3.06.2017

Od Aleca do Leny

   Tłum był ogromny. Szepty, głośne rozmowy unosiły się w górze i przetaczały między uczniami. W zasadzie słyszałem wszystko, co mnie nie obchodziło: jakaś Kate kupiła błękitną, rozkloszowaną sukienkę, ale jest na nią za gruba; Jayce zrobił to, o co nie był proszony. Nawet muzyka rozbrzmiewająca w moich uszach nie zdołała zagłuszyć tego miejskiego zgiełku, którego nienawidziłem. W drodze na zajęcia aktorskie poświęcałem się tylko dla jednej rzeczy – automatu z kawą. Serwował prawie wszystkie rodzaje kaw, których nazw nie znałem, ani nawet nie kojarzyłem. Nie musiałem. Zapamiętałem jedną: czarną, bez cukru. To był dla mnie podstawowy fundament budujący każdy mój dzień.
   Znalazłem automat, wrzuciłem drobniaki i kubek napełnił się gorącą czarną kawą, parząc mnie w palce. Zaniosłem się jej aromatem, po czym kontynuowałem drogę na zajęcia. Mijałem przeróżnych ludzi, poznając ich mniej-więcej z widzenia. Niektórzy chodzili ze mną na jedne zajęcia. Niektórzy to obcokrajowcy, których nazwiska za Chiny nie potrafiłbym wymówić. Rozprawiałem o tym, jak wytłumaczyć uczucie, które nie kazało mi do tych wszystkich osób podbijać, ale było mimo wszystko miłe. Na tyle, że przestałem się tym martwić.
   Spokój wypełniał moje ciało jak narkotyk. Czułem się pogodzony z myślą, że za chwilę, gdy wejdę na zajęcia, znów oddam się obowiązkom, bez konieczności rozmawiania z kimkolwiek. Poważnie. To nie było mi teraz do niczego potrzebne. Gdy stanąłem przed drzwiami, zdjąłem słuchawki i upchałem je do kieszeni bluzy wraz z telefonem. Głosy ludzi znacznie ucichły. Zacząłem się nawet zastanawiać nad tym, czy nie przegapiłem dzwonka.
   Coś przerwało moje myśli. W oka mgnieniu wysoki, przerażający krzyk rozdarł powietrze na wskroś. Ten dźwięk zadziałał na mnie jak jakiś gwizdek na psy – zmarszczyłem brwi i bez większych namysłów otworzyłem drzwi do sali, bo zdawało mi się, że to właśnie stamtąd pochodził ten dźwięk. W sali byli ludzie. Sporo ludzi. Każdy z nich powędrował nieodczytanym wzrokiem na mnie. I wtedy zrozumiałem; przecież to cholerne ćwiczenia.
   Przewróciłem oczami i usiadłem na widowni tak, aby mieć wgląd na to, co się dzieje dookoła. Wyrażałem wielkie nadzieję, że uda mi się dokończyć kawę w spokoju bez żadnych krzyków, bo przecież ta dziewczyna ryzykuje utratę głosu. Refleksje na chwilę oderwały mnie od teraźniejszości; rozejrzałem się wokoło sali do zajęć z aktorstwa i reżyserii. Mogłem ją określić jako niezmienną definicję nowoczesności i rozwoju zainteresowań. Nie próbowałem nawet zliczyć funduszy, które sprawiły, że wszystko jest u siebie na miejscu, ale ktokolwiek się zaangażował, ustalił sobie jako priorytet szkolenie młodych aktorów.
   Wówczas pstryk przywrócił mnie do rzeczywistości. Zaledwie metr dalej – rzekłbym, że nawet naprzeciw mnie – stała blondynka, trzymając aparat na wysokości swojej klatki piersiowej. Wisiał na jej szyi. Obserwowała, jak zdjęcie wychodzi ze sprzętu i potrząsnęła nim kilkukrotnie, a następnie się mu przyjrzała. Dziewczyna była ładna. Nawet bardzo. Na równi z jej zdolnością do robienia nieznajomym zdjęć.
   – Czy ty właśnie zrobiłaś mi zdjęcie? – zapytałem, zachowując ten sam tajemniczy wyraz twarzy, który sugerowałby wiele, a jednocześnie nic. Ale przy tym mój ton zdolny był roztopić lód.
   Pokiwała głową krótko, a potem jej usta rozszerzyły się w uśmiechu.
   – Pokażesz, jak na nim wyszedłem? – Dała mi zdjęcie, a po zaledwie dwóch sekundach z uznaniem je zwróciłem. Nie wiedziałem, co podkusiło ją do tego, by zrobić zdjęcie zwyczajnemu gościowi pijącemu kawę. – Co zamierzasz z nim zrobić?
   – Większość moich fotografii ląduje albo w pudełkach, albo na ścianie. Chcesz się gdzieś znaleźć? – Obróciła się wokół własnej osi i namierzyła kolejną osobę, której zrobiła zdjęcie. Tak właściwie rozmawiała ze mną na wpół pochłonięta przez fotografowanie, ale o dziwo nie sprawiła wrażenia jakiejś ignoranckiej. Przeciwnie: wyglądała na przyjazną, a może nawet lekko nadpobudliwą dziewczynę. Dziewczynę, która przede wszystkim ma dobre oko do zdjęć. Poza tym, kiedy mówiła, wyłapywałem z jej głosu akcent nietutejszych. Był niemalże zbliżony do tego amerykańskiego, ale coś kazało mi myśleć, że nie do końca.
   – No. Na ścianie. Poza tym masz ładny obiektyw, ale zachowaj go na kogoś wartego uwagi – mruknąłem pod nosem. Wtedy wstałem, nawoływany przez nauczyciela Stanley'a. Droga do niego wydawała się bardzo długa, biorąc pod uwagę dotrzymującą mi kroku dziewczynę.
   – Jak masz na imię? – spytała, a ja spojrzałem na nią tym samym, nic niewyrażającym wzrokiem.
   – Alec. Alec Talbot, a ty, Holmesie? – Mój kącik ust ledwie zadrżał, gdy spostrzegłem zdjęcie sławnego detektywa, które wystawało z jej torby. Domyślałem się, że jest jego fanką.
   – Kocham Sherlocka. – Na jej twarzy odmalowała się radość. – Jestem Lena. Lena Czereśniewska. – Przedstawiła się dokładnie w ten sam sposób, co ja. A potem coś na chwilę wprawiło mnie w niemałe zamyślenie. Czere... co?
   – Czere... czre... sniłska – Mój język gimnastykował się jak tylko mógł, jednak bez najmniejszego efektu. – Mój język nie jest w stanie tego powiedzieć. – Uniosłem brwi do góry. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, że się uśmiechnąłem, uświadamiając sobie, że coś jest dla mnie niemożliwe. Albo trudne. Ta bezradność w sprawie była po prostu zabawna.
   – Talbot! Czeresniewska! – Wykrzyknął nauczyciel z końca sali, który o dziwo poradził sobie z nazwiskiem dziewczyny bez większych problemów. Pominąć ten dziwny brak zmiękczeń. – Potrzebuje was tutaj. Jesteście tu, żeby ćwiczyć.
   Zostaliśmy zmuszeni pójść prosto pod zniecierpliwione oblicze Stanley'a.
   – Serio, panie Stanley? – Spojrzałem na niego zdegustowany, kiedy wręczył nam mini-scenariusz, a ja zerknąłem przynajmniej na jedną linijkę. Nie, wróć. Tam była tylko jedna linijka. – „Talbot, ćwicz uśmiech, bo kiepsko z nim u ciebie”?
   Naprawdę mam uśmiechać się jak głupi do sera? W tym ćwiczeniu będzie stać mnie tylko na fałszywy, bo inaczej go sobie nie wyobrażam.
   – Widziałeś kiedyś aktora, który odgrywałby tylko rolę jakiegoś emo? – Tym pytaniem nauczyciel zbył mnie po całości. Wręczył coś dziewczynie, a ja przewróciłem tylko oczami z nadzieją, że ta lekcja za chwilę dobiegnie końca.

Lena?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz