3.07.2017

Od Haydena CD Rosaline

Wybuchnąłem głośnym śmiechem, gdy wraz z jasnowłosą opuściliśmy dyrektorski gabinet.
- To nie jest zabawne! - pisnęła zdenerwowana, niesamowite taka mała istota jest w stanie denerwować się tak bardzo i zwyczajnie nie wybuchnąć.
- Jestem Ci za to winien jakieś lody, czy coś - zaśmiałem się cicho przemierzając wraz z dziewczyną szkolne korytarze.
- To chyba ja powinnam Ci się za to odwdzięczyć - mruknęła chowając za ucho pukiel jasnych włosów, było mi jej żal, niepotrzebnie najadła się nerwów.
- Nie ma za co, służę pomocą - mruknąłem - Chociaż wiem, jak możesz mi pomóc - zaśmiałem się cicho - Mam teraz sprawdzian z matematyki i wiesz przydałyby mi się jakieś korki - mój głos zabrzmiał jeszcze bardziej żałośnie. Zerknąłem na dziewczynę pytająco sugerując by była moją pomocą w nauce.
- Zobaczę co da się zrobić - odpowiedziała ponownie wkładając włosy za ucho, zacząłem zastanawiać się czy tak bardzo jej przeszkadzają, czy zwyczajnie wciąż się stresuję.
- Rozluźnij się trochę, ja nie gryzę - dopiero po tych słowach zdałem sobie sprawę, że staliśmy tuż pod drzwiami do mojego pokoju - Ale za to czekam na Ciebie tutaj o... osiemnastej, pasuje? - spojrzałem na dziewczynę poszerzając swój uśmiech, który w końcu dziewczyna odwzajemniła - Jezu, już myślałem, że nie wyszczerzysz tych ząbków - powiedziałem teatralnie, kładąc w geście ulgi dłoń na czole, po czym bez słowa wparowałem do swojego pokoju, zamykając dziewczynie drzwi przed nosem.
Wdrapałem się po schodkach na łóżko by zatopić twarz w poduszce i oddać się podsumowaniu dzisiejszego dnia.

1. Biłem się,
2. Mam nową znajomą, którą zdecydowanie trzeba rozruszać,
3. Mam nowego wroga,
4.Przynajmniej dyrektor mnie lubi.

Początek szkoły, zdecydowanie mogę uznać, za ten szalony powoli zaczynałem odczuwać obawy co do reszty roku, bardziej niż pewnym było, że chłopak, z którym wdałem się w sprzeczkę nie da mi spokoju tak łatwo, ale to nie było aż takie ważne.
Wciąż jednak nurtowało mnie pytanie dlaczego ktoś miałby chcieć krzyczeć na tak niewinną istotę, nawet mnie na jej widok zmiękło serce.

***

Poprawiłem ostatnią poduszkę by doprowadzić swój pokój do ogólnego ładu i składu gdy na zegarze wybiła godzina osiemnasta, a w drzwiach z zegarkową punktualnością pojawiła się jasnowłosa dziewczyna.
- Hej Rosie - dziwnie było mi używać zdrobnienia jej imienia, jednak pozwoliłem sobie na to, wierząc, że jakkolwiek rozluźnię atmosferę.
- Gotów do nauki? - spytała nieco weselszym głosem niż wcześniej.
- Zwarty i gotowy jak zawsze. - zasalutowałem dziewczynie z szerokim uśmiechem, siadając przy biurku...
*dwie godziny później*
- Czyli dwadzieścia jeden... - w pełnym skupieniu wypowiedziałem wynik czując jak mój mózg przegrzewa się z wysiłku, a na czoło wstępują krople zimnego potu. Dziewczyna, krótką chwilę trzymała mnie w niepewności analizując każdą napisaną przeze mnie liczbę, nim odparła.
- Bardzo dobrze - uśmiechnęła się targając moje włosy co przyjąłem z dużą frustracją.
- Przepraszam - mruknęła ponownie jakby spięta uciekając spojrzeniem.
- Maatko - jęknąłem - Rozumiem, że jestem dziecinny - chwyciłem dziewczynę za nadgarstek i przeszedłem na kanapę - Ale nie możesz zachowywać się jakbyś właśnie stała przed angielską królową - zacząłem udzielać dziewczynie własnych korepetycji, gdy wpadłem na genialny pomysł - Daj mi się na jeden dzień porwać do miasta. Obiecuję wybawisz się jak nigdy - zaśmiałem łapiąc dziewczynę za ramiona, którymi poruszałem w określonym rytmie - Jakoś Cię może w końcu ośmielimy.

Rosie?
To ten, zaczynamy budowanie pewności siebie xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz