Siedziałam w samochodzie i ich słuchałam, jak się później okazało to Leon. Wsiadł do mojego samochodu zamiast do swojego. Po co?
- Sibil i jak gładko poszło, a Louis ci odpuścił. Nie będziesz miała lekko, dopóki nie zrobisz, tego, co chce. - Mówił cały czas, słuchałam, ale coś nie dawało mi spokoju.
- Po co to robisz? - spytałam
- Żebyś poczuła się tak jak on. Przyjdę dziś do ciebie i zrobisz to, co ci powiem albo pożałujesz. - wysiadł, mogłam w tym czasie pojechać do domu.
Droga zajęła mi z godzinę, ale dojechałam. Erica siedziała na schodach przed domem, ze spuszczona głową.
- Co jest? - Patrzyłam na nią.
- Moje zawieszenie się skończyło, ale nie mogę wrócić. Wyrzucili mnie i wrócę dopiero za rok. Nie wcześniej, dyrektor nic nikomu nie powie. Tylko że zachorowałam i do końca roku mnie nie będzie. Tak samo z nią wyleciała miesiąc temu, ale nikt tego nie wie. Jeśli się postawisz, też oberwiesz. - Siadłam obok niej na schodach.
- Uczciwość odpłynęła. Leon mi groził, że jeśli nie zrobię tego, co chce powie dyrektorowi. - Spojrzałam na E.
- No tak, tamta sytuacja z klubu, jak i z tych trzech dni wolnego. Myślałam, że da spokój, ale się myliłam. Nie możemy się kontaktować, bo inaczej się to skończy. Skup się na szkole. - Wstałam i weszłam do domu. Poszłam do pokoju, aby wziąć torbę, w którą spakowałam kilka istotnych rzeczy.
***
W akademiku byłam przed dwudziestą trzecią. Trochę jeździłam po mieście i myślałam. Siedziałam na łóżku umyta i przebrana. Myślałam, czemu może to sen, lecz nie. Coś było na rzeczy, ale ten mój wyskok był kompletnie idiotyczny. Już od kilku dni nawet dostawałam SMS-y, typu "za ile biorę, czy chce się sprzedać, czy może w klubie ze striptizem będę, jeśli tak to w jakim". Olewałam je. Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie. Wstałam z łóżka i wolno podeszłam do drzwi, Leo sobie stał z rękami w kieszeni. Wszedł ot, tak, zauważyłam kątem oka Louisa. Wróciłam i zamknęłam drzwi. Ponownie siadłam na łóżku. Ułożyłam sobie poduszkę za plecami i się oparłam, przykrywając kołdrą.
- Ciekawy pokój. Dobra teraz do rzeczy. Pewnie będą cię jakoś niestosownie traktować to napisz do mnie wtedy. - Spokojnie mówił, jakby to było nic wielkiego patrząc na mnie cały czas.
- Po co, skoro chcą niech robią co chcą. Idź, chce zostać sama. - położyłam poduszkę na jej miejsce. Sama się kładąc, zwrócona do niego plecami zasnęłam. Poczułam dotyk na głowie, a potem już nic.
Obudziłam się późno, budzik nie zadzwonił, lekcje się zaczęły. Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon, miałam te same wiadomości co wczoraj i jedna od jakiejś dziewczyny, tyle, co się dowiedziałam, że lekcje mamy na 10. A jest 9:30. Wzięłam prysznic, gdy stałam już przed szafa w swojej szkarłatnej bieliźnie myślałam co założyć. Ostatecznie wybrałam czarne legginsy, sweterek w kremowym kolorze za tyłek, włosy wyprostowałam i się pomalowałam mocno jak zwykle. Założyłam koturny i spojrzałam w lustro. Po chwili wzięłam telefon, słuchawki i torbę wychodząc. Spotkałam Louisa, lecz nie zajmowałam się nim. Przechodząc obok niego powiedziałam krótkie. - Hej - Po czym poszłam.
W sali na polskim siedziałam z Wioletta, jedna z dziewczyn. Jej oraz paru innym dziewczynom nie przeszkadza to, jak do mnie mówią. Wręcz świetnie. To zwykle dziewczyny.
Gdy zadzwonił dzwonek, wyszłam z sali na kolejną lekcję. Właśnie wtedy zaczepiło mnie kilku chłopaków, którzy zaczęli mnie łapać, klepać po tyłku, jak chcieli mnie złapać za biust ktoś się wstawił. Leo i Louise? Po co oni tu.
- Czego, nie zabierzecie nam naszej dzi...- nie zdołali dokończyć, bo dostał ten chłopak w nos. Spojrzałam na obu. Przechodząc powiedziałam ciche, ale na tyle, aby słyszeli - Dziękuję. - Gdy już byłam blisko klasy, weszłam najpierw do łazienki. Stałam przy umywalce i patrzyłam, przemyłam ręce. Ni stąd, ni zowąd wparowali oni. Tym razem nie chciałam tego, udało mi się wysłać do Leona wiadomość. Nie zjawił się nikt.
***
W czasie lekcji poszłam do pokoju, zamknęłam drzwi. Poszłam wziąć prysznic, ale wciąż czułam na sobie te ręce. Nie chciałam tego pamiętać. Ubrałam się, wzięłam żyletkę oraz kilka tabletek.
***
Obudziłam się w środku nocy, rękę opatrzyłam, napiłam się wody. Spojrzałam na telefon, kilka wiadomości, znowu te same, od Leo "że nie mógł", od Louisa "czemu pozwalam na to”, ale odpisałam do obu.
Do Leo
OK.
Do Louisa
Nieważne.
Te dwie wiadomości poszły, godzina była 4:40.
- Wcześnie, może coś sobie obejrzę, jakaś to rozrywka zawsze. - Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Wzięłam położyłam laptopa na kolanach i go włączyłam. Włączyłam sobie „Valerian i miasto tysiąca planet”, a potem poszukałam kilku innych.
Tak w sumie przebimbałam prawie tydzień. Erica wyjechała. Ja mogłam wtedy pojechać tam, ale zostałam. Miałam zwolnienie, dziewczyny do mnie przychodziły i dawały lekcje. Czasem nauczyciele. Leo nie raz próbował się skontaktować, ale nie chciałam. Po prostu zrobiłam jak on. Gdy go potrzebowałam olał mnie. Po tygodniu napisał, że wie co się stało. Ze się tym zajmie. Ja tylko pisałam odpuść, daj spokój. Nawet obaj próbowali przyjść, z jakąś dziewczyną. Mimo to, nic to nie dało.
Po dwóch tygodniach, kiedy chciałam wyjść po śniadanie. Wtedy oni weszli, tak Leon i Louise, choć tamci też chcieli.
- Co z tobą jest, próbowałem się skontaktować. Mogłaś napisać. - mówił Louis
- Po co, przecież nasza znajomość się zakończyła, a teraz wracajcie do swojego życia, a mnie zostawcie. - powiedziałam bez emocji.
- Sibil, co ty odwalasz, wiem co, się wydarzyło. Przepraszam, ale no kurna nie mogłem. Poza tym chce ci pomóc. - spojrzałam chłodno na Leona.
- Nic nie rób, robię to, co robię, po co się przejmujesz. Idź na dziwki, ups masz jedna przed sobą. - Gdy tylko to powiedziałam, niemal od razu dostałam w twarz od Leona. Louis go zabrał. Położyłam się i patrzyłam na sufit, po kilku minutach zasnęłam.
Louise?