Spojrzałem na Leandera, trochę zdziwiony jego wypowiedzią. Wziąłem jego twarz w dłonie.
- Wiem - powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. - Ja też cię kocham. Naprawdę.
Pocałowałem go przeciągle, nie spiesząc się. Powinniśmy już wracać, jednak nie chciałem się z nim rozstawać. Czasami widzę jego wahanie, jakby się obawiał, że nagle po prostu się zawrócę. Ale nie mam tego w planach. Każdego dnia jest coraz lepiej.
Przytuliłem Leosia, mocno go obejmując.
- Musimy już wracać - szepnął.
- Wiem, wiem... Wezwiemy taksówkę, okej?
Odsunąłem się i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Wyszukałem odpowiedni numer i zadzwoniłem.
- Chodź - powiedziałem, gdy skończyłem rozmawiać. - Zaraz będzie.
Leoś jęknął przeciągle, ale wstał. Wziąłem go za rękę i razem poszliśmy na parking, gdzie umówiłem się z taksówkarzem. Wsiedliśmy do środka samochodu i ruszyliśmy do Academy. Chłopak znowu się zamyślił.
- Leoś?
Odwrócił głowę w moją stronę.
- Tak?
- Co jest? - zapytałem.
- Nic takiego. - Zaczerwienił się, spuszczając wzrok.
Dalszą drogę jechaliśmy w milczeniu. Po około dziesięciu minutach dojechaliśmy na miejsce. Leoś wysiadł, a ja zapłaciłem taksówkarzowi i dołączyłem do bruneta. Objąłem go w pasie i razem ruszyliśmy do budynku. Większość uczniów już spała, więc pokonywaliśmy korytarze sami. W końcu stanęliśmy przy drzwiach Leandera.
- Wejdę do ciebie na chwilę, dobrze? - zapytałem szeptem. Chłopak skinął twierdząco głową i otworzył pokój. Wszedł pierwszy, a ja tuż za nim, zamykając drzwi. Usiadł na łóżku, natomiast ja przysunąłem sobie krzesło, tak by być na przeciwko niego. Czułem ciężką atmosferę, która towarzyszyła nam od podróży autem. Chciałem to wyjaśnić.
- Powiedz mi, co się dzieje? - Czekałem na odpowiedź, mocno wpatrując się w chłopaka. On tylko patrzył na podłogę, w ogóle nie podnosząc głowy. W końcu westchnął.
- Żałujesz tego?
- Czego?
- Tego, że jesteś ze mną, nie z nim. - Spojrzał mi w oczy.
Kompletnie mnie zszokowało. Można wręcz powiedzieć, że zapomniałem, w jaki sposób się mówi. To pytanie było jednocześnie trudne i proste.
- Aha, okej, rozumiem. Możesz już iść - powiedział.
- Nie, Leander, czekaj. Żałuję tego, że Delric zginął. To oczywiste. Jednak nie żałuję tego, że jesteśmy razem. Kocham cię, Leander.
- Ale gdyby żył nawet byś na mnie nie spojrzał. - Słyszałem, jak gdzieś w środku zdania łamie mu się głos. Zdenerwowany wstałem z krzesła i zacząłem krążyć po pokoju.
- Gdyby żył, nawet bym cię nie spotkał! - krzyknąłem. - Nie rozumiesz, dlaczego postanowiłem tu przyjechać? - zapytałem już ciszej. - By zapomnieć. A ty mi wcale nie pomagasz. Nigdy się nie dowiem, co by było, bo D e l r i c n i e ż y j e - zaakcentowałem ostatnie trzy słowa.
Poczułem w oczach łzy i zamrugałem, by się ich pozbyć. Stałem teraz tyłem do chłopaka i cały aż się trzęsłem z wściekłości. Poczułem na ramieniu dłoń Leandera, głowę położył na moich plecach. Objął mnie delikatnie i tak staliśmy, słuchając ciszy, która niosła ukojenie.
- Przepraszam - szepnął.
Odwróciłem się do niego i pocałowałem. Raz, drugi, trzeci. Przyciągnąłem go tak blisko, jakbym tylko dzięki niemu byłbym w stanie stać. Rysowałem kółka na jego plecach, cały czas go całując.
Kocham go.
Leander? Sama nie wiem, co o tym myśleć, eh
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz