8.04.2017

Od Leny

  Przyjrzałam się budynkowi szkoły przez obiektyw cyfrowego aparatu. Miło było znowu trzymać urządzenie w dłoniach, ale to nie było to samo co mój polaroid. A musiałam przyznać, że strasznie tęskniłam za swoim ukochanym aparatem. Jednak byłam zmuszona tymczasowo korzystać z nowoczesnego sprzętu jaki oferowała akademia, w celu zaliczenia ćwiczeń, które mnie ominęły. 
   Nadal z Aleciem odczuwaliśmy skutki naszego nie planowanego wyjazdu, nawet po tak długim czasie jaki już upłynął od tamtych wydarzeń. Zresztą nie tylko nieobecność na lekcjach cały czas dawała mi się we znaki. Same zdarzenia, przez które wtedy przeszliśmy wciąż stały mi za plecami, rzucając ponury cień na przyszłość przede mną, przez co nie potrafiłam spojrzeć w przód ze szczerym, szerokim uśmiechem na ustach. Wciąż odczuwałam strach, który dosłownie dmuchał mi swoim zimnym oddechem w kark. 
  Wyprostowałam się powoli, wypuszczając powietrze z płuc z rezygnacją. Nie potrafiłam się przyzwyczaić do tego sprzętu. Chociaż jego używanie nie szło mi chyba aż tak źle, półgodzinny kurs u Aleca z pewnością mi pomógł, jednak na przyzwyczajenie się do takiego rodzaju aparatu będę potrzebowała czasu. Zerknęłam na wykonane zdjęcie i westchnęłam z rezygnacją. Całej masy czasu...
  Przeczesałam ręką włosy, odwracając się na pięcie plecami w stronę akademii i wolnym krokiem ruszyłam ku bramie wjazdowej. Spuściłam głowę, by nie uszkodzić aparatu przy chowaniu go do torby, która wisiała mi na szyję. Dlatego też zupełnie nie zauważyłam młodego chłopaka na deskorolce, pędzącego chodnikiem. 
 - Uwaga! - Wrzasnął, a ja automatycznie odskoczyłam w tył, nawet nie odwracając głowy w tamtą stronę. Otworzyłam szerzej oczy, jednak jedyne co udało mi się zarejestrować to fioletowy rękaw bluzki chłopaka. Gdy spojrzałam w stronę, w którą jechał, nie było już po nim śladu. Mruknęłam pod nosem coś do siebie i ruszyłam śladem skatera, mając w duchu nadzieję, że może w tłumie coś przyjdzie mi do głowy odnośnie tej sesji.
  Najgorsze w tym zadaniu było to, że pani Jefferson kazała mi samej wymyślić temat. Na ogół nie miałam z tym problemu, ale ostatnie miesiące dały mi się we znaki, a nauczyciele raczej nie mieli zamiaru z tego powodu wziąć na mnie poprawki. Dlatego pozostawało mi tylko wziąć się w garść, spiąć wszystkie mięśnie i przystąpić do pracy. Jedyny kłopot jaki mi towarzyszył od początku, nie licząc tego z brakiem aparatu, oczywiście, to kompletny brak pomysłu na temat. Chociaż po tym prawie wypadku w mojej głowie pojawiła się pewna myśl, która niemal od razu popchnęła mnie w stronę placu w mieście. 
  W Polsce przeważnie rampy i skateparki znajdowały się tuż przy lub chociaż w pobliżu placów zabaw i miałam nadzieję, że tutaj także tak jest. W innym wypadku trzeba będzie popytać ludzi, a nieszczególnie miałam ochotę dziś wchodzić w konwersację z obcymi.
  Po kilkunastu minutach postawiłam stopy na piachu, którym pokryta była cała powierzchnia placu zabaw. Odruchowo skierowałam spojrzenie w stronę huśtawek, ponownie dostrzegając na jednej z nich skuloną sylwetkę chłopaka, siedzącego w strugach deszczu. Ile już czasu minęło...? Uśmiechnęłam się lekko do siebie, zdając sobie sprawę, że wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że Alec będzie dla mnie kiedykolwiek tak ważną osobą, jaką jest dzisiaj. 
   Wyciągnęłam aparat z pokrowca i włączyłam jednym przyciskiem, przyklękając na jednym kolanie, by nie runąć na piach. Przystawiłam sprzęt do oka, kręcąc pokrętłami, by ustawić odpowiednią ostrość na małego chłopczyka na huśtawce. Po wykonaniu kilku zdjęć pod rząd, odsunęłam aparat od twarzy, kątem oka łapiąc badawcze spojrzenie, najpewniej matki dzieciaka. Starałam się ukryć uśmiech rozbawienia, który uparcie starał się wkraść na moje usta, wywołany myślą, iż kobieta może posądzać mnie o bycie pedofilem. Naprawdę ze wszystkich możliwości, ta zdziwiłaby mnie najmniej. 
   Wyprostowałam nogi, przyglądając się zrobionym fotografiom i już miałam ruszyć w stronę ławki, na której siedziała tamta pani, kiedy moich uszu doszedł pewien rumor, a chwilę potem sprzeczka z udziałem znajomego mi już głosu. Skierowałam się w tamtą stronę, porzucając chęć wytłumaczenia się kobiecie i skupiając swoją uwagę na dziewczynie leżącej na chodniku i chłopaku stojącym ponad nią. 
  - Uważaj jak jeździsz! - Znajomy głos przywołał na moje usta uśmiech rozbawienia. Fioletowa bluzka wisiała na chudym ciele, niczym szmata na szczotce, natomiast zniszczona deskorolka widniała w jego rękach. 
  - Ja mam uważać? To ty nie patrzyłeś przed siebie. - Broniła się dziewczyna, starając się jakoś pozbierać, jednak wstanie z rolkami na nogach nie należało do najprostszych czynności. Podeszłam do tej dwójki, uśmiechając się do dziewczyny, po czym podałam jej rękę, uprzednio podsuwając nogę pod koła jednej z rolek, by nie pojechała w przód. 
  - Nic ci nie jest? - Spytałam jej i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, skierowałam następne pytanie do chłopaka. - Powinieneś zwolnić, nie uważasz, chłopcze? Już drugą osobę dzisiaj powaliłeś i bynajmniej nie swoim talentem. 
  - To wina tej kaleki! Nie umie się nawet utrzymać na ośmiu kółkach, nie wspominając o czterech i jeszcze pakuje się do skateparku! - Blondyn zdecydowanie nie był mistrzem trzymania emocji na wodzy. - Skoro mała dziewczynka jest zielona w kwestii sportu, to może nie powinna wychodzić z domu?!
   Przysłuchiwałam się temu wrzaskowi z rosnącym rozbawieniem, jednak wraz z ostatnimi słowami, przygryzłam dolną wargę i przesunęłam zszokowane spojrzenie na rudowłosą. Mimo wszystko nie obraziłabym się, gdyby zdecydowali się na jakieś małe za
wody, miałabym okazje popstrykać kilka zdjęć.


Amy? XD

4 komentarze: