7.13.2017

Od Aleca C.D Chiary

   Propozycja Chiary, o ile faktycznie dobrze zapamiętałem jej imię, sprawiła, że moje myśli momentalnie stanęły w miejscu, a to, czym próbowałem zaprotestować, opadło na dno mojego umysłu. Produkcja kontrargumentów wstrzymana tą jedną ofertą, która jednocześnie była dla mnie korzyścią. Dużą korzyścią. To, co mam robić, to tylko nakręcić parę filmików. O montaż, grafikę, nikt mnie nie prosi. A w zamian najprawdopodobniej zdam semestr. Czemu nie...  
   – Nieładnie tak podsłuchiwać. – Prychnąłem pod nosem, budując napięcie wymowną ciszą. Słyszałem, jak jedynym nabierającym na sile dźwiękiem było zniecierpliwione tupanie nogą dziewczyny. – Wchodzę w to. To kiedy zaczynasz mnie uczyć? – Skierowałem się w stronę drzwi, włożyłem ręce do kieszeni, ale jej głos i to, co powiedziała, spowodowało, że natychmiast się zatrzymałem.
   – Co? – Jej twarz przeciął ironiczny uśmiech. W mojej głowie w pierwszej chwili pojawiła się myśl, że widok naprawdę uśmiechniętej Chiary to prawdopodobnie coś tak rzadkiego, jak kurze zęby. – Najpierw filmik, potem nauka.
   – Nie tak się umawialiśmy – odpowiedziałem w ten sam sposób, co tylko poszerzyło jej uśmiech i utwierdziło mnie w przekonaniu, że zrozumiała, jaki charakter ma ta rozmowa. Albo jakby to ona zapewne ubrała w słowa: „jestem zbyt bystra, żeby nie zrozumieć”. O tak, znałem ją zaledwie dzień, a to rzecz, której wręcz byłem pewien. W porównaniu do takiego Andrewa, który był wręcz oczarowany włoszką, mnie wystarczyła chwila zastanowienia, żeby zrozumieć, że Chiara jest sprytniejsza niż wygląda. I w jej towarzystwie odnosiłem nieodparte wrażenie, że wcale nie kipi od nadmiaru koleżeńskiego dobra.
   – Tak? A jak? – Chwyciła się pod boki, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek, a potem nienagannym norweskim powiedziała coś, czego kompletnie nie rozumiałem. Norweski to moja zmora, więc nie trudno o wniosek, że wyrazem twarzy przekazywałem wtedy czystą irytację. I chyba ją to usatysfakcjonowało, bo wzruszyła ramionami z tym samym uśmieszkiem, zupełnie tak, jakby nie musiała mówić nic więcej.
   Westchnięciem dałem jej do zrozumienia, że nie zamierzam kłócić się z kobietą, bo one mają swój własny świat, i że się poddaje.
   – Co chcesz nagrywać jako pierwsze?
   – Masz przy sobie sprzęt, prawda?
   Odpowiedziałem bez najlżejszego drgnienia i postukałem palcem w czarną, skórzaną torbę kryjącą drogi sprzęt.
   – Super, możemy nagrać to, co tam teraz masz... fotografię? Fotografię. – Popatrzyła przed siebie z zamyśleniem i nawet nie musiałem odpowiadać, bo sama doskonale sobie radziła z łączeniem wątków.
   Zmarszczyłem delikatnie brwi.
   – Będziesz nagrywać bez żadnego przygotowania? – Wyjąłem sprzęt, odpowiednio układając go w dłoni, tak, by żadna krawędź nie wbijała mi się niewygodnie w skórę. Okręciłem go w palcach, pochłonięty na moment przez konwersacje.
   – Filmik o lacrosse też kręciłam spontanicznie, dam radę – odparła bez większego wzruszenia w głosie. Ba, wyglądała na zupełnie pewną swoich słów, a ja nie zamierzałem tego kwestionować. Ja tu tylko nagrywam. Jak każdą porażkę, nawet niezasłużoną, Chiara przypisze mnie, wychodzę z umowy i sam zdam semestr, bez względu na to, ile godzin miałbym zmarnować na opanowanie zaległego materiału. – Gdyby coś poszło nie tak, w co wątpię, istnieje coś takiego, jak montaż – dodała.
   – Masz rację, przecież na to nie wpadłem – stwierdziłem z nieskrywaną ironią w głosie. – Nie masz żadnej lekcji?
   – Nie. Mam wolną godzinę. Najlepiej wejdźmy do sali, rozmowę z nauczycielką zostaw mnie.
   W odpowiedzi uniosłem ręce w geście poddania. Vanessa Jefferson mimo matczynego, troskliwego uśmiechu, chowa w oczach prawdziwy zapęd mordercy i zabawne było myśleć nad tym, że po tym wszystkim co udało mi się przetrwać, teraz gęsią skórkę wywołuje u mnie właśnie ta drobna pani.
   Do pomieszczenia wszedłem w ślad za Chiarą, która dumnie i bez cienia wątpliwości stawiała kroki do biurka, w czasie gdy ja stanąłem w przejściu i omiotłem wzrokiem pomieszczenie; spośród parudziesięciu uczniów chodzących na fotografię bez wielkiego problemu sięgnąłem blond czupryny. Dziewczyna rozmawiała z niską brunetką i to odebrało mi moment na zastanowienie się, czy dobrym pomysłem było podejść.
   – Super, jesteśmy wolni, że tak powiem. – Obok mnie stanęła zadowolona Chiara, która rozejrzała się, zatrzymując wzrok na dwóch osobach, stojących przy aparacie na tle białego tła. – Byłbyś zły, gdybym zadała parę pytań tej dziewczynie? – Wskazała Lenę, a po chwili poczułem te same spojrzenie na sobie. Odnosiłem wrażenie, że to był rodzaj pytania retorycznego i cokolwiek bym nie odpowiedział, jej nie do końca obchodzi moja opinia na ten temat.
   – Um... chyba nie. Co w ogóle z tym filmem z wczoraj? – spytałem, dorównując jej kroku. W odpowiedzi pokręciła odrobinę głową, a potem z niezbyt wielkim entuzjazmem wytłumaczyła mi, że mogło być lepiej.
   Żywiłem ogromną nadzieję, że Chiara nie wpadnie szybko na to, by zorganizować kampanię reklamową. Chociaż w tym fachu Andrew czułby się jak ryba w wodzie; chłopaka kręci bycie w centrum uwagi, dlatego potrafi palnąć coś idiotycznego tylko po to, żeby zebrać koło siebie ludzi. Jeśli dzieje się coś kretyńskiego to jasne, że bramkarz lacrosse jest w pobliżu. To po prostu weszło już w obieg tej Akademii.
   W sali fotograficznej nigdy nie było dużego zgiełku. Akurat panował tu taki spokój, że bez problemu można by usłyszeć rozmowę toczącą się na drugim końcu pomieszczenia. Ale jako że nie należałem do grupy podsłuchiwaczy, skupiłem całą swoją uwagę na utrzymaniu kamery w bezruchu. Włoszka spojrzała na mnie, jakby czekając, aż pokażę gest, który zapoczątkuje nagrywanie. Jednak zanim do tego doszło, zmieniłem parę szczegółów, ustabilizowałem ostrość obrazu, ułożyłem sprzęt wygodnie w dłoniach, a jako ostatnie kiwnąłem głową na znak, że Chiara właśnie może zaczynać.
   – Hej, nazywam się Chiara Morelli i kręcę filmiki dotyczące szkoły. Akurat macie zaszczyt w nim wystąpić, a ja mam pierwsze pytanie, niezbyt skomplikowane. Miałybyście ochotę udzielić mi wywiadu? – Uśmiechnęła się do każdej z nich w taki sposób, że zmrużyłem oczy z nieskrywaną podejrzliwością. Wciąż nie mogło mnie opuścić wrażenie, że niezła z niej aktorka.
   – Pewnie, czemu nie? – Lena odpowiedziała z tym samym wyrazem twarzy, ale w odróżnieniu od Chiary, uśmiech Leny nie dawał mi powodów do niepokoju. Co więcej, sprawił, że poczułem w środku znajome ciepło. Alec, trzymaj te cholerną kamerę. Dziewczyny teraz ustawiły się obok siebie w idealnym szeregu; Lena odłożyła to, co miała w ręku i stanęła swobodnie, natomiast ta dziewczyna, której nie znałem, wyglądała na dosyć zestresowaną. Nawet moja mina będzie dobrze, niewiele pomogła.
   – Czy fotografia to wasza życiowa pasja czy raczej hobby? – Chiara rozpoczęła wywiad. Lena dała jasny znak, że to ona przejmuje pytanie, a potem dotknęła ją chwila refleksji.
   – A czy hobby nie jest życiową pasją? Chyba, że poprzez życiową pasję rozumiesz jedno hobby, ale w tym przypadku, to dość... ograniczone myślenie. Jeśli robimy coś regularnie i nazywamy to naszym zainteresowaniem, a przede wszystkim jeśli to kochamy, to staje się to naszą pasją. I jeśli mamy na tyle samozaparcia, silnej woli i niekiedy potrzebnych do tego funduszy, robimy to przez całe życie. To czy jest to nasza życiowa pasja, zależy tylko od tego jak bardzo kochamy to co robimy. Nic poza tym. Osobiście uważam fotografię za część swojego życia, więc... już sama musisz zdecydować. – Na koniec mrugnęła złośliwie do Chiary, a ja gdybym wstrzymywał oddech podczas jej przemówienia, to prawdopodobnie bym się udusił. Oczywiście słuchałem z uwagą i nie umknął mi fakt, że w tym co mówiła mieści się sporo prawdy.
   – Robicie sesje zdjęciowe? Jeśli tak to jaki jest ich rodzaj? Robicie akty? – Włoszka oprócz tego, że jej głos ledwo drgnął, skierowała te pytanie wyraźnie do drugiej dziewczyny.
   – Sesje zdjęciowe to podstawa na zajęciach z fotografii, głównie nad tym pracujemy na lekcjach. Nauczycielka obserwuje jak do tego podchodzimy, mówi co mamy poprawić, zmienić. Rodzaje sesji zależą od tematu zajęć. Przerobiliśmy już naprawdę dużo sesji... Akty? To dopiero przed nami z tego co wiem... – Dziewczyna zrobiła się tak czerwona, jakby zjadła coś naprawdę ostrego i momentalnie poczułem dziwny uścisk żalu gdzieś w moim wnętrzu, który zniknął tak szybko, jak się pojawił. Uniosłem odrobinę wzrok poza obraz kamery, by zauważyć, jak Lena ledwo próbuje ukryć chytry uśmiech, zerkając ukradkowo w moją stronę. To był gest, który wywołał napływ myśli. Tych brudniejszych, rzecz jasna. Udusiłem je pod cwanym uśmieszkiem, malującym się na mojej twarzy od pierwszego momentu uświadomienia sobie, że Lena patrzy w moją stronę. Westchnąłbym, gdyby nie fakt, że najmniejsze drgnienie mogłoby zepsuć ujęcie.
   Chiara dalej ciągnęła szereg pytań i jak to w typowych wywiadach, nie rozwodziła się nad odpowiedziami, raczej chcąc rzucić oglądających w wir refleksji.
   – Czy macie profesjonalny sprzęt czy wystarczy amatorski?
   Usłyszałem odchrząknięcie Leny.
   – To zależy od preferencji ucznia. Dobry fotograf nawet z amatorskiego sprzętu wydobędzie to co najlepsze, a jeśli profesjonalny sprzęt ma w rękach ktoś bez tego czegoś, to spieprzy nawet najłatwiejsze ujęcie. – Uśmiechnęła się tak niewinnie, jakby właśnie była ubrana w różową piżamkę w ciasteczka, uczesana w dwa kucyki, ale jednocześnie trzymała splamiony krwią nóż i podcinała komuś gardło. Chiara, mimo że męczyła się jedynie zadawaniem pytań, wydawała się przez cały czas wytężać ucho na wszystko co dziewczyny mówiły.
   – Rozwijacie się w jednym konkretnym kierunku czy nie ograniczacie się na jednym rodzaju twórczości?
   Kolej na naszą szarą myszkę, która może jednak nie jest taka szara i wstydliwa, jak przy tematach dotyczących aktów.
   – Fotografia jest bardzo szeroko pojętą dziedziną. Jeśli ktoś ma szczególne zamiłowanie do jednego tematu i nie interesują go pozostałe rodzaje twórczości, jak to nazwałaś, to idzie w tym kierunku. Nikt nikogo tu nie zmusza, by robił coś czego nie chce. To zajęcia otwarte, gdzie mamy szlifować nasze umiejętności. Więc to również zależy od preferencji ucznia.
   – Pozujecie sobie nawzajem?
   Zmieniam zdanie. Ta sama fala czerwieni oblała twarz tamtej dziewczyny od góry do dołu. Jej nic nie mówiące mamrotanie zagłuszył śmiech Leny, która wyręczyła koleżankę.
   – Jak wspomniała wcześniej, informacje zarezerwowane dla ludzi z fotografii. – Mrugnęła jednym okiem. – Chcesz dołączyć, by się dowiedzieć?
   Chiara odpowiedziała przyjaznym na pozór uśmiechem.
   – Nie uchylicie nam rąbka tajemnicy? Filmiki tworzę także z myślą o innych uczniach, którzy nie chodzą na takie zajęcia i być może są na tyle zaciekawieni, by się czegoś dowiedzieć. Masz dla nas coś, co by ich zachęciło do uczestnictwa? Oprócz aktów? – Chiara, wstyd przyznać, wyłapała mój tok myślenia.
   – Cóż... Informacje zastrzeżone to informacje tajne, więc nie licz, że ktokolwiek z zajęć puści parę z ust. Są rzeczy na pokaz, tak jak galerie zdjęć w szkole, są też takie, które pozostają tylko między fotografami. Co do zachęcania... Naprawdę nagość to jedyne co zachęca ludzi? – Prychnęła, mówiąc z wyraźną złośliwością, którą nawet głuchy by wyłapał. Zmrużyła oczy. – Jeśli znajdzie się ktoś mądrzejszy, to zachęci go piękno tego co robimy, czegokolwiek byśmy nie fotografowali. Rozebranych ludzi można zobaczyć w tanich pornosach, my tworzymy sztukę. – Nastała chwila ciszy. – Swoją drogą... Nie kręciłaś kiedyś pornosów?
   Przełknąłem ślinę, ręka minimalnie mi zadrżała, a ja wyczułem, jak powietrze gęstnieje jeszcze bardziej. Lena czasami powinna ugryźć się w język, bo zaraz zaczną latać aparaty.
   – A co, widziałaś jakiś z moim udziałem? – Uśmiechnęła się pod nosem. – Wybacz, ale nie. Co do aktów to również może być szeroko pojęta sztuka. Chyba, że ktoś nie potrafi z nagości stworzyć czegoś pięknego i głębokiego. Jednak to temat na inną rozmowę. Jeśli nie chcesz zachęcić w jakikolwiek sposób ludzi do fotografii to może koleżanka powie nam coś miłego? – Odwróciła się do tej drugiej dziewczyny i wydawała się przy tym totalnie zignorować Lenę.
   – Niedługo są zajęcia otwarte, może ktoś, kto obejrzy ten filmik, zajrzy w wolnej chwili. Organizujemy dużo atrakcji, które mogłyby przekonać uczniów do sięgnięcia po aparat. Mamy własny sprzęt, więc jeśli ktoś byłby chętny... dokładnie za tydzień, w tej sali. – Zerknęła niewinnie na kamerę i posłała jej tego samego rodzaju uśmiech.
   – Dziękuję. Czy wszędzie zabierasz ze sobą aparat?
   Te pytanie Włoszka skierowała ewidentnie do Leny i to był najwyraźniej błąd. Ani ja, ani Lena, wciąż nie mogliśmy zapomnieć o tym, co się stało, a aparat był ofiarą. I Lena faktycznie nosiła go przy sobie tak długo, dopóki nie stał się stosem zgniecionych kawałków metalu. Bałem się, że przez te jedno pytanie ta rozmowa zmierzy w całkowicie złym kierunku, z tym, że Chiara zapytała o to, będąc nieświadomą. I ten niepokój wzrastał z każdą chwilą, kiedy widziałem zakłopotanie wymalowane na twarzy Leny. Potem te miejsce zastąpił smutek... Lena, dasz radę, oddychaj – powtarzałem w myślach z przejęciem, modląc się o to, bym w tej jednej chwili stracił zmysły i przemówił w jej głowie.
   – Raczej tak. Aparat jest jak część ciała, bez której nie mogę normalnie funkcjonować. Rzecz jasna unikam zaprzyjaźniania go z wodą czy piachem, ale poza potencjalnie niebezpiecznymi dla niego miejscami, jest ze mną wszędzie.
   – Rozumiem, dzięki za wywiad, dziewczyny.
   Cholera, gorąco mi. 

***

   Minęło parę godzin od zajęć z fotografii i momentu, kiedy Chiara przyznała, że mam strasznie wygadaną dziewczynę. W tym czasie emocje zdążyły ze mnie na dobre spłynąć, były jak niewygodne kajdany oplatające ściśle mój umysł. Teraz tkwiłem z głową w poduszce, czując jak materac co jakiś czas odrobinę ugina się pod ciężarem Chiary, która nie mogła usiedzieć w miejscu i gdy prowadziła monolog, wstawała i siadała. Jeśli to pomaga w myśleniu i norweskim to ja mogę nawet przysiady robić... W niespodziewanym momencie jednak wszystko ucichło, co swoją osobliwością sprawiło, że przeniosłem się do pozycji siedzącej i zbadałem, czy wszystko jest tak, jak należy. Chiara wpatrywała się we mnie z powagą. 
   – To bez sensu, nie masz w sobie ani trochę chęci. Weź się w garść. – Tak, rozgadałaś się, zanim spytałaś o cokolwiek. A może w ogóle nie gadałaś o norweskim... co ona właściwie mówiła? Miałem taki mętlik w głowie, jakbym spał przez dobre piętnaście minut. – Najpierw pokaż mi, co umiesz. To jest podstawowy materiał, spróbuj. – Podsunęła mi pod rękę książkę z ćwiczeniami. 
   Usiadłem na przestronnym łóżku po turecku, nie kryjąc nawet braków chęci. Na to wskazywało każde moje spojrzenie, gest i postawa; głośno wypuściłem powietrze z płuc, wręcz walcząc o motywacje, a raczej jej resztki, które pozwoliły mi obrócić książkę w moją stronę. Wpatrywałem się w treść, czytając ją dokładnie, ale im więcej czasu mijało, tym mniej się skupiałem. To była dziwna proporcja, bo liczyłem na to, że będzie zupełnie odwrotnie. Ale właśnie w tym cały problem: wystarczyło, że czytałem dłużej treść, której kompletnie nie rozumiałem, a wtedy schodziłem myślami na zupełnie inny tor. Skutkiem tego było nieuzupełnienie ani jednego ćwiczenia. 
   Kątem oka dostrzegłem, jak Chiara się krzywi.
   – No to czeka nas ciężka praca... – Westchnęła, gdy ja bezradnie podrapałem się z tyłu głowy. – Ale skoro się zobowiązałam, to ci pomogę najlepiej jak potrafię. Ale współpracuj, okej? 
   Jako odpowiedź odrzuciłem książkę i obróciłem się na brzuch, opierając głowę na dłoni. Byłem absolutnie gotowy, by jej słuchać i próbować zrozumieć, jak trudne albo łatwe by to nie było. Uświadomiłem sobie, że najlepszą drogą będzie właśnie współpraca, a wówczas wszystko pójdzie gładko z odrobiną wysiłku. Dobra, nie odrobiną.
   Nie liczyłem czasu. Gdy odrywałem się od jej głosu i patrzyłem na zegarek, czułem, jakby czas mijał mi o wiele wolniej, dlatego dokładałem wszelkich starań, by go zignorować, i bez przerwy korzystałem z rad dziewczyny: gdy mówiła o jednym zagadnieniu, wskazywała palcem na treść w książce i mój wzrok też tam padał. Jedyne, czego byłem pewien to tego, że czułem się jak w transie przez długi, długi czas; jak gdyby pogrążony w jej sensownych tłumaczeniach, które docierały do mnie w zatrważającym tempie. W ciągu tych prawdopodobnie paru godzin wbrew okropnemu zmęczeniu, udało mi się parę razy zabłysnąć znajomością tematu, nie uwzględniając drugiej takiej połowy porażek. Chiara wwierciła mi w głowę wystarczająco dużo na zaliczenie i za to byłem jej wdzięczny bardziej niż niejednej nauczycielce. Tysiące cholernych przekręceń kartek i powtórzeń, ale nie na marne. Dziewczyna przez cały czas zachowywała tak śmiertelną powagę, że aż poczułem bijący od niej chłód, lecz gdyby nie to, prawdopodobnie nadal bym leżał z głową w poduszce. 
   W akompaniamencie ciszy padłem na łóżko na wznak. 
   – Teraz ja zadecyduję – ziewnąłem – i ogłaszam przerwę. 
   – A co, już ci zwoje mózgowe wysiadają? – Odłożyła książkę, nie zmuszając mnie do tego, bym sam ją jej odebrał. Co za dużo, to nie zdrowo. 
   – Jest sposób, żeby je postawić? – Wyciągnąłem telefon z zamiarem zamówienia pizzy. – Jeśli tak, to zamawiam pizze. 
   – Wbrew pozorom jedzenie nie sprzyja nauce, raczej spaniu, ale czasami się przydaje jako motywacja. – Na jej twarzy odmalował się podstępny uśmiech. Skopiowałem go.
   – Przestań być chodzącą encyklopedią i pokaż mi czy potrafisz zjeść chociaż pół pizzy. – Mój głos był teraz na pograniczu powagi i droczenia się. 
   Podniosła brew, poszerzając swój uśmiech.
   – Pytasz się o to rodowitej Włoszki? Chyba życie ci niemiłe.
   Przeniosłem się do siadu.
   – Taka jesteś sprytna? Chętnie to zobaczę.
   – Proszę bardzo. – Prychnęła, już kompletnie zapominając o norweskim. Za chwilę będziemy rozmawiać o włoskim. – Może zakład? – Uniosła brwi, a jej pewny siebie głos nie pozwalał mi na to, bym zignorował te pytanie, które mnie tylko nakręciło.
   – Zakład – potwierdziłem, podając jej rękę. – Nie znasz mojego żołądka.
   – Jak zjem, to uczymy się dalej przez godzinę i płacisz za całą pizzę, jak przegram to na dzisiaj koniec i płacę za pizzę. – To brzmiało dosyć rozsądnie.
   – Płaci się przy dostawie... w co ty mnie wkręcasz, Morelli? – Mimo że istniało proste rozwiązanie, czułem, że taki obrót spraw będzie ciekawszy i tak właściwie cały wieczór to był totalny spontan, który jednocześnie utrzymywał się w granicach zdrowego rozsądku. Pomijając całkowicie naukę, pokusiłem się o stwierdzenie, że Chiara jest nawet bardzo znośną osobą.
   – Zawsze można kupić następną – zasugerowała.
   Odpowiedź została całkowicie zniszczona w mojej głowie, gdy na jej miejsce wstąpił głośny stukot. Głośny, nerwowy i agresywny stukot. Dźwięk poruszył całym moim ciałem i rozkazał mi wstać; nie podobała mi się ta niepewność, która nasilała się z każdym kolejnym krokiem zbliżających mnie do drzwi. Spojrzałem na Chiarę, zanim dopadłem do klamki, ale ona z niewątpliwym spokojem tkwiących w oczach mówiła, że mam po prostu otworzyć drzwi.
   Nie patyczkowałem się z nimi, po prostu uchyliłem raz i porządnie, czując taką ulgę, jak jeszcze nigdy. To Andrew, który natychmiast zajrzał mi przed ramię, dokładnie w taki sposób, jakby czegoś szukał.
   – Hej, Alec! Myślałem, że... – Jego uśmiech powoli zanikał, wprowadzając mnie w jeszcze większe zakłopotanie. – Co ona tu robi? – szepnął na tyle głośno, bym to usłyszał.
   – Uczy mnie, mówiłem.
   Mój głos był ledwo wzruszony.
   – Ta? – Ponownie spojrzał mi przez ramie, tym razem znacznie energiczniej. Każda zmarszczka na jego twarzy wykrzywiała się w wyrazie zdenerwowania. On tracił kontrolę i nie próbowałem poddawać wątpliwościom tego stwierdzenia. – Przecież masz dziewczynę, wiedziałeś, że ona mi się podoba...
   Podniosłem brwi, nie kryjąc zdziwienia, które na dłuższą chwilę odebrało mi mowę. Co...
   – Andrew, coś ci się pomieszało... – urwałem.
   – Nie! Wyjdź stąd.
   – Mieszkam tu – odparłem natychmiast, przewracając oczami. Jego dziwne zachowania to była norma, ale za każdym razem czułem się w takim samym stopniu zażenowany.
   W ułamku sekundy złapał mnie za kołnierz, a ja zacisnąłem obie dłonie na jego nadgarstkach, starając się nie oddać żadnego ciosu i nie tracić spokoju, który dotychczas wypełniał mnie niczym narkotyk. Jednak z upływającymi chwilami serce coraz głośniej dudniło mi w piersi, a krew przetaczała się chaotycznie w korytarzu żył, kiedy walczyłem o to, żeby uspokoić Andrewa. Żeby wytrzymać z nim tak długo, aż opuszczą go emocje.
   Rozluźnił uścisk i szarpnął mnie, po czym podniósł rękę, którą w tempie wykładniczym złapałem, by nie trafiła mnie w twarz. Mój wzrok wyrażał naprawdę wiele: ostrzeżenie, zdenerwowanie, prośbę. Wszystko po kolei. Wszystko, czego chłopak z ADHD nie zauważał.
   – Dlaczego mi to robisz?!
   – Stary, zabierz te ręce i wróć do zmysłów...
   Słyszałem w swojej głowie jak z jego piersi próbowało wyrwać się porażone agresją serce. 
   Chiara, help. 


Chiara?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz