim wydarzeniem, zwłaszcza w życiu osób, które na ogół nie uśmiechały się zbyt dużo. Osób, które nie chodziły wiecznie z, jak to się mówi, bananem na ustach. To były chwile warte zapamiętania, zresztą jak każda inna chwila. Może dlatego tak lubiłam robić zdjęcia? To było uwiecznianie na papierze tego co niezwykłe, ale również tego co codzienne; a potem wieczorem każdy z tych momentów mogłam przeżywać od nowa i doszukiwać się w nich ciekawych, wartych uwagi szczegółów. Dość żmudna praca, jednak tylko jeśli się jej nie lubiło, a ja nie należałam do tych osób.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek na kolejną lekcje i uświadomił mnie, że stołówka praktycznie cała opustoszała, z wyjątkiem uczniów, którzy mieli teraz godzinę wolną. Podniosłam się z miejaca i wraz z nowym kolegą ruszyłam odnieść tace i puste naczynia. Następnie zwróciliśmy swoje kroki w kierunku wyjścia na taras, jednak nim dotarliśmy do drzwi, zastąpiłam drogę Alecowi.
- Godzina wolna, więc nauczymy cie uśmiechać się w miarę naturalnie. Ale najpierw... - Przyłożyłam dwa palce, wskazujący i środkowy, obu rąk do policzków chłopaka i przez moment je masowałam, robiąc niewielkie kółka. - Potem mięśnie twarzy i tak będą cię bolały, ale mniej... - Wytłumaczyłam, a po chwili odsunęłam się od niego. - A teraz chodź. Idziemy podbijać świat twoim uśmiechem! - Zawołałam, robiąc w tył zwrot i ruszyłam w stronę drzwi. Przy okazji zrobię ci zdjęcia, bądź tego pewien. Pomyślałam jeszcze, wyciągając z torby swój ukochany aparat. Druga miłość mojego życia.
Alec?
Rany boskie, nie mam pojęcia co to jest ;___; 0 pomysłu i jeszcze taka zmęczona jestem T_T obiecuję, że następny odpis będzie lepszy :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz