7.18.2017

Od Leandera CD Sylvaina

Chłopak naparł na mnie swoim ciałem przez co zrobiłem krok do tyłu, napotykając krawędź łóżka. Odruchowo wyrwałem się z gwałtownego pocałunku i wtuliłem w ciało przede mną.
- Przepraszam - wyszeptałem raz jeszcze opierając twarz na jego torsie. Sylvain nad wyraz delikatnie gładził mnie po plecach, miałem wrażenie, że jedynie muska on powietrze między moimi plecami, a jego dłońmi i raczy mnie przyjemnym, kojącym dotykiem.
- Już dobrze - smukłe palce kilka razy pomknęły po moich włosach, a usta musnęły sam czubek głowy. - Pamiętaj, że przeszłości nie zmienisz, nie wpłyniesz na coś co już zrobiłeś, więc nie warto się tym przejmować, a nie masz pojęcia jaka będzie następna minuta, nie możesz jej zaplanować bo kto wie, czy za chwilę meteoryt nie uderzy w ziemię. Nie uważasz więc, że najważniejsze jest tu i teraz? - starszy ujął w dwa palce mój podbródek, unosząc go do góry - A teraz Ty jesteś dla mnie najważniejszy i to Ciebie kocham - mówiąc to wodził kciukiem po moim policzku, przyprawiając mnie w ten sposób o przyjemne dreszcze. W pewnym momencie Sylvain położył się na łóżku, zmuszając bym zrobił to samo, i gdy poszedłem w jego ślady, ponownie pozwolił mi się objąć.
- Zostań dzisiaj ze mną - mruknąłem przeciągle, opierając głowę na jego ramieniu. Zmrużyłem powieki, które coraz bardziej zachęcały mnie do zapadnięcia w głęboki, spokojny sen. - Proszę... - dodałem, gdy nie usłyszałem odpowiedzi przez kolejne pięć sekund.
- Musiałbym najpierw iść się przebrać - odparł, na co odruchowo zacisnąłem uścisk.
- Nie idź, mam tu ubrania brata, będą dobre - wyjaśniłem pośpiesznie, opierając podbródek na jego piersi. Spokojny oddech wprawiał ją w powolny ruch, poza tym słyszałem też jego bicie serca i widziałem uśmiech, który gościł na jego twarzy.
- No chyba nie mogę odmówić - mruknął ponownie zanurzając dłoń w moich włosach. Wydąłem wargi nieco do przodu, patrząc na chłopaka z ogromną miłością.
- Dziękuję Ci, za dzisiaj. Mimo wszystko - dźwignąłem się do pozycji siedzącej, popierając na pięściach, które powoli wbijały się w zagłębienie fotela i musnąłem wargami czoło chłopaka - Idę się przebrać, zaraz dam Ci ubrania - uśmiechnąłem się do siebie zgarniając z łóżka czarne szorty i podkoszulek w tym samym kolorze, po czym szybko, dosłownie wbiegłem do łazienki.
Naprawdę ciężko było mi uwierzyć w to co się działo, tyle zawirowań w jednym dniu przewróciło moje życie do góry nogami i upewniło w fakcie, że właśnie w tym stanie chcę je zatrzymać.
Przysiągłem sobie, że nigdy więcej nie spytam Sylvaina o jego przeszłość.
Bo mój był właśnie teraz. 
Ściągnąłem z siebie ubrania i wlazłem pod prysznic by w wyjątkowo przyśpieszonym trybie wykonać wieczorną rutynę. Ostatni raz opłukałem twarz w zimnej wodzie i opuściłem pomieszczenie, zastając swojego chłopaka w dość jednoznacznej sytuacji. Zakopany w pościeli jak widać było drogę do ubrań mojego brata odnalazł sam.
Śpioch. 
Uśmiechnąłem się do siebie przez chwilę obserwując z odległości, jak spokojny był w swoim zasłużonym odpoczynku, po czym bezczelnie wpełzłem do łóżka tuż obok niego. Starszy jedynie poruszył się delikatnie i nie otwierając nawet oczu objął mnie jednym ramieniem, pozwalając mi wtulić się w jego rozgrzane ciało. 

***

Uchyliłem zmęczone powieki, rozklejając złączone rzęsy i przeciągnąłem się na łóżku, napotykając mruczącą coś przeszkodę. Uśmiechnąłem się spoglądając w jej stronę i jako punkt honoru, obrałem sobie wdrapanie się na postać przede mną.
- Cześć Sylvain - mruknąłem, dosłownie siadając okrakiem na jego klatce piersiowej. Nachyliłem się do jego ciepłych warg, które delikatnie musnąłem, a mężczyzna pode mną, gwałtownie pogłębił pocałunek.
Kocham go tak bardzo... Muszę zrobić wszystko by zapomniał i był ze mną szczęśliwy.
Z tą też myślą, wróciłem do spoglądania w piękne oczy chłopaka, który wygodnie usadowił swoje dłonie na moich biodrach.
- Miałem Ci o czymś powiedzieć, ale bałem się, że to za wcześnie - uniosłem się nieco, podkulając nogi wzdłuż jego boków - Bo i tak mamy teraz wolne - zacząłem, czując jak moje policzki oblewa coraz większy rumieniec - A ja bardzo chciałem odwiedzić rodzinę, mój brat ma jutro urodziny i wiem, że mówię Ci to w ostatniej chwili, ale pomyślałem, że chciałbyś polecieć ze mną, mam nawet dwa bilety - mruknąłem, ale zdając sobie sprawę, że w ten sposób mogę wymusić na nim wyjazd, natychmiast się wycofałem - Oczywiście, jeśli nie chcesz one się nie zmarnują, wiem, że Nowa Zelandia jest daleko i sam z sobą nie chciałbym spędzić tak wielu dni, a co dopiero z moimi braćmi - zaśmiałem się na ich wspomnienie, po czym widząc ciekawość i zastanowienie na twarzy chłopaka odchrząknąłem - Więc jeślibyś chciał to jutro o piątej rano, będę jechał na lotnisko - czułem, jak moje policzki płoną żywym ogniem, a ich czerwień przyćmiłaby nawet najpiękniejsze pomidory. - Wygodnie się z Tobą śpi - zaśmiałem się, wracając na swoją połowę łóżka.
Swoją połowę.
Miłe uczucie rozeszło się po moim ciele gdy jeszcze kilka razy powtórzyłem w głowie te dwa słowa. Ponownie dzieliłem z kimś własne łóżko. 
Fakt ten równocześnie cieszył jak i zamroczył wszystko dookoła.
Ponownie.
Przełknąłem ślinę, mierząc się z faktem, że w Nowej Zelandii ciągle mieszka moja była, Nastia.
Nie chciałem jej widzieć, ale będę musiał powiedzieć o niej Sylvainowi.


Sylvain? 
XD 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz