- Tzuyu? - spytała z uśmiechem. - Co ty tutaj robisz?
- Cześć Dahyun! - powiedziałam.
- Wsiadaj, podwiozę cię.
Wsiałam szybko na miejsce obok koleżanki , a ta ruszyła naprzód. Z Dahyun znamy się od dzieciństwa, razem dorastałyśmy, chodziłyśmy do szkoły. Ale potem wyjechała. Byłam smutna, ale w końcu pozbierałam się.
- Co tu robisz? - spytała
- Przyjechałam do akademii. A tobie jak się żyje? Myślałam, że mieszkasz w Kanadzie?
- Mieszkałam. Znalazłam tutaj pracę fryzjerki i przeprowadziłam się. - powiedziała. Spojrzałam na jej włosy. Zrobiła sobie żółto-różowe ombre. Wyglądała ślicznie. - Kurcze jestem głodna, chodźmy coś zjeść.... A potem oprowadzisz mnie po tej akademii..
- Jasne - powiedziałam do niej. - Strasznie tęskniłam za tobą kochana.
- Ja za tobą też.

- Ooo... - zaczęła Dahyun. - Mają Kimbak! Dawno go nie jadłam.
- Zamawiasz? - spytałam zerkając na nią, a ta pokiwała głową. - Ja wezmę... Japchae.
- Można przyjąć zamówienie? - spytała kelnerka stając obok nas.
- Tak - zaczęła Dahyun. - Ja poproszę Kimbak, a do picia parzoną kawę.
- A ja poproszę Japchae i Sprite.
- Czy Japchae posypać sezamem?
- Odrobinkę.
Ukłoniła się lekko i odeszła od nas. Moja przyjaciółka wyjęła telefon z ręki i przesunęła się na siedzenie obok mnie. Włączyła aparat i spojrzała na mnie pytająco.
- Zrobimy sobie zdjęcie? - spytała.
- Jasne.
Usiadła bliżej mnie i nachyliła się bardziej w moją stronę. Uśmiechnęłyśmy się, a potem moja przyjaciółka zrobiła zdjęcie. Spojrzałam na nie i stwierdziłam, że nie wyszłam tragicznie. Dziewczyna dodała zdjęcie na Facebooka i Instagrama z opisem "Stara przyjaźń nie rdzewieje" i hasztagami o przyjaźni. Oznaczyła mnie na zdjęciu, które po chwili miało już kilkadziesiąt łapek w górę. Spojrzałam na bar w idealnym momencie, żeby zauważyć kelnerkę zmierzającą do nas z zamówieniami. Postawiła na stole nasze napoje i jedzenie. Widziałam, że Dahyun cieknie ślinka. Zaśmiałam się i zabrałam do jedzenia.
***
Pół godziny później byłyśmy już w akademii. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Wskazywał Piętnaście minut po dwudziestej. W oddali słyszałam ryki silników. No tak! Na śmierć zapomniałam, że ten chłopak ma dzisiaj wyścig.
- Co tam się dzieje? - spytała Dahyun.
- Jakieś czubki będą się ścigały na motorach. Czemu pytasz?
- Chodźmy tam!
- No ty chyba oszalałaś - zaśmiałam się, bo Dahyun dobrze wiedziała, co sądzę na temat wyścigów. Ona z kolei lubiła ryzyko. Tak rózne, a jednak tak podobne. Jak siostry.
- Nie! No choooodź Tzuyu! Może poznamy jakiś fajnych chłopaków - poruszyła zabawnie brwiami i zanim zdążyłam zaprotestować, złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę toru. Zaśmiałam się i zaczęłam biec. Im bliżej byłyśmy całego zdarzenia, tym głośniejsze wydawało się być. A ja nie lubię takich hałasów. Stanęłyśmy gdzieś z boku i zaczęłyśmy przyglądać się zawodnikom. Wśród nich zauważyłam chłopaka, którego spotkałam dzisiejszego dnia.
- Chcesz tutaj być do końca wyścigu?! - spytałam na tyle głośno, żeby przekrzyczeć tłum i ryk maszyn.
- Tak, czemu nie?! - odpowiedziała tym samym tonem co ja.
- Tak pytam!
Oparłam się o drzewo rosnące obok nas i zaczęłam obserwować całe widowisko. W końću... Czego nie robi się dla przyjaciółki?
Oscar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz