3.12.2017

Od Haydena CD Briana

Każdy człowiek popełnia błędy, to niemalże odruch wpisany w nasze ja od dnia narodzin. Jednak to czy umiemy się do nich przyznać zależy tylko od naszego sumienia.
Czy pewni winy okażemy honor i klasę biorąc za to pełną odpowiedzialność? Czy może uniesiemy się dumą i wypierając wszystkie fakty będziemy brnęli w zakłamaną maskaradę? Sumienie, to nasza odwaga, to czyny, które za nią idą, to myśli i wypowiadane słowa. 
Nasze sumienie, honor i odwaga to przede wszystkim obietnice. Tylko od nas zależy czy będą jak wa­ta cuk­ro­wa, słod­kie, roz­dmucha­ne i zu­pełnie bezwartościowe, jak domek z kart, który zburzy pierwszy podmuch. Czy stworzymy z nich silny, pełen zaufania fundament, który przyniesie nam szczęście...
~Autorskie przemyślenia~

~*~

Nikt nie umie wyobrazić sobie co czuje człowiek, który naprawdę dostaje drugą szansę od losu, szansę przesiąkniętą obietnicą, że teraz wszystko będzie dobrze.
Stojąc w dyrektorskim gabinecie ciężko było mi uwierzyć w słowa chłopaka, które przez jeszcze długi czas rozbrzmiewały w moich uszach miałem wrażenie, że to kiepski żart i gdy tylko razem z chłopakiem opuścimy starszego mężczyznę zostanę rzucony w nieprzerwany wir kolejnych dni, które zamknął mnie w złej i pustej przestrzeni.
- Przemoc, ani kłamstwa nie są w naszej szkole tolerowane, zgadzam się na ten wybryk.... Haydenie, nie będę ukrywał, tylko ze względu na Twój szczególny przypadek. Kang, jesteś dobrym uczniem, nigdy nie było z Tobą żadnych problemów - mężczyzna przerwał, rzucając spojrzenie w stronę okna tuż za nim, widać było, że nad czymś się zastanawia jakby to właśnie nagie gałęzie miały mu udzielić odpowiedzi na targające nim wątpliwości - No dobrze już, po prostu wracajcie na lekcje - odparł, nie obdarzając nas pożegnalnym spojrzeniem, wsparł pięści na biodrach, lekko się garbiąc, sprawiał przez to wrażenie jeszcze starszego. Niesamowite, jedno ciało, które tak wiele znosi, jeden umysł tak wiele decyzji, jeden człowiek, a decyduje o setkach.
Tak ciężko musiało być mu w życiu, tak ciężki musiał dźwigać krzyż, a mimo to wciąż udowadniał wszystkim, że tak mocno mu zależy.

Nigdy nie będziesz jak on, rozumiesz? Nie pozwolę Ci skończyć tej szkoły, chyba, że spalimy ją tego samego dnia gdy wpierdolą Cię na zbity pysk. 

Przejechałem dłonią po twarzy słysząc złowrogie groźby, chciałbym móc podzielić się nimi z innymi, bym nie tkwił zupełnie sam w tym bagnie. Zerknąłem jeszcze raz na Azjatę, który właśnie żegnał się z dyrektorem, nie chciałem go w to wszystko wciągać, ale co miałem zrobić skoro sam się pchał. Westchnąłem cicho, odrywając się od własnych myśli, brutalnie wepchnięty w rzeczywistość.
- Do widzenia proszę pana - rzekłem i nie czekając na chłopaka odwróciłem się na pięcie by opuścić pokój, a zaraz po mnie zrobił to samo Brian. 
- Może jakieś dziękuję? - spytał, a ja kompletnie wytrącony z transu w jaki wpadłem spojrzałem na chłopaka pytająco.
- Możemy porozmawiać? Ale nie tutaj - złapałem swojego towarzysza za rękaw bluzy ciągnąc w stronę wyjścia z Akademii, starczyło mi, że dwie osoby spoza pedagogicznego grona wiedzą, że jestem psychiczny.

To wszystko się rozniesie jak tylko Adrian wróci do szkoły.
Wiem o tym, nie ułatwiasz.

Otworzyłem oszklone drzwi, puszczając chłopaka przodem.
Pogoda jakby wpasowała się w dzień ogólna i nieprzyjemna szarówka, do której dołączyła lekka mżawka, jakby z zamiarem zamienienia się w burzę. Gałęzie drzew nerwowo szarpały powietrze tworząc własną melodię, a jej cichym brzmieniom przysłuchiwała się tylko nasza dwójka... Przez krótką chwilę staliśmy w milczeniu na schodach przyglądając się leniwie brnącym przed siebie chmurom, każda z nich zdawała się być ciemniejsza od drugiej. Zszedłem o kilka stopni w dół pozwalając by krople zderzały się z moim ciałem zostawiając mokre ślady.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałem unosząc jedynie podbródek do góry. 
- Dlaczego nie? - spytał chłopak, który stojąc w bezpiecznej odległości od deszczu próbował przekrzyczeć wiatr. Odwróciłem się do Briana mrużąc oczy tak, bym mógł dostrzec w smugach deszczu jego sylwetkę - Zaraz będziesz chory - zauważył, na co posłałem mu jednoznaczny uśmiech.
- Nie o to mi chodziło 
- Wiem - przerwałem chłopakowi machnięciem ręki - Nie musiałeś...
- Wiem - odparł zamyślając się na chwilę - Muszę wracać, dziś na wf'ie mieliśmy grać w kosza - dodał i nie oczekując mojej odpowiedzi wrócił do szkoły, wraz z pierwszym grzmotem, który przeszył niebo.
- Po każdej burzy wschodzi słońce - szepnąłem do samego siebie ~co w moim wypadku było jak najbardziej uzasadnione~ Przylizałem włosy, które deszcz przylepił do mojego czoła i pozostawiony bez odpowiedzi Briana usiadłem na jednym ze schodków przyglądając się przejaśnieniom na niebie.

***

I took the supermarket flowers from the windowsill
Threw the day old tea from the cup
Packed up the photo album Matthew had made
Memories of a life that’s been loved

Took the get well soon cards and stuffed animals
Poured the old ginger beer down the sink
Dad always told me don’t you cry when you’re down
But mum there’s a tear every time that I blink

Oh I’m in pieces it’s tearing me up but I know
A heart that’s broke is a heart that’s been loved

So I’ll sing Hallelujah, 
*Ed Sheeran - Supermarket Flowers*

Przejechałem wzrokiem po zapisanej do połowy kartce papieru, tak wiele emocji w tych kilku nic nie znaczących linijkach. Parę prostych zdań, które dziwnym trafem odzwierciedlało to co czułem, to czego byłem tak pewien.
- Co to? - głos zza moich pleców, zbyt odległy by należał do mnie samego, zbyt znajomy bym od razu nie domyślił się do kogo należy.
- Lekcje na zajęcia z pisarstwa - odparłem zamykając zeszyt, upewniając się, że nie zwariowałem
Wróć.
Że nie zwariowałem tak zupełnie odwróciłem się by ujrzeć Briana z żółtą teczką, którą dzisiaj zabrał od dyrektora. 
- Leczyłeś się w szpitalu psychiatrycznym? Dlaczego? - spytał, a moją głowę po raz kolejny zalały wspomnienia sprzed wielu miesięcy...

Dwoje niewinnych ludzi przez Ciebie zginęło, powiedz mu.

- Jeśli Ci powiem, będę musiał Cię zabić - uśmiechnąłem się, przekręcając na krześle, gdy Brian skończył wspinać się na moje łóżko - Brian - zacząłem, chłopak uniósł głowę do góry, dopiero teraz zauważyłem zmęczenie na jego twarzy, lekko podpuchnięte oczy podkreślały wciąż zarumienione policzki po niedawno skończonej lekcji wf'u czy coś. - Po co to robisz? Czemu tak bardzo starasz się pomagać ludziom, którzy na to nie zasługują? Nie wiem jaki był Adrian wcześniej, ale myślisz, że warto? - spytałem nie wiedząc jak dobrać słowa by zabrzmiały w moich ustach jak najłagodniej.
Brian?
No to ten, wracam do rozprawki xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz