3.07.2017

Brian CD Hayden

Poświęcił?
To prawda, że niegdyś był w stanie oddać nawet część swojej duszy dla Adriana, lecz za późno zdał sobie sprawę, iż popełnił błąd. Rok temu udało mu się wyciągnąć go z nałogu po tym, jak trafił do szpitala po przedawkowaniu, jednakże chłopak mimowolnie powrócił do starych znajomych oraz nałogu. Wtedy w Brianie coś wybuchło. Szczerze mu wyznał, że niesienie pomocy takim ludziom, jak Adrian, równa się niezmierzonej głupocie. Wydał mu nakaz niezbliżania się, a także zapomnienia o ich przyjaźni. Stali się nieznajomymi. Dla Kanga to nie było proste, gdyż w jakimś sensie zależało mu na chłopaku.
Czy teraz coś poświęcał? Jedynie swój czas. Słowa chłopaka wyleciały mu drugim uchem.
- Masz rację – Zgodził się cicho, odwracając w stronę drzwi. – Nie powinno mi zależeć na sprawie osoby dla mnie nieznajomej. Sam nie powinieneś też myśleć o Adrianie. – Uśmiechnął się lekko pod nosem. – Nic mu nie będzie. Zaufaj mi.
Zamknął za sobą drzwi i korytarzem ruszył w stronę wyjścia z akademii. Nie zamierzał porzucać poszukiwań owych leków. Wyszedł na zewnątrz, po czym skierował się na tyły budynku, po drodze zapalając papierosa. Kolejnego dzisiejszego wieczoru. Te małe uzależnienie pomogło mu zapomnieć o Adrianie i skupić się na własności Haydena. Starał się wyobraźnią ogarnąć rozmiary owych pudełek. Nie mogły być za duże, jak na leki, ale także nie za małe, skoro Hayden powiedział „duże”. Pod uwagę trzeba było też wziąć też to, że Adrian miał niewiele czasu na to, aby je ukraść oraz schować. Chyba, że ktoś mu w tym pomógł.
Wcześniej, nim przyszedł do Haydena, jeszcze raz sprawdził pokój tamtego, wiecznie otwarte sale w akademii, a także był na dachu budynku. To było aż nazbyt proste. Ochroniarz dyżurujący w nocy to dorabiający sobie mężczyzna na emeryturze. Nie obchodziło go nigdy nic i nikt. Ważniejsze były powtórki dziwnych seriali, więc zabranie któregokolwiek klucza było czynem niezauważalnym.
Z papierosem w ustach kręcił się w ciemnościach wzdłuż budynku, starając się wpaść na jakikolwiek pomysł. Do jakiego jeszcze pomieszczenia był dostęp? Kotłownia. Zszedł po betonowych schodkach, otworzył stalowe drzwi i wszedł do środka, uprzednio zostawiając papierosa na jednym ze stopni. Palcami namacał włącznik światła. Jarzeniówki zaskrzeczały, dopiero po chwili oświetlając pomieszczenie. Dopiero początek wiosny, ledwo ustąpiła zima, a w szkole już nie grzali, a w jednej z zagród leżała chyba z tona grubego węgla, zaś po przeciwnej stronie piętrzyły się pocięte kawałki drewna. Wpierw zajrzał do środka pieca, lecz jedyne co znalazł, to resztki popiołu oraz charakterystyczny zapach spalonego węgla. Stanął nad czarną górą opału zaczynając myśleć o prawdopodobieństwie znalezienia tutaj pudełek. Wziął w dłonie łopatę opartą o ścianę i zaczął przerzucać węgiel w niewielkiej ilości, co by zachować ciszę. Na pewno nie były zakopane pod wszystkim.
Grzebanie w tym zajęło mu blisko godzinę, z przerwami na nasłuchiwanie, czy ktoś nie nadchodzi. Nieco podirytowany opuścił kotłownię, zabrał ze sobą resztki spalonego ustnika, który wyrzucił do stojącego nieopodal otwartego kontenera na śmieci.
Otwarty kontener.
Ściągnął swoją ciemną bluzę, przewiesił ją przez jedną ze ścian, po czym bez problemu podciągnął się i wlazł do środka.
- Czy to jest właśnie definicja poświęcenia? – Zapytał sam siebie, odpalając latarkę w telefonie.
Wolną dłonią oraz z pomocą nóg przebierał w zawiązanych reklamówkach, workach i górach innych, dziwnych odpadków. Po paru minutach takiego schylania się czuł krąg w swoim kręgosłupie, dlatego też oparł się o metalową, zimną ścianę. Nakierował snop światła na worek stojący w kącie kontenera. Wcześniej nie zwrócił nań większej uwagi, lecz sama jego zawartość dała mu nadzieję. Przewrócił wór pełen popiołu, zaś cały ten pył buchnął w górę. Odkaszlnął parokrotnie i przetarł oczy, aż zauważył kształt przykuwający odwagę.
Bingo.
Dwa pudełka odnalezione. Wytarł je w swoją bluzkę, mogąc teraz wrócić do Haydena. Odda mu własność, potem weźmie prysznic i odpuści sobie dzisiejsze zajęcia. Był zbyt zmęczony po tylu wrażeniach. Opuściwszy kontener przywitał się ze wschodzącym słońcem. Tak jak poprzednio wszedł do jego pokoju bez pukania. Rzucił pudełka na nogi śpiącego chłopaka, który poderwał się, jakby został zaatakowany.
Hayden dokładnie obejrzał przedmioty, zaś w jego oczach widać było zdziwienie.
- Gdzie je znalazłeś? – Zapytał, z niedowierzaniem odkładając je na bok.
Brian tylko westchnął.
- To nie twoja sprawa – skontrował i już miał opuścić pomieszczenie, lecz na chwilę jeszcze się powstrzymał. – Pewnie myślisz, że wtedy zostawiłem cię z problemem. Nie patrz tak na to. Wiem, co powiedziałeś pielęgniarce, a ona przekazała twoje słowa ratownikom. W pełni rozumiem, ale po tym, jak się wyśpię, pójdę i powiem prawdę. Wyznam wszystko, co się wydarzyło, nic nie pominę. Ciebie, co najwyżej, mogą zapytać, dlaczego skłamałeś, ale nie przejmuj się tym. Po tylu wrażeniach pierwszego dnia w szkole, takie pytanie jest pikusiem. – Pozwolił sobie na lekki uśmiech. – Śpij dalej, jakbyś mnie dzisiaj nie widział.
Zmierzył ku drzwiom, nacisnął klamkę, gdy powstrzymał go głos Haydena.
- Brian, zaczekaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz